tag:blogger.com,1999:blog-42993168907757052622024-03-05T16:24:25.075+01:00radosne t-REN-owanieRen A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.comBlogger282125tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-20285802059336837362024-02-10T15:03:00.000+01:002024-02-11T21:42:31.295+01:00 Zimowe formy robienie czyli treningowe traile pod bieganie AD 2024<div style="text-align: justify;">Zimowe Górskie biegi w Falenicy czas zacząć. To już dwudziesta edycja zawodów, dla mnie jedenasta. Nie będę ukrywać, że moje odczucia dotyczące trasy po wydmie nie są ambiwalentne. Kocham tę ścieżkę biegową równie mocno jak nienawidzę. Robi się ta doskonały trening siłowy.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Do wiosennego półmaratonu, który ma być testem formy, zostało 13 tygodni. Przygotowania zatem czas start. Na wydmie będę obserwować progres treningowy. Oby był :)</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div>W tym roku znowu staję na starcie dwóch okrążeń czyli dystansu <b>6,6km z przewyższeniem 170 metrów</b>. Dla porównania wrzucam swoje czasy sprzed roku i dwóch lat. Życiówka z roku 2017 wynosi 40:03.</div><div><br /></div><div>Poniżej czasy z biegania w ZBG w 2022:</div></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLYNFn7YKKoZi6ZrL3SAWjC8XWITQA3uLbUfILk09sU4hzmrCa3L_c56PvJvApprVkmYT5SY1iWvOXP6ekHvsAL5owISYuFCyTQq5MEVmqx2ySTLVcuTeLwMo5NyyoaZ8FJ5O08YyrNSdzGw6HyzTj5cvOkXjZOAuwJn7-7arHczBL-IjPy2wSplaNmbE/s534/Clipboard011.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="168" data-original-width="534" height="101" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLYNFn7YKKoZi6ZrL3SAWjC8XWITQA3uLbUfILk09sU4hzmrCa3L_c56PvJvApprVkmYT5SY1iWvOXP6ekHvsAL5owISYuFCyTQq5MEVmqx2ySTLVcuTeLwMo5NyyoaZ8FJ5O08YyrNSdzGw6HyzTj5cvOkXjZOAuwJn7-7arHczBL-IjPy2wSplaNmbE/s320/Clipboard011.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wybiegałam wówczas wszystkie biegi cyklu. No i widać było, że czasy poprawiane. Nie udało się jednak zobaczyć trójki z przodu, a to był cel. </div></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">W poprzednim sezonie szło bardziej opornie, choć optymistycznie. Zdrowie hamowało już na wiosnę treningi i w zasadzie do końca 2023 roku pozostałam na utrzymaniu formy i umiarkowanych aktywnościach do godziny dziennie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8FM_7JuWv4oiggYDdLkV3HnGSqzh1dSN39CK-XQ5oR-zNGvshTFCWjKmSp2BtZ0IyotZM1nQzAPpqbwN5iFf2lxCvpeWSsjLho1My8kDYsOY0KQpCP18VSQyzO2ieZNKhTIBBF5JMweP-2ai-2uYnYnfxNx_fMG5yEp8xMRYdRcAJfuDf-GxKbQelF6Q/s532/Clipboard01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="110" data-original-width="532" height="66" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8FM_7JuWv4oiggYDdLkV3HnGSqzh1dSN39CK-XQ5oR-zNGvshTFCWjKmSp2BtZ0IyotZM1nQzAPpqbwN5iFf2lxCvpeWSsjLho1My8kDYsOY0KQpCP18VSQyzO2ieZNKhTIBBF5JMweP-2ai-2uYnYnfxNx_fMG5yEp8xMRYdRcAJfuDf-GxKbQelF6Q/s320/Clipboard01.jpg" width="320" /></a></div><br /><div style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Obecnie po raz kolejny sprawdzam na co teraz ciało pozwoli. Serce biegowo prze i robi plany, a rozum zerka na wyniki i możliwości ciała czy to się da. Szaleć nie zamierzam, ale powrót na asfaltowe półmaratony wydaje się być w zasięgu. To do roboty!</div></div><div><div><br /><div style="text-align: justify;"><b>Bieg pierwszy, 30. grudnia</b></div></div></div><div style="text-align: justify;">Z pewną taką nieśmiałością ruszyłam na trasę, bo jeszcze przed świętami pauzowałam ze względu na ból biodra i uda aż po kolano (siedząca praco, dziękuję!). Wybiegałam czas 42:24, pierwsze okrążenie i drugie w zasadzie w tym samym czasie. Dramatu nie ma, porównując ten czas z cyklami sprzed lat, forma utrzymuje się na podobnym poziomie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7vg7ANt7UC3uo3oz9hxbXuztHsgAmNOaRR6ulJpDI4i-lqQZAjqBmPOdClHPPNaR3pP4xOGU0GQ5QgLfQRXuPuWbSflgXQAqUeiH6cC3COdpAqVxovlmEbzE3wADZbytcKEcc4yXxIZ23FfOeNsHytpQBTTkDrrFcGjwNiYxuG5rsCjXwK2MFMdy01bA/s1200/xx-falenica-fot.d-szota-93-1200-800-100.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="1200" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7vg7ANt7UC3uo3oz9hxbXuztHsgAmNOaRR6ulJpDI4i-lqQZAjqBmPOdClHPPNaR3pP4xOGU0GQ5QgLfQRXuPuWbSflgXQAqUeiH6cC3COdpAqVxovlmEbzE3wADZbytcKEcc4yXxIZ23FfOeNsHytpQBTTkDrrFcGjwNiYxuG5rsCjXwK2MFMdy01bA/s320/xx-falenica-fot.d-szota-93-1200-800-100.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><i>fot. Dorota Szota - maratończyk.pl</i></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div><br /></div><span style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;">Było mocno. Cieszę sie, że utrzymałam to tempo do końca. Finisz był mocny, bo słyszałam za sobą zbliżające się kroki, jak się okazało szesnastolatki, ale wyprzedzić się nie dałam. </div></span></div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><b>Bieg drugi, 13. stycznia</b></div><div style="text-align: justify;">Mam wrażenie, że niewiele z tego startu pamiętam. Pobiegłam lepiej, bo <b>w czasie 41:46. P</b>ierwsze okrązenie w 21:04, drugie szybsze - jak lubię. Fot nie ma, wspomnień nie ma. Trening był.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><b>Bieg trzeci, 27. stycznia </b>- nieobecna, nieprzytomna</div><div><br /></div><div><b>Bieg czwarty, 10. lutego</b></div><div style="text-align: justify;">Trzecie moje zmagania na wydmie. Zmyliła mnie ciut prognoza, bo widząc temperaturę odczuwalną bliską zeru, zrezygnowałam z spodni 3/4. Dobrze, że miałam choć opcję na zdjęcie bluzy, bo inaczej bym się zagotowała i nie wywalczyła<b> czasu 40:29</b>, który oznacza, że tylko pół minuty dzieli mnie od życiówki na tym dystansie. Pierwsze okrążenie w 20:26, drugie w 20:05. Czyżbym zbliżała się do łamania 20 minut na okrązeniu?</div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-30129887638583319752023-12-31T12:51:00.001+01:002024-01-03T13:55:57.445+01:00Rok 2023 z lotu ptaka czyli bieganie na formy utrzymanie <div style="text-align: justify;">W zasadzie od początku biegowo mi w 2023 roku nie szło. <b>Było pod górę i nawet jak chciałam biegać szybciej to nie wychodziło</b>. Już w 2022 roku zauważyłam, że funkcjonowałam w cyklach trzytygodniowych. Co weszłam w rytm, to trzeba było odpoczywać i tak w koło Macieju.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Na szczęście już wiosną 2023 roku znalazłam przyczynę i przestałam się łudzić, że czas na życiową formę to teraz. Dostałam zalecenie by powściągnąć zamierzenia i ruszać się do godziny w umiarkowanym zakresie wysiłku. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Plany biegowe na starty zatem trzeba było zmienić. Zamiast ocierania się o formę życia, to był <b>rok zawodów na 5 km bez zażynania</b>. Na początku czerwca pobiegłam Bieg Ursynowa, a w Żyrardowie w czerwcu nie podbiegłam półmaratonu, a tylko znowu piątkę. A Bieg z Radością tuż pod domem był dla przyjemności i też poprzestałam na piątce. W sumie to cieszyło mnie, że mimo braku jakościowych treningów czasy utrzymują się na podobnym poziomie. Jak to można docenić mniej, gdy nie można zawalczyć o więcej :)</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A <b>apetyt był</b>, bo w półmaratonie chciałam złamać 1:55, a na tym sukcesie powalczyć na jesieni o PB na 10km. Na początku sezonu biegałam pod to cykl City Trail oraz Zimowe Górskie Biegi w Falenicy. Tyle, że było potwornie ciężko, a forma nie przychodziła. </div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_22G0349RgQf2zLnj1IYuaePlYbIFEQZ3z7wJn6dnxhtgG03vVcX5z-vxP7UygwTfXwYddF-wcP5xMSEGjl3rZc3_hy-jvFZYngX8eB5Sf5sPhb4Ncoocg6JiDUnT74cQpynBHDnf_o9MSWOHTW1O8M1c6r-i6gP2AgPJSFT_o0SCWF6TSazLCtY0pRg/s1600/blogtouch_picture_9d39fcb7_b207_cbdd_14a6_ed00f0f81611.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="901" data-original-width="1600" height="224" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_22G0349RgQf2zLnj1IYuaePlYbIFEQZ3z7wJn6dnxhtgG03vVcX5z-vxP7UygwTfXwYddF-wcP5xMSEGjl3rZc3_hy-jvFZYngX8eB5Sf5sPhb4Ncoocg6JiDUnT74cQpynBHDnf_o9MSWOHTW1O8M1c6r-i6gP2AgPJSFT_o0SCWF6TSazLCtY0pRg/w378-h224/blogtouch_picture_9d39fcb7_b207_cbdd_14a6_ed00f0f81611.jpg" width="378" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po kolejnym biegowo roku bez fajerwerków <b>wychodzę mądrzejsza o kilka przemyśleń</b>:</div><div style="text-align: justify;">- nie da się prowadzić kilku bitew na raz (jak się dzieje w życiu zawodowym lub rodzinnym, to w bieganiu nie ma co liczyć na cuda);</div><div style="text-align: justify;">- gdy ciało daje sygnały to trzeba zwolnić i nie cisnąć na siłę (ważna jest droga);</div><div style="text-align: justify;">- być może życiowa forma już była, a teraz trzeba się cieszyć z tego, że wychodzę i biegnę i to w sumie wystarczy by przewietrzyć głowę i płuca;</div><div style="text-align: justify;">- jak nie życiowki, to inne projekty biegowe mogą dawać przyjemności. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W nawiązaniu do ostatniego przemyślenia wróciłam na trasę Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej i pod koniec roku udało mi się pokonać kolejne jej odcinki. Podoba mi się przemierzanie czerwonego szlaku wokół Warszawy. Bieganie lasami, polami i osiedlami ma walor turystyczny i generalnie nudy nie ma. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>U progu 2024</b> roku jestem ostrożna z planami. Oczywiście, nadal mam chęć zbliżenia się do swoich czasów z życiowej, bo te są mocno przestarzałe, ale zdaję sobie sprawę, że może to nie nastąpić w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Wiem jedno - chcę biegać, rowerować - chcę być aktywna, a gdzie mnie to zaprowadzi to się zobaczy. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W tej chwili rozpoczęłam treningowo cykl Zimowych Górskich Biegów w Falenicy i mam pakiety na Półmaraton Warszawski w marcu i Półmaraton w Białymstoku w maju. O ile będę w stanie chciałabym jeszcze pobiec inne półmaratony asfaltowe w ramach Korony Półmaratonów Polskich w lokalizacjach sentymentalnych dla mnie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Będę kontynuować przemierzanie biegiem krwawej pętli wokół Warszawy, a latem zdecydowanie przesiądę się na rower i wybiorę z mojej przepastnej listy projekty do zrealizowania. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Poprzedni rok to mój wielki powrót do jogi. Raz w tygodniu praktyka w grupie, często też rozkładam matę w domu. Czuję, że dobrze mi to robi.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Triathlon ze względu na obawy open waterowe póki co odpada. Nie jestem w stanie opanować paniki podczas pływania w wodach otwartych. Może na otarcie łez pojawię się na duathlonie w Makowie Maz., bo lubię klimat tej kameralnej imprezy, a i mam tam co poprawiać na trasie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kolejne 366 dni, kolejne możliwości. Zobaczę dokąd rok 2024 zaprowadzi. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-91807177314258668812023-10-29T18:18:00.008+01:002023-11-27T16:56:05.031+01:00 jak urozmaicić wybiegania czyli etapowo biegam wokół Warszawy<div style="text-align: justify;">Brakuje mi biegowych wyzwań i szwendania się po okolicy, a i chciałabym urozmaicić sobie weekendowe wybiegania, więc wymyśliłam <b>zdobycie na biegowo etapami Obwodnicy Turystycznej Warszawy</b>, której trasa mierzy ok. 209 km. Oznacza to, że przemierzę w czasie wybiegań po czerwonym szlaku trasę od Zaborowa pod Kampinosem przez Górę Kalwarię aż do Modlina.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_61c9_2624_edb8_30bf" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaBI-zNEBD8c4TfuJAJxGURE_oVPZJ3tnjOL7sDEL6yzJy2VaPaD2Rpm965xZdzrN7BdJVlmxe02qNBC7fqbOiey2iGJ" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /><i style="text-align: center;"><br /></i></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: xx-small;">Przebieg czerwonego szlaku PTTK Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej; dystans ok. 209km </span></i><i style="font-size: x-small;">- mapka z pttk.pl/mazowsze</i></div><div><i style="font-size: x-small;"><br /></i></div><br /><div style="text-align: justify;">By domknąć pętlę wokół Warszawy i <b>odhaczyć sławetną tzw. krwawą pętlę</b> (jak twardziele nazywają 250 km trasy wokół stolicy) dokręcę odcinek po Kampinosie rowerowo z Zaborowa do Modlina, ale to pewnie na finał.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_4e_e445_f21a_7de2" src="https://lh6.googleusercontent.com/n0jKPKxYjyX8py4covXhqeTQwwrZE2x89HcgnesSG_QzpkgckFpld1LFKbj_4CrKbHE" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Przebieg krwawej pętli wokół Warszawy; dystans 250km - mapka z velomapy.pl</i></font></div></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">Podzieliłam sobie trasę czerwonego szlaku na trzynaście odcinków po ok. 10-19 km, a na deser będzie czternasty rowerowy o dystansie 41 km. Oto one:</span><div><ol><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Pogorzel - Wiązowna (17km)</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Wiązowna - Międzylesie (10 km)</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Międzylesie - Rembertów (11km)</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Rembertów - Nadma </span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Nadma - Nieporęt</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Nieporęt - Chotomów</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Chotomów - Modlin</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Modlin - Zaborów (etap rowerowy; poza czerwonym szlakiem jako dopełnienie pętli)</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Zaborów - Podkowa Leśn</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Podkowa Leśna - Antoninòw</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Antoninów - Zalesie Górne</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Zalesie Górne - Góra Kalwaria </span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Góra Kalwaria - Otwock Wielki</span></li><li><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Pogorzel - Otwock Wielki (13km)</span></li></ol><div>Przy podziale trasy na odcinki przyświecała mi logistyka, rozpoczęcia/zakończenia i dotarcia na kolejny etap. W każde z tych krańcowych miejsc można dotrzeć komunikacją lub autem.</div><div><br /></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><u>Etap 1/13, zaliczony dn. 22.10.2022</u></span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><u><br /></u></span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Na pierwszy ogień poszedł odcinek <b>Równiny Garwolińskiej z Pogorzeli Warszawskiej do Wiązownej, na ul. Podkowy</b>. Las wystąpił swojej najpiękniejszej jesiennej szacie. W oczach mieniły się żółcie i pomarańcze. </span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_94d0_c75f_91d0_f915" src="https://lh6.googleusercontent.com/xUaNO6GOgssReEv-KydbeVYNKIalGqtEYJDoZ5bCcWjQ6J4k92Ml2GNgmnZNXkgAmHc" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><i style="font-size: x-small; text-align: center;"><div style="text-align: center;"><i>Między Pogorzelą a Otwockiem - fot. własna </i></div></i></div><div><i style="font-size: x-small; text-align: center;"><br /></i></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Trasa głównie leśna, chwilami ciut zagmatwana przy Górze Meran w Otwocku. Była też skucha nawigacyjna w Teklinie. Poza tym dość dobrze oznaczona, nawet w lesie. </span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Po drodze można spotkać mazowieckiego Bartka czyli dziś już pomnik przyrody. Dąb, który kusi by choć na chwilkę do niego przytulić się i czerpać energię. </span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_7c27_6033_386a_df5f" src="https://lh6.googleusercontent.com/Bl8jogpp2lFU2c92kmG3rX3LRmau4UstJNYBZ9FScBe1N1wHAu7wG4w_L3i0EJBHYI0" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><i>Mazowiecki Bartek - fot. własna </i></span></font></div></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Największe „wow” tego odcinka to zdecydowanie odcinek przy Mieni i przeprawa przez drzewo, by skrócić spory etap przez środek Wiązownej. </span></div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_9352_bf8_a681_228c" src="https://lh3.googleusercontent.com/ykurBBYh7FgiqQHRpJ1v9z0SmVjVw_Slsbxpbs9MAqf8fKCXs8wi8dE6jDDrki350f0" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Skrót do starego przebiegu czerwonego szlaku w Emowie nad Mienią </i></font><i style="font-size: x-small;"> - fot. własna </i></div></div><div><br /><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Następnym razem zaczynamy w miejscu dzisiejszego finiszu, czyli w okolicach Majalandu i biegniemy do dalej. </span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><u style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Etap 2/13; zaliczony dn. 26.11.2022 </u></div><div><u style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></u></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Zgodnie z planami jako drugi pod lupę (i stopę) poszedł o</span><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">dcinek kolejny czyli <b>z Wiązownej ku Starej Miłosnej</b>. Z powodu krótkiego dnia został skrócony do 10 kilometrów i finisz biegu przypadł na Międzylesie. Innym razem nadrobi się brakujące cztery kilometry w drodze ku Zielonce. </span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Podsumowanie etapu: odsłona krwawej pętli w wersji zimowej i w sumie same leśne ścieżki i dukty. </span></div><div><br /><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_ec46_baa6_1505_9741" src="https://lh3.googleusercontent.com/YIJU5ybuhrlgP-rASmyP3pwT4RqfOFZ9y1akpZVbVp_IViiV0ZkihnHx8cGR5lM2H5s" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Równina Garwolińska - fot. własne</i></font></div><div><br /></div>Szlak po minięciu obwodnicy wije się ciut w Zagórzu i miesza z innym w kolorze żółtym. Zgubiliśmy się tam trochę, mijając jedno z wybrzuszeń tracka. Miejsce to wybitnie lubi nasze zagubienia, bo już drugi raz ciężko było nam odnaleźć poprawny przebieg czerwonego. Nic to, oby <b>Równina Wołomińska,</b> na którą wbiegaliśmy z Garwolińskiej więcej takich zagadek dla nas nie miała. <br /><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img height="400" id="id_b1e5_d90d_1ac8_eecd" src="https://lh5.googleusercontent.com/dBJD_tKifMprHJYBV1IVcg9eUZ2_IBGOwaXo8YrbmmQbkN5s5JAlYFkUMOaEyFc89C4=w300-h400" style="height: auto; width: 300px;" width="300" /></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Równina Wołomińska - fot</i>. <i>własna</i></font></div></div><div><br /></div><div><u style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Etap 3/13, zaliczony dn. 29.10.2023</u></div><div><u style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></u></div><div>Projekt się ciut czasowo omsknął, co nie znaczy, że o nim zapomniałam. Przeżywam powrót na trasę Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej znowu w jesiennym wydaniu. A warto być teraz w lesie, oj warto. </div><div><br /></div><div>Startuję <b>w Międzylesiu</b>, czyli od kropki (wyznacza początek/koniec szlaku), ale tej nie znajduję. Na początku wśród zabudowań, trochę lasem, trochę przy lesie, aż w końcu osiągam najwyższy punkt dzisiejszego odcinka - tj. Barciuchę i do Traktu Brzeskiego przemieszczam się po wydmie. </div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_43ad_3a83_1eda_7e0b" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaDVJDtjXUq4SpUhl9IKk2PvJ91IS5hxv3bmdGOb2ioZr-LHFmapCh0o0-aBnZE4UBiU8W0sR3sKykl8zIPf1obErNHVZg" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: xx-small;">Oznaczenie szlaku w Międzylesiu u. Trzykotki - fot. własna</span></i></div><div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;"><i><br /></i></span></div>Po przekroczeniu trasy nr 2 <b>w Starej Miłosnej</b> czeka na mnie dość długa prosta wzdłuż wydmy, tym razem biegnę dołem. Jesienne kolory lasu zachwycają, więc nudy nie ma truchtam byle do przodu. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_ff63_20a0_e2bb_e58a" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaBP9bAAC_TBsqkpmuv6YHBCW_T2-EIszfYj7r5j60g9fr67Vad5kbqTOIbZ3QG7aeSH2Fc29HgYx74f4l1k87X3x2_m" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><i style="font-size: x-small; text-align: center;"><div style="text-align: center;"><i>Oznaczenie szlaku, Stara Miłosna ul. Mazowiecka - fot</i>. <i>własna</i></div></i></div><div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;"><i><br /></i></span></div>A po drodze do Lasu Sobieskiego taka niespodzianka - kierunkowskaz na popas. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_a2ee_c5c9_d28e_aa" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaCwM57VgJFBgTy0FyKov88CQcvNYUMAvBadB3_qCT2-Pwf5Vt4yfAmn7wcNobEef3AITuP6n83wIHhF2nZaQ2sdIe2AVw" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;"> fot</i><span style="font-size: x-small; font-style: italic;">. </span><i style="font-size: x-small;">własna</i></div><br />W pewnej chwili ścieżka skręca w lewo, przemierza jedną wydmę i prowadzi prosto na szczyt kolejnej, a ścieżka prowadzi ku kamieniu Piłsudskiego. <br /><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_d10_39f5_69a5_471" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaDZyOwR2DR_R2u6_6VDOa9RCJ2GZXw0-ap9fU84P8YA8fatLqfV5dSrHm0TpHunatJyPZ8V14CFqP2hC_DGgkueLBKK" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;">Kamień Piłsudskiego - fot</i><span style="font-size: x-small; font-style: italic;">. </span><i style="font-size: x-small;">własna</i></div><br />Dalej szlak prowadzi przez szeroki dukt Lasu Sobieskiego.<br /><br /><div style="text-align: center;"><img height="400" id="id_b179_313c_41aa_9702" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaCWyhQQTq6on815G1dmlbnVkmsn5ZSLWgeOKBjhR86Rx6NupMN10Ms0EYa1vopC1Tkyi44WMohflbs3TtfSsoHYiLaz2w=w300-h400" style="height: auto; width: 300px;" width="300" /></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;"><i>Kadr dnia, widok Lasu Sobieskiego</i><i> - fot</i></span><span style="font-size: x-small; font-style: italic;">. </span><i style="font-size: x-small;">własna</i></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Okrąża się oczko wodne szerokim łukiem i mija podbiegowo i zbiegowo kolejne wydmy by wybiec na kapliczkę przy ul. Korkowej. </div></div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_ca56_49df_3670_626" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaAfVQk02TDHV69u3oakgC8d6xKSegIP5uqwCV3tG1YZ_k7IAmeqXpukOLp-AqjBNEVgPHku1miZDmuvxvXk_We6IS55uA" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: xx-small;"><i>Kapiczka przy ul. Korkowej -</i></span><i style="font-size: x-small;"> fot</i><span style="font-size: x-small; font-style: italic;">. </span><i style="font-size: x-small;">własna</i></div><br /><div style="text-align: justify;">Dalej szlak przebiega lasem i w końcu wbiega się w osiedla Nowego Rembertowa. Oglądając przebieg trasy zastanawiam się po co prowadzi uliczkami, bo spokojnie mógłby prowadzić skrajem lasu do ul. Marsa i tamtędy też można dotrzeć do przejazdu kolejowego. Nic to, miałam wycieczkę między domkami aż pod kosciół. Sporo tego odcinka biegłam na czuja i wg tracka z zegarka, bo etap "wśród cywilizacji" jak na moje oko pozbawiony jest oznaczeń szlaku. </div></div><div><br /></div><div>Finał tego odcinka przy stacji <b>PKP Rembertów</b>. </div></div></div></div><div><br /></div><div><u style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Etap 4/13, zaliczony dn. 20.11.2023</u></div><div><u style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></u></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Znienacka przeskoczyłam na drugi koniec dotychczas obieganej trasy <b>do Pogorzeli Warszawskie</b>j i ruszyłam <b>ku Wiśle do Otwocka Wielkiego</b>. Listopadowe dni są krótkie to raz, a dwa nie czułam się na siłach by dotrzeć aż do mostu jak to miałam początkowo w planach. Wystarczyło 13km. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Trasa przez ponad pięċ kilometrów prowadzi czerwoną drogą przez las. Miejscami trafiałam na kałuże i sporo błota, ale chociaż nie było piachów. Ot, uroki listopada. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_740a_2252_d423_9851" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaBhZ8tIjkcdiPZMgiz6McXdGGksSWvgH7W94OEuAgUHnM6K4a-29DhE_DdZNaPTd1ForHELnISvUyLBIB9iY1OsxR6I" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Od stacji PKP Pogorzel Warszawska rozpoczynam przeprawę Doliną Środkowej Wisły. Niby płasko jak na stolnicy, ale już na początku odcinka mijam Białą Górę i bunkry z czasów II wojny światowej. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_1a8a_733d_a60e_e4b3" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaDsHtqgJR9xdjbDe6kvD2GyZxr1kxI5S3o-0znrHvuvuzJDw1WZmRKuOyh9fKleacMrd72ETP4gkKmgg1pL-HZdqF68Hg" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><br /><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Przed samym Janowem postój na podziwianie Czarnych Jeziorek i foto. Przy samej drodze jest widoczne jedno. Bardzo urokliwe i magiczne o każdej porze roku. To piąty kilometr trasy. Zaraz za tym miejscem ceglana droga zmienia się w Betonkę i z lasu prowadzi do cywilizacji. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_a6ca_6abf_8b1f_a31" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaD-fbNetSV9-zixJit1E2yI900M7bvYlntqvW5foEHuRvAFjLMfHDMsiI_kY7No7OX7vDx0mqKjjX7bVyodF6R2m5hmFw" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Szlak w Mazowieckim Parku Krajobrazowym oznaczony chyba na świeżo. Ciężko by było się zgubić. Znaczniki na drzewach widoczne z daleka. Ten luksus kończy się w Janowie, gdzie oznakowań jak na lekarstwo lub trzeba wypatrywać wyblakłych na słupach. Podobnie dalej. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Etap między Janowem a Otwockiem Małym wiedzie przez pola, typowa droga donikąd. Za nieogrodzonymi szklarniami można mieć obawy, że wbiega się komuś na plac lub że pogonią jakieś Burki. U mnie obyło się bez przygód. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_600e_596b_7271_1f1d" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaBmKAdv-oaTof3IFxGDT4Dje90XIMJp-pwKCk2Ad0yQUqmKcxerTRmjWtLvSEH-0CMExcBTRS-iI9UjgwJ-J-cfjcUx" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><br /><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Po przemierzeniu trasy 801 rozpoczyna się etap chodnikowo-uliczny, najmniej ciekawy, szczególnie gdy wszyscy wracają po pracy do domu, a tak trafiłam. Szczerze jednak mówiąc można ciut podgonić tempo po wolniejszej przeprawie w leśnym błocie. Tyle plusów :)</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_c49e_1184_e625_fff2" src="https://lh3.googleusercontent.com/drive-viewer/AK7aPaDfufcIIbKbuUw9D4JRWVxWzoxo_Pdf_YBWjjYaYn0LoRQ5D-OChisFaaacOmB0D5rpmGDsxeyLA-69vEMZCEDbd-hBpQ" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><br /><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Za zabudowaniami Otwocka Wielkiego kończy się chodnik i do Nadbrzeża piechurom/biegaczom zostaje pobocze. Ku Kępie Nadbrzeskiej, gdzie wiedzie trasa dalej lepiej chyba nie jest, ale to do sprawdzenia. Być może następnym razem. </span></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-50562651356357924042023-01-06T21:13:00.000+01:002024-02-11T21:18:47.012+01:00Zimowe Biegi Górskie 2023 czyli łapię bazę w pierwszym kwartale<div style="text-align: justify;">To moje dziesiąte zawody w ramach Zimowych Górskich Biegów w Falenicy. Lubię ten cykl, bo tam zadebiutowałam swoje starty w biegach długodystansowych. Poza tym wydmę mam prawie za miedzą, mogę sobie tam pobiegać niezależnie od zimy i zawodów. Kocham i nienawidzę wysiłek, jaki towarzyszy pokonywaniu trasy biegowej na pętli 3,3 kilometra z 85 metrami przewyższenia, szczególnie za zawodach, bo wtedy daję z siebie więcej. </div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Za pierwszym razem tj. w 2012/13 roku biegałam jedno okrążenie, a w kolejnych latach apetyt rósł i już w trzecim moim sezonie biegowym stanęłam na starcie falenickiej dychy. Potem zdarzało mi się wracać na dwa okrążenia i znowu na trzy. Historycznie można prześledzić moje falenickie zmagania na dwóch pętlach w poniższych tabelach wyników:</div><div><br /></div><div>Rok 2013/14</div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_c161_34df_41cd_ec16" src="https://lh5.googleusercontent.com/X0ifto2UoFGQMNL19I4cf-A_Q8z3284njHCheI0CiDHwcktcukruW4CCjpBwYxmMafU" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div>Rok 2017</div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_ce_235f_1f1e_46d8" src="https://lh6.googleusercontent.com/tSI5yET5f72qCkpx12fMg0L4-Q4_ulXdmCuLHaGxNvQxFikQg7lx5YHfG63L7GrXDIc" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /><br /></div><div><br /></div><div>Rok 2022</div><div><div style="text-align: center;"><img height="158" src="https://lh5.googleusercontent.com/0gd0pQpNWcHXzgfLr6emNVmjVXtJ3T-VZltodyYqZUy830bm_Dxev7MXU6ssDPB-GVg=w400-h158" width="400" /></div><br /><div style="text-align: justify;">W tym roku ponownie startuję na 6,6 km. Nie czuję mocy na godzinne mocne bieganie na wydmie, bo tyle zajęłoby mi pokonywanie trzech pętli. Trening około 40 minutowy na tym etapie mojej formy spełni lepszą rolę.</div></div><div><br /></div><div><div style="text-align: justify;"><b>Celem startów</b> w tym roku jest (1) mocny trening na etapie budowania bazy. Miło by było (2) złamać barierę 39 minut na tym dystansie, czyli wrócić do przemierzania okrążenia w mniej niż 20 minut. Tam już biegowo byłam. Mój najlepszy czas na trzech pętlach to 56’48 wybiegany dwukrotnie pod koniec lutego 2018 i 2019. </div><br /></div><div><b>Zawody I - 21.01.2023</b></div><div style="text-align: justify;">Na pierwszy ogień był start bez żadnych założeń. Biegłam zupełnie na samopoczucie, nie patrzyłam na zegarek. Starałam się cisnąć i wyjść ze strefy komfortu. Zimowa aura zachwycała, a ja uznałam już w czasie rozgrzewki, że mam za ciepłe legginsy. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img height="320" src="https://lh4.googleusercontent.com/kNTTwRfRyYFAneXpmHPlxDxuOQJY3vDQq-eNdIaE0Nuu-SjdCc2AKTk0PQodWkL2m2k=w298-h320" width="298" /></div><div style="text-align: center;"><i>fot. Dorota Szota, maratonczyk.pl</i></div></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Z wyniku 42’32 jestem zadowolona. Po trzech tygodniach po roztrenowaniu to dobry wynik. Forma mimo przerwy nie odeszła w niepamięć. Było mocno, a drugie okrążenie 20 sekund szybsze czyli tak jak lubię. </div><div><br /></div><div><b>Zawody II - 04.02.2023</b></div><div style="text-align: justify;">Bieg taki se, bo z katarem jak wodospad. W tygodniu poprzedzającym bez wybieganych kilometrów. Na wydmie wyszedł duży wysiłek, a czas gorszy o minutę, ale i warunki gorsze - śnieg z piachem i ziąb. Nic to. Nawet najgorszy trening jest lepszy od żadnego, jak mówi trener. Za miesiąc kolejne zmaganie na wydmie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_20b8_55d1_553d_c63a" src="https://lh4.googleusercontent.com/GOLegu75I1JaeLqG-111tpjCh_TTZygg-Wss8lvLJIi5an5l33O2leDnLbjAHA4DXEU" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i>Mój samotny finisz, fot. Robert</i></div><b style="text-align: start;"><div style="text-align: justify;"><b style="text-align: start;"><br /></b></div>Zawody III - 04.03.2023</b></div><div style="text-align: justify;">Po miesiącu bez przerw w bieganiu ten start musiał się udać. Czas 41’42 ucieszył mnie, a jeszcze bardziej cieszyło poczucie mocy. Mocno napierałam pod górę, a była też siła na przyspieszanie na odcinkach równych. Warun do biegania pomagał. Chłodek robił robotę, a dość ubity piach ułatwiał wybijanie. </div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_1db9_3211_c61e_c39b" src="https://lh3.googleusercontent.com/q6AoNWGTQfOvNGNmQYZQ0VSe2hfAoivJfwsrhvaVkmxSVih8s6dNnY6gbYySoQCV2To" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i>fot. Dorota Szota, maratonczyk.pl</i></div><div><div style="text-align: center;"><i><br /></i></div><div style="text-align: justify;"><b>Podsumowanie</b></div><div style="text-align: justify;">Na trzech startach się skończyła moja przygoda z falenicką wydmą AD 2023. Z powodu złego samopoczucia nie dobiegałam finałowego sratu cyklu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLBmAppYtEDRKqxzQqKKEjN762XVruVTpskGgRvdAslBEN0Id5M5Dz6YHXt63DVNgX5WNn2CA0E86A_MF-wK0om1FLP0khjtWaREEBpiOzvHSggM0tJvpukbdGw_X8GqE5zdKbBMVw141qDcuQ2yR7cPpmdeJJAPt5hFsAgW4wQxVvwsPT3jni7JuhW38/s532/Clipboard01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="110" data-original-width="532" height="83" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLBmAppYtEDRKqxzQqKKEjN762XVruVTpskGgRvdAslBEN0Id5M5Dz6YHXt63DVNgX5WNn2CA0E86A_MF-wK0om1FLP0khjtWaREEBpiOzvHSggM0tJvpukbdGw_X8GqE5zdKbBMVw141qDcuQ2yR7cPpmdeJJAPt5hFsAgW4wQxVvwsPT3jni7JuhW38/w400-h83/Clipboard01.jpg" width="400" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Kończę zimę z czasami falenickimi na poziomie moich biegowych początków. A to nie jest poziom do domy. Nie udało się nawet zbliżyć do czasu okołożyciówkowego. Powodem tego stanu rzeczy był ponownie niski poziom żelaza i ferrytyny. Rozjechałam się do tego prolaktynowo, a mocniejsze treningi ani mojemu ciału nie pomagały, ani nie były dla niego możliwe do przyjęcia. Nic to, najpierw trzeba się ogarnąć zdrowotnie, a dopiero trenować.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-38709150432427264822022-10-09T20:52:00.003+02:002022-11-05T17:39:32.590+01:00lato, o którym już chcę zapomnieć, czyli więcej nie biegam niż biegam<p style="text-align: justify;">Czas zebrać myśli i podsumować letnie miesiące. Jakoś nigdy szczególnie dobrze nie biegało mi się w wakacje, ale to co się dzieje w tym roku, to przechodzi ludzkie pojęcie. Mam wrażenie, jakby kłody rzucane mi były pod nogi. Starałam się od lipca wrócić do planu treningowego, serwowanego przez Szefa, ale co z trzy tygodnie idzie już dobrze, to dopada mnie niemoc, zmęczenie i przytłacza codzienność. Rytmu treningowego nie ma w moim życiu za grosz, co zacznę, to coś...</p><p style="text-align: justify;"><u>Czerwiec - wybiegane 96km</u></p><p style="text-align: justify;">Po kwietniowej Ultra Wysoczyźnie w Elblągu, którą uważam za sukces roku, nie dowiodłam sił i motywacji do maratonu Rzeźnika. Z jednej strony wiem, że długo regeneruje się po dystansach okołomaratońskich, a z drugiej życie rodzinne dowaliło fajerwerki i w dzień startu w Bieszczadach jedyne co miałam ochotę zrobić, to zostać na kwaterze, a nie dać sobie w kość na trasie. </p><p style="text-align: justify;"><u>Lipiec - wybiegane 95km</u></p><p style="text-align: justify;"><b>Zaczęłam biegać z planem i celem</b>, jakim jest bieg na dystansie 10km w październiku jako test formy i chrapka by zbliżyć się do życiówki na tym dystansie (czas 51’44 z czerwca’17). Zaczęłam dobrze, były cztery tygodnie w ryzach i się rozjechało… Głowa zaprzątnięta czym innym i serca do biegania już nie starczyło.</p><p style="text-align: justify;"></p><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_8ee6_eba2_c5be_c53a" src="https://lh5.googleusercontent.com/UgL72x0VI3gyPVKaiI2EGXS6smpdkrmKsTI_crMb8bSU1rZ8-yZAZxPEYX-wKT3z-aI" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip=""></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">Czasem biegowe buty wcale nie są na stopach :) fot. archiwum własne</span></i></div><p></p><p style="text-align: justify;"><u>Sierpień - wybiegane 55km</u></p><p style="text-align: justify;">Tropikalne upały organiczają ciut możliwości wyjścia w ciągu dnia, natłok w pracy i sprawach rodzinnych dociska mocno, co powoduje, że nadal częściej zostaje na tarasie niż wychodzę przewietrzyć buty biegowe. </p><p style="text-align: justify;">Gdy 20 sierpnia zerknęłam na kalendarz biegowy i okazało się, że biegam regularnie aż raz(!) w tygodniu, przeprowadziłam ze sobą poważną rozmowę o priorytetach i od razu… wyszłam biegać. Wymówki czasowe, pogodowe i zmęczeniowe odeszły w dal, a w nogi weszły kilometry. Jednak nie na hurrra, tylko na spokojnie i z kontrolą tygodniowych przebiegów. Biegan wg zadań od trenera, ale prowadzę własne godzinowe statystyki aktywności, które często odpowiadają mi na pytanie: czemu jestem zmęczona? </p><p style="text-align: justify;"><br></p><p style="text-align: justify;"><u>Wrzesień - wybiegane 86km </u></p><p style="text-align: justify;">08.09.2022</p><p style="text-align: justify;">Wrócił rytm zajęć na pływalni, zatem łatwiej o wychodzenie biegać bez wymówek, bo zostają na te treningi tylko określone dni. To dobrze mi robi. Motywacja z pogadanek ze sobą z sierpnia ciągle żywa, a i Bieg z Radością jako test formy coraz bliżej.</p><p style="text-align: justify;">18.09.2022</p><p style="text-align: justify;">Nie chcę zapeszać, ale bieganie mi „idzie”. Oprócz jednego weekendu, gdy zostałam w pieleszach i odpuściłam, to nie ma gadania i robota (zadania biegowe od trenera) się robi. Analizując tempa i czasy, widzę, że forma jest podobna do lipcowej, a biorąc pod uwagę sierpniową dziurę w moim bieganiu to jest nie najgorzej. Realnie jednak podchodząc do celu, jaki wyznaczyłam sobie na październikową dyszkę, to <b>na zbliżenie do życiówki na tym dystansie szans nie mam</b>. Jeśli wybiegam mniej niż 55 minut to będzie dobrze. Wszystko, co będzie mniej uznam za bonus. </p><p style="text-align: justify;">30.09.2022</p><p style="text-align: justify;">Znowu mi wypadł tydzień biegania, jednak w ferworze przygotowań do rodzinnej uroczystości i przed urlopem zwyczajnie wolałam zostać w domu i odpocząć niż gnać kilometry po okolicy. Zaraz po tym urlopowo wszedł rytm biegań i długich spacerów. Nie uratowało to formy, ale zapewniło mniejszy ewentualny zgon na trasie dychy zapewne.</p><p style="text-align: justify;">09.10.2022</p><p style="text-align: justify;">Nie będę ukrywać, że nie martwiły mnie letnie przerwy w bieganiu. Wolę jak jest lekko i przyjemnie, a nie górzyście i z mozołem. Jednak po przeczytaniu, że nie tylko mnie dotykają chwile zwątpienia i zmęczenia (biegowych blogerów również) i że tydzień wolnego nie zabiera aż tyle wydolności by rwać z głowy włosy - jestem spokojniejsza. Oczywiście dobrego one nie przynoszą, ale w końcu amatorzy nie samym bieganiem żyją. Taki los :)</p><p style="text-align: justify;">Z tą myślą wystartowałam w Biegu z Radością i <b>pokonałam 10km w 57’30</b> z tętnem średnim 179 uderzeń/min. Jest wyjście do pracy zimą. Uważam to za sukces, treningowo długie odcinki biegałam 45sek/min dłużej, a tu udało się utrzymać tempo 5’45 na całym dystansie.</p><p style="text-align: justify;"></p><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_6216_214d_3603_d2bb" src="https://lh5.googleusercontent.com/pXh8dhr3vg94YPR1zYkUI7gUDKlmo5xt81tmDjGsu903ZEiwh3C--2vP84yjGl3cFn8" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip=""></div><br><div>Rok wcześniej w Biegu Marszałka wróciłam do biegowego przedszkola z przekroczoną godziną, na kanwie tego wyniku rozpoczęłam bieganie na tętno. Wiosną wzbiłam się na poziom wydolności 45 i choć obecnie jeszcze bywam dwa poziomy niżej, to wiem, że to kwestia czasu, że dogonię formę nie tylko z wiosny, ale z lutego 2019, kiedy to zdecydowanie byłam najszybsza.</div><p></p><p style="text-align: justify;"></p><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_7f4b_387c_1ec7_e670" src="https://lh6.googleusercontent.com/IxEz7vB703G9DNDiE0p6qZiw0htYlEUJEloECoAqn2TGAj3tr9bDiFOEtMOEXhPJ7sM" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip=""></div><br>Jednym słowem - po roku szurania można zacząć planować nowy sezon z apetytem na życiówki.<p></p>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-30920138935769250222022-05-29T18:58:00.003+02:002022-10-19T14:51:39.703+02:00pomiędzy startami czyli osiem tygodni by formy nie zepsuć, a poprawić, wzmocnić<div style="text-align: justify;">W związku z tym, że kwetniowe 52 km pod Elblągiem miały być rozgrzwką przed kolejnym startem na tym dystansie, tj. Maratonem Rzeźnika w Bieszczadach z przewyższeniem 2.250 m, to przygotowania trawają dalej. </div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;"><b>maj 2022</b></div><div style="text-align: justify;">Odpoczynek po Ultra Wysoczyźnie zahaczył o majówkę na Podhalu, więc regeneracja przebiegała dość aktywnie. Biegania było niewiele, ale za to spacerów górskich sporo: odwiedzona Rusinowa Polana, Kopieniec, Tarasówka, a także Dolina Białej Wody. Panoram Tatr skompletowałam kilka - wygrywa ta:</div><div style="text-align: justify;"><br></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeGVUXMoiyf1WMJZ3eYUzZ8Vd2m-0CEYWHgGqbsQFdfLz73-Rp00_BVhmWLADXNoM1uA9sawwHMYQnX-yYPDRux4dUgjop92-IlVDWJoyyQdIgzc0aL_e4ntL7t1-sftGVu9wCE8tBzz-2NmkpAxQdVsWtPAPPY68K9_ivqd8WhOgHpIwWJp1e50Bw/s2048/282472676_558615288954522_5389041268281909789_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeGVUXMoiyf1WMJZ3eYUzZ8Vd2m-0CEYWHgGqbsQFdfLz73-Rp00_BVhmWLADXNoM1uA9sawwHMYQnX-yYPDRux4dUgjop92-IlVDWJoyyQdIgzc0aL_e4ntL7t1-sftGVu9wCE8tBzz-2NmkpAxQdVsWtPAPPY68K9_ivqd8WhOgHpIwWJp1e50Bw/s320/282472676_558615288954522_5389041268281909789_n.jpg" width="320" id="id_f1a1_bad2_7231_21e2" style="width: 320px; height: auto;"></a></div><i><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">Panorama Tatr z Tarasówki (Małe Ciche) - fot. własna</span></i></div></i><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Wydawało mi się, że po chwilowej odsapce wrócę do kilometraży tygodniowych bliższych 40 km, ale jednak życie zweryfikowało te ambitne plany. W majowe tygodnie biegałam między 21 a 26 km. Było regularne pływanie i sporo roweru, ale głowę zaprzątały też rodzinne sprawy, a to zawsze hamuje moją zadaniowość i mocno stresuje, a to z kolei wpływa na regenerację i możliwości ciała. </div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Fajnie było wyjść w jedną z sobót na krótką przejażdżkę rowerową, a wrócić po 60km do domu, ale gdy odpoczynek po takiej wycieczce trwa do wtorku, to jednak trzeba brać poprawkę na całokształ i nie zachetać się ani fizycznie, ani psychicznie. Moje majowe bieganie kosztuje mnie sporo wysiłku i męczy, co genialnie pokazuje fotka z 400 Parkrunu Warszawa-Praga. </div><div style="text-align: justify;"><br></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6ISVg-7GheN9C9tQZJqwozbHsg_579w5bfjhJl4J972QFVqEVJDQBI2-QANY6GS2pm86Y4GLik3jy7FRJP83-BdaL9GDPiJ8i6-WW5UNuL78fJmbH7t3rk44Sv2bdqaFqNztgTS9tXt3iD3AV5RuecjOxpJqRGQLqayWIGRUb93aLaNYFKk6tjFAw/s2048/280390105_395718282483532_6228299140016147851_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6ISVg-7GheN9C9tQZJqwozbHsg_579w5bfjhJl4J972QFVqEVJDQBI2-QANY6GS2pm86Y4GLik3jy7FRJP83-BdaL9GDPiJ8i6-WW5UNuL78fJmbH7t3rk44Sv2bdqaFqNztgTS9tXt3iD3AV5RuecjOxpJqRGQLqayWIGRUb93aLaNYFKk6tjFAw/s320/280390105_395718282483532_6228299140016147851_n.jpg" width="320" id="id_e7d5_2a39_36a4_5f43" style="width: 320px; height: auto;"></a></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;"><i>Na mecie Parkrun Warszawa-Praga - fot. Marcin.biz</i></span></div><br><div style="text-align: justify;">Wrzucam zatem ciut na luz i robię, ile mogę. Co oznacza, że średnio wybieguję po 6-8 kimometów na wyjście i jak wolę zostać w domu, to zostaję. Często zamieniam bieg na rower. Posuwam się również do ucieczki na jeden dzień na wschód. Wietrzenie głowy na Podlasiu w pięknych okolicznościach przyrody wśród kwitnącego rzepaku i Krainy Otwartych Okiennic pomaga naładować akumulatory i zdystansować się do codzianności. 30 kilometrów po wioskach i lasach z dala od zgiełku, za to w pełnym słońcu robi robotę.</div><div style="text-align: justify;"><br></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhguh6CPYmTTsH26Xy-7MGjyrLtHoAdGu0d43NWwtfxt7xJgbjnIxcBX80iVkaW7yEnCcaClPh_nap_gMkufCXALFMwlenyLmKRN8Cuex1KS3HLdTPL5sVEA6O5Me-D9TORqzj8G8xTqlgJzdJvSCCdXfOpswUg0OSUhbTc64flOCcJOG8WX37m05LN/s2048/281850382_507879661071358_4116231340696453485_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhguh6CPYmTTsH26Xy-7MGjyrLtHoAdGu0d43NWwtfxt7xJgbjnIxcBX80iVkaW7yEnCcaClPh_nap_gMkufCXALFMwlenyLmKRN8Cuex1KS3HLdTPL5sVEA6O5Me-D9TORqzj8G8xTqlgJzdJvSCCdXfOpswUg0OSUhbTc64flOCcJOG8WX37m05LN/s320/281850382_507879661071358_4116231340696453485_n.jpg" width="320" id="id_b87e_c03d_807b_811a" style="width: 320px; height: auto;"></a></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">Pole rzepaku gdzieś pod Trześcianką - fot. własne</span></i></div><br><div style="text-align: justify;">Maj kończę z wybieganą setką, 150 km na rowerze i lekkim strachem przed zakwasami po Maratonie Rzeźnika. Czerwcu, przybywaj!</div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">30.06.2022</div><div style="text-align: justify;">Czerwiec przybył, jednak mimo zakusów na bieganie w Bieszczadach nie stanęłam na starcie w Cisnej. Przez maj przetoczyła się rodzinna batalia zdrowotna i odbiło się to na bieganiu. W czerwcu wcale lepiej nie było. </div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Pierwszy raz w dzień zawodów po przebudzeniu się nie miałam ochoty iść na start. W takim stanie psychicznym i na niedotrenowamiu mogłam doprowadzić się tylko do cierpienia na każdym kilometrze. Uznałam, że nie chcę sobie tego robić. Zostałam. Sen był lepszym rozwiązaniem na ten poranek 16 czerwca niż bieganie. Nie żałuję tej decyzji. Nie jestem robotem. Rzeźnik poczeka lub nie będzie musiał. Zobaczę, gdzie życie zaprowadzi. </div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-11125647781607041982022-04-24T21:07:00.000+02:002022-05-29T21:07:29.274+02:00wspaniale poczuć biegową moc czyli Ultra Wysoczyzna na piątkę z plusem<p style="text-align: justify;">To był fantastyczny weekend. Znowu w drodze, znowu ze znajomymi, znowu z zawodami. A na dodatek w okolicach Elbląga, czyli prawie jak u siebie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRjvCt1n2TGEKy_1j-Ghy8kD4G3AOSCSbhKO0HngIK_ASXon53DEf_O8nTiBgIX52j3dbmvGvPAQn25QRuALg4nk28kMX0I6ycQOUtLp8GcXDAzqgubxb4V_yBw5IRVmwF4q82LIZOSwoMohcgaQnGBvqJADkH6EPD-TW82YEVuZfXeGW8qrMfgqFh/s2048/283685678_1067639490777448_8876833753668364398_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="240" id="id_84eb_3fd8_c3a1_4275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRjvCt1n2TGEKy_1j-Ghy8kD4G3AOSCSbhKO0HngIK_ASXon53DEf_O8nTiBgIX52j3dbmvGvPAQn25QRuALg4nk28kMX0I6ycQOUtLp8GcXDAzqgubxb4V_yBw5IRVmwF4q82LIZOSwoMohcgaQnGBvqJADkH6EPD-TW82YEVuZfXeGW8qrMfgqFh/s320/283685678_1067639490777448_8876833753668364398_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><i style="font-size: small; text-align: center;"><div style="text-align: center;"><i>Widok na Katedrę w Elblągu - fot. własna</i></div></i><p style="text-align: justify;">Na wieść o imprezie na Wysoczyźnie Elbląskiej aż zaświeciły mi się oczy i nie było opcji bym nie wystartowała. Niestety dystans, który najbardziej zachęcał to 52 km ze startem w Tolkmicku i metą w elbląskiej Bażantarni, bo mniejsze (12 i 25 km) zakładały pętle tylko po lesie przy mieście. Uznałam, że będzie to doskonała próba przed powrotem na ponadmaratońskie dystanse i na zawody w ogóle. Ostatni mój start na dystansie długim to było 65km w Innsbrucku we wrześniu 2020 roku, potem nastąpiła przerwa w moim trenowaniu i nie było sensu kusić się na poważne bieganie. Generalnie odpuściłam i dopiero w grudniu 2021 udało się wziąć biegowo w garść.</p><p style="text-align: justify;"><b>Na starcie na Rynku w Tolkmicku stałam raczej niewyraźna i spięta</b>. Niby to miał być bieg treningowy, jednak uzgodniłam sama ze sobą, że warto by było przynajmniej godzinę z dziesięciogodzinnego limitu urwać. Uznałam, że zobaczenie ósemki z przodu to będzie sukces. Zupełnie nie wiedziałam, czy mój plan „biegania na czuja" się sprawdzi, co przyniesie trasa i dystans.</p><p style="text-align: justify;">Starałam się zacząć spokojnie, co w gronie dwustu biegaczy na starcie łatwe nie jest. Już na drugim kilometrze zostałam na szarym końcu stawki, bo mocno pilnowałem by nie biec szybciej niż tempem 6’30/km. Bycie na końcu zupełnie mnie przeraża, gdyż na dystansie 52km to nie pierwsze kilometry decydują o kolejności na mecie. Robiłam swoje. Powoli i do przodu. Kto wyprzedzał na trasie, ten wie, o czym mówię.</p><p style="text-align: justify;"><b>Podzieliłam sobie trasę na odcinki po 13km</b> i interesowało mnie tylko, by te cztery zadania odhaczyć. Pierwszy etap minął jeszcze przed dotarciem do Kadyn na punkt odżywczy z zespołem ludowym i pierogami. Biegliśmy dość długo świetną szutrówką w lesie, potem na skarpie w Suchaczu czekał nas widok na Zalew Wiślany.</p><p style="text-align: justify;">Kolejne kilometry wiodły lasami i polami na skrzyżowanie wśród pól w Próchniku, gdzie rozpoczęłam czwarty etap z lekkim kryzysem wśród alei ze starodrzewiem i jemiołą w Pięknym Lesie. Trzy kilometry lekko w dół dały mojej głowie popalić. W nogach miałam już ponad 30 km i miałam wrażenie, jakby ta droga nie miała się skończyć. Na szczęście w końcu pojawiły się kolejne wzniesienia do pokonania i ta różnorodność terenu pozwoliła wrócić mi do względnej równowagi.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYYUcuEZ7bDFTlX7Am5nVLJ2YykMaXrbMK4-02dhO7FLv3_vTL-BidjHZErq_kNJ6MuiaNbXLmKYCfuF0D57TeC8Kn5hKkM0CTnO3KjbyA0hdlmGchXo5k5NCfJbJ4Pxcto23zdHFxURp60MjjOeJhPFn9wgcPPn4EfXbJV9drHMtjWqIIr2Wt7Sh4/s2048/280606836_734922624621820_6257973388634267136_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYYUcuEZ7bDFTlX7Am5nVLJ2YykMaXrbMK4-02dhO7FLv3_vTL-BidjHZErq_kNJ6MuiaNbXLmKYCfuF0D57TeC8Kn5hKkM0CTnO3KjbyA0hdlmGchXo5k5NCfJbJ4Pxcto23zdHFxURp60MjjOeJhPFn9wgcPPn4EfXbJV9drHMtjWqIIr2Wt7Sh4/s320/280606836_734922624621820_6257973388634267136_n.jpg" width="240" /></a></div><span style="font-size: x-small;"><div style="text-align: center;"><i>Piękny las w okolicy Próchnika - fot. własna</i></div></span><p style="text-align: justify;">W Krasnym Lesie na ostatni etap zmieniłam buty. To był zabieg kontrolowany (być może w przyszłości zajdzie taka potrzeba) i biorąc pod uwagę, że ledwo wcisnęłam stopę w moje inov8ty, to już wiem, których na przebranie nie brać. Na szczęście nie ucierpiały paznokcie, ale obtarłam sobie mocno palucha. Po blisko 40km stopy są większe niż mniejsze i zakładanie butów, które są dobre do dystansu półmaratonu, to nie był najszczęśliwszy pomysł. Nauczka na przyszłość jest.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibqM9SVEMHiFFy44Wb0HvLjFG_VCiHpSShGFNEZ2iYogtPqFQvGBgrp2ctkFQ9-0avjq15z2JNo0kpXoIsZm8vRnR2L0MazvuX2a275MtXMtTgijw7XGKrufvm0p9xry0T56Oi9qTra891qU2KtiwcMM__uW09wu15iWIToHPeb2jPgHFMLavzP6tQ/s960/283503706_761762688530646_4727603013060540938_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="213" id="id_ceea_ec4e_daeb_117a" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibqM9SVEMHiFFy44Wb0HvLjFG_VCiHpSShGFNEZ2iYogtPqFQvGBgrp2ctkFQ9-0avjq15z2JNo0kpXoIsZm8vRnR2L0MazvuX2a275MtXMtTgijw7XGKrufvm0p9xry0T56Oi9qTra891qU2KtiwcMM__uW09wu15iWIToHPeb2jPgHFMLavzP6tQ/s320/283503706_761762688530646_4727603013060540938_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: small;">Ostatnie kilometry w Bażantarni - fot. własna</i></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wiedziałam, że ostatnie 13km będzie wymagające. Znam te tereny i oszczędzałam ciut siły na Belweder, który należało zdobyć na ostatnich metrach trasy. Zaraz po przekroczeniu Fromborskiej czekał mnie odcinek z betonowych płyt na trasie GreenVelo, potem niespodziankę zrobiła mi Goplanica - jeziorko, którego nie znałam, a prezentowało się pięknie w środku lasu. Dość szybko przekroczyłam Królewiecką i niemal na skrzydłach mknęlam ku mecie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Czas, jaki zobaczyłam na zastopowanym zegarku, zaskoczył mnie mocno. Nie sądziłam, że będę w stanie zrobić 52 km z ponad 1000 metrowym przewyższeniem tak szybko. Okazało się, że całkiem dobrze taktycznie rozegrałam ten dystans, bo odcinki pokonywałam w dość podobnym czasie:</div><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div style="text-align: justify;">13 km, tj. 1/4 trasy - 1:40</div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><div>26 km, czyli połowa dystansu - 2:00</div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><div>39 km, 3/4 trasy - 2:00</div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><div>52 km, meta - 1:50</div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><blockquote style="border: none; margin: 0px 0px 0px 40px; padding: 0px; text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><div><b>Czas całości 7:29’30</b></div></div></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote></blockquote><div style="text-align: justify;"><div>Na początku dała o sobie znać świeżość, później odcinki wydłużyły się do dwóch godzin, ale było do przemierzenia wówczas sporo w górę. Końcówka dobiegana na zmęczonych nogach - tu włączyła się już głowa i tak siłą ducha i z uśmiechem na twarzy ukończyłam swoje kolejne ultra.</div><div><br /></div><div>Każdemu, kto nie zna Wysoczyzny Elbląskiej polecam te tereny i te zawody. Jest wymagająco jak w górach, jest różnorodnie, można pozachwycac się widokami i róznymi rodzajami lasu. Zalew w oddali również zachwyca. Organizatorzy (gospodarze terenu) dopinają wszystko na ostatni guzik. Warto tam być, warto tam biegać.</div><div><br /></div><div>Dla mnie ten start był powrotem na dystans ultra po 1,5 rocznej przerwie i testem formy po bieganiu "po swojemu". Jest również dobrym prognostykiem przed kolejnym wyzwaniem, jakim jest Maraton Rzeźnika. To było bieganie w Bieszczadach Północy przed bieganiem w Bieszczadach na południu.</div></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-65628273899292433272022-03-24T18:33:00.007+01:002022-05-29T17:46:13.310+02:00upadki już były, pora na wzloty czyli moje kolejne podejście do regularnego biegania<div style="text-align: justify;">Wyjście z regularnego i fajnego (jak na/dla mnie) biegania, jakie nastąpiło jeszcze w 2019 roku (podsumowanie AD 2019 <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/11/siodmy-rok-biegania-z-lotu-ptaka-czyli.html">w linku</a>), przeciągnęło się aż do jesieni 2021 roku. Patrząc na to, co było moim udziałem przez ostatnie lata, uznaję, że to pokłosie historii osobisto-rodzinnych, zdrowotnych i pandemicznych stresów (również zawodowych). W 2020 i 2021 roku głównie biegałam relaksacyjnie i towarzysko. Mowy o trenowaniu nie było, bo co wchodziłam w rytm biegania z planem, to pojawiała się niemoc. <br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Kolejny "nowy start" nastąpił przed świętami Bożego Narodzenia i mając na uwadze, że robię ten wpis 26 lutego, zdecydowanie można uznać, że tym razem się udało. Biegam! Znowu! Po 10 latach od pierwszego wyjścia na bieganie, po lekturze "P<i>od górę. Trening dla biegaczy i skiturowców</i>" autortswa m.in. Jorneta Kiliana postanowiłam <b>wrócić do biegowego przedszkola i skoncentrować się na bieganiu na tętno</b>. Rezonuje ze mnie cały czas maksyma z "<i>Pod górę</i>", że jak nie wiesz jak pobiegać, to pobiegaj wolno - to zrobi Ci najlepiej. Zrezygnowalam więc z rozpisek trenera, przestawiłam głowę z biegania na truchtanie, zaczęłam słuchać swojego ciała i zegarka, który podpowiadał wskazaniami tętna, czy dziś to nie lepiej zostać w domu. Jestem zadaniowcem, więc jak miałam w planie treningowym coś do wybiegania, to choćby skały srały szłam i realizowałam trenerskie założenie. </div><div style="text-align: justify;"><b><br /></b></div><div style="text-align: justify;"><b>Styczeń 2022<br /></b>Biegałam wolno i bacząc na tętno - to była nowość. Zapomniałam, że kiedyś potrafiłam szybciej. W tym czasie tylko raz wybiegałam dystans 10 kilometrów. Moje bieganie to były najczęściej około godzinne wyjścia z dysyansami 7-9 kilomterów. Dwa razy w styczniu zdarzał mi się mocnejszy bieg - były to starty w Zimowych Górskich Biegach w Falenicy (ukończone z czasami 43'11 i 43'36 - porównywalne z rokiem 2014, rekordy tej trasy są z 2017 roku i oscylują około 40 minut).</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhJ7-vL_T9uO9soOGlZbEiRm6GF9kiuyJqHuabkkrkeF4pG8lCOEmVTUXauxTFmsJtlSljGM9geALRDPSqtf0Ysph6Cd2Z83zh-D1sJbfw8pBppUZeA1RxANj0YDgA66xZvJGgSQDI_8P1LEEJQKLax0mfaFOOXw5yzjVE1PSYCileiVEnfALhImnEr=s1152" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1152" height="213" id="id_5d01_268b_65af_9c08" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhJ7-vL_T9uO9soOGlZbEiRm6GF9kiuyJqHuabkkrkeF4pG8lCOEmVTUXauxTFmsJtlSljGM9geALRDPSqtf0Ysph6Cd2Z83zh-D1sJbfw8pBppUZeA1RxANj0YDgA66xZvJGgSQDI_8P1LEEJQKLax0mfaFOOXw5yzjVE1PSYCileiVEnfALhImnEr=s320" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small; font-style: italic;">Jak w skupieniu zdobywam falenicką wydmę :)</span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dopiero po miesiącu regularnego biegania i setce w nogach sięgnęłam po "<i>Bieganie metodą Danielsa</i>" by wspomóc się wiedzą guru. Był to dobry moment by w biegi spokojne włączyć przebieżki, a raz w tygodniu zrobić mocniejszy akcent.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pamiętam, jak zaczynałam trening 2x15minut w tętnie progowym, nie dawałam złamanego grosza, że po spokojnym bieganiu ponad 7 minut na kilometr wykrzesam z siebie tempo niższe niż 6 minut na kilometr. Tymczasem... pierwsza seria pobiegnięta po 5'50, a druga 5'45. Wtedy poczułam, że truchtanie na tętno działa. Z szelmowskim uśmiechem wracałam do domu.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Styczeń skończyłam z wybieganymi blisko 120 kilometrami w czasie 15 wyjść. Regularnie pływałam dwa razy w tygodniu, pamiętałam o rozciąganiu. Spałam dużo i czasem ucinałam sobie drzemkę w ciągu dnia.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Luty 2022</b></div><div style="text-align: justify;">W pierwszym tygodniu lutego miła zaskoczka na trasie Zimowych Biegów Górskich w Falenicy - pobiegłam 41'46 czyli blisko dwie minuty lepiej niż w styczniu. Czułam wybieganie i na płaskich odcinkach mogłam przespieszyć. Tydzień później dane mi było zasmakować mocy przyspieszania jeszcze podczas Wieliszewskiego Crossingu na dystansie 10 kilometrów z przewyższeniami. Zaczęłam (jak lubię) wolno i spokojnie, a potem od trzeciego kilometra wyprzedzanko, które nakręca moje nogi i głowę. Kolejna sobota przyniosła czas 41'33 na falenickiej wydmie. Na tym lutowe eskcesy na zawodach kończę. Starczy :)</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhnnid5RpcZBNjcqykZIrb_olpGuBMCcEqPh6BACAyUzB4Xl428zLVPd8MBi4cdBLtW-D4bgB-0sqiuSOFoluOwkBPFbuDLSxGPNFrIpuKZYJqexgxJpYJbEIk2uMlKtIqcEaapGxdgz6M9GEA1-zKS5aj6IEUKodcPGVoFXhgkGbgTZIkndiEoSuIc=s1600" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="213" id="id_5bed_483a_617d_ae95" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhnnid5RpcZBNjcqykZIrb_olpGuBMCcEqPh6BACAyUzB4Xl428zLVPd8MBi4cdBLtW-D4bgB-0sqiuSOFoluOwkBPFbuDLSxGPNFrIpuKZYJqexgxJpYJbEIk2uMlKtIqcEaapGxdgz6M9GEA1-zKS5aj6IEUKodcPGVoFXhgkGbgTZIkndiEoSuIc=s320" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">Znowu poczułam wiatr we włosach podczas zawodów, Wieliszewski Crossing</span></i></div><div style="text-align: center;"><i><br /></i></div><div style="text-align: justify;">Pod koniec miesiąca zafundowałam sobie jeszcze trening 4(2x200/200 i 400/400) i czasy odcinków, jakie wybiegałam zadowoliły mnie. 200tki były po '58, a 400tki po 1'59. Powoli przesuwamy formę ku tej z lutego/marca 2019 roku, kiedy poszły w niwecz stare życiówki na 5km i w półmaratonie.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Luty to wybiegane 110 kilometów w czasie 14 wyjść. Nadal regularnie pływam i joguję. Dołączyłam sobie jeszcze plankowe wyzwanie, ale okolice minuty mnie póki co shamowały i czekam aż przyzwyczaję ciało do tego czasu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div>Zwyżka formy jest zauważalna przez codziennego świadka moich biegowych ekscesów, tj. Garmina. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXInftjPXu81DmmCBsoCMAn6XYWGjx6d71I62A7dTIo_R8m6o5IcxZWMJShuZDFFQwh-kMMBtyUVx8afL_EYd_M694tb1xyI0qdR2jhnKa6qbU8okFz1W5BW9UOS_J9ItDauUlHWO5PygGxVUPdE1krlDivDqxoi72Hm-a319-ucYd5E8vp-5kKC8j/s828/275476331_534863341395597_7499442433210596807_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="575" data-original-width="828" height="222" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXInftjPXu81DmmCBsoCMAn6XYWGjx6d71I62A7dTIo_R8m6o5IcxZWMJShuZDFFQwh-kMMBtyUVx8afL_EYd_M694tb1xyI0qdR2jhnKa6qbU8okFz1W5BW9UOS_J9ItDauUlHWO5PygGxVUPdE1krlDivDqxoi72Hm-a319-ucYd5E8vp-5kKC8j/s320/275476331_534863341395597_7499442433210596807_n.jpg" width="320" /></a></div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Marzec 2022</b></div><div style="text-align: justify;">Rytm i regularność biegania dają spodziewane efekty. W pierwszą sobotę marca kończę falenicki cykl z czasem 40’25. Ocieram się tym samym o życiówkę (brakuje 11 sekund), pozostaje niby niedosyt trójki w wyniku z przodu, ale to już cel na kolejny rok. Cieszy, że pętle pokonywałam w lekko ponad 20 minut, a to pokazuje, że od stycznia zrobiłam bezdyskusyjny progres. </div><div style="text-align: justify;"> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0is6xdH4E-4dY7W2ySSTIYYJt6JcT_bDKEhNkWxaHDbOU7fLBy36tdBDwtPuf2OfEhxZFuUFR5kQ8-UpiNthMIXBrANHNIEuCBPk26rkxvIi0Kzt2Lv5zt1S9MHKJXspsUyxHOLtAtduQR3QeLC6ai-ga1xV3Mfm4kw1JGaiYA8B6RIMJctzAWB3T/s931/275798365_1124415378413271_6768190241545953740_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="931" data-original-width="828" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0is6xdH4E-4dY7W2ySSTIYYJt6JcT_bDKEhNkWxaHDbOU7fLBy36tdBDwtPuf2OfEhxZFuUFR5kQ8-UpiNthMIXBrANHNIEuCBPk26rkxvIi0Kzt2Lv5zt1S9MHKJXspsUyxHOLtAtduQR3QeLC6ai-ga1xV3Mfm4kw1JGaiYA8B6RIMJctzAWB3T/s320/275798365_1124415378413271_6768190241545953740_n.jpg" width="285" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Test pozimowej formy był zaplanowany na Półmaraton Marzanny w Krakowie (pandemicznie przekładany pięc razy termin od lutego 2020 roku) i został zdany przeze mnie zadowalająco. Pobiegłam <b>21 kilometrów jednym tempem 6’06 na kilometr</b>, a jestem z tych rozgrzewających się w trakcie biegu i wolę tempo narastające. Ostatnie dwa kilometry biegłam totalnie głową, szkoda było mi zaprzepaścić to równe tempo, jednak kosztowało to mnie dużo wysyłku. Co by nie podkreślić nie biagałam tym tempem długich odcinków. Wybiegałam ten wynik praktycznie z truchtania.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ostatecznie na mecie pojawiłam się w czasie 2:09 i choć były zakusy, że może uda się przebyć ten dystans z tempem niej 6'00, to zdecydownanie nie było takiej opcji. Dyspozycja dnia była dobra, ale falistość trasy mnie zaskoczyła. Ilość pochylni, zbiegów i podbiegów w bieganiu do i od Wisły nie miała końca. Fantastycznie za to wyprzedzało mi się od niemal samego początku. To mega nakręca!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitSQ2btC5-CNeJe1eRWAGA746EA085Qnr4OE50LO6FzIy61OcwWG3psBa1j487PkVeHk3sidbq3eUpOtOnEz4EivYx9cF40D9UY4-RP_DWTmZZTn0v9mTlWF_K0BD4wrHW-AfyLEq3CdSdt9aztH2tl5C1KvQhCrP-DZOWEhgKvhVpp9s44S8dPRgf/s1319/DSC_4756.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="880" data-original-width="1319" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitSQ2btC5-CNeJe1eRWAGA746EA085Qnr4OE50LO6FzIy61OcwWG3psBa1j487PkVeHk3sidbq3eUpOtOnEz4EivYx9cF40D9UY4-RP_DWTmZZTn0v9mTlWF_K0BD4wrHW-AfyLEq3CdSdt9aztH2tl5C1KvQhCrP-DZOWEhgKvhVpp9s44S8dPRgf/s320/DSC_4756.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">fot. z galerii organizatora z facebook.com</span></i></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Co dalej?</b></div><div style="text-align: justify;">Ostatnie dni marca podzielę między odpoczynek i powrót do biegania oraz rowerowania. Po powrocie z Krakowa organizm zapodał infekcję i katar jak 150, więc nie ma opcji, że zacznę aktywności za wcześnie. Nawet basen odpuszczony.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Niżej dzielę się narzędziem, które pomagało mi w ciagu 12 tygodni (od początku trenowania, tj. od 20 grudnia do półmaratonu) kontrolować przemierzone kilometry i czas spędzony na aktywnościach. Pilnowałam, aby nie było zbyt wysokich przyrostów między tygodniami i nie było to w sumie trudne, bo jak zdarzał się mocniejszy tydzień, to potem organizm sam dopominał się o regenerację.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg0Kg7W4QS5yoy1Q-f2YPJTHYA04nJmNKT5-mmd6DTg2OzTpOC-5TwPT6MGjccZz6bShBgErljUV-WIYfP-zpMTvOcdNdfzyml3tlKDZ45knJqh18wmngdlB82D2pJ7Xz-PLoo3ISv1TqhcHjRL-ufFnrAzLQKyu185miX77hhPKEha-CW03alCUUnE" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="290" data-original-width="922" height="101" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg0Kg7W4QS5yoy1Q-f2YPJTHYA04nJmNKT5-mmd6DTg2OzTpOC-5TwPT6MGjccZz6bShBgErljUV-WIYfP-zpMTvOcdNdfzyml3tlKDZ45knJqh18wmngdlB82D2pJ7Xz-PLoo3ISv1TqhcHjRL-ufFnrAzLQKyu185miX77hhPKEha-CW03alCUUnE" width="320" /></a></div><br />Marzec domykam biegowo w 138 km podczas 15 wyjść. Rowerowo zrobiłam 68 km. Treningi dopełniał basen (6/9), joga i masowanie mięśni pistoletem (nowe narzędzie przyjemności).</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Trzymiesięczy etap budowania bazy można uznać za ukończony. Biegam przyzwoicie, mogę dalej szlifować formę. Na ten rok nie planuję życiówek i mocnego ciśnięcia. Będę kontynuować tętnowe bieganie, bo widzę, że mi służy. Zamierzam również radośnie przemierzać trasy, bo na pierwsze półrocze plany ultra są. Pięćdziesiątki welcome back!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Acha! Od 28 marca 2022 roku koniec z obowiązkowymi maseczkami i kwarantannami. Wraca normalność?</div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-81056149936688785232021-12-24T19:34:00.088+01:002022-05-29T21:18:40.363+02:00I chciałabym i nie mogę czyli zbieram się w sobie mimo pandemii i anemii<div style="text-align: justify;"><b><span style="color: #01ffff;">Moje plany na rok 2021</span> </b>(z posta z końca ubiegłego roku):</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- treningowo biegać Zimowe Biegi Górskie na dystansie 6,6km;</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- treningowo pobiec Bieg Chomiczówki;</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- sprawdzić formę na Wiązowskiej Piątce;</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- zrobić życiówkę podczas Półmaratonu Marzanny;</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- przebiec Bieg Rzeźnika w limicie;</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- popływać open water;</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- przepłynąć po 25 metrów wszystkimi stylami;</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- zadebiutować w tri / poprawić życiówkę w duathlonie;</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">- poprawić życiówkę na 10 km;</div><div style="text-align: justify;">- o ile będzie forma na złamanie 4 godzin w maratonie, zrobić to. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Minął rok pandemii koronawirusa, a ja mam wrażenie, jakby moje treningowe życie na ten czas stanęło w miejscu. Niby biegałam, pływałam, jeździłam na rowerze (więcej w poście podsumowującym 2020 rok), ale nie trenowałam. Radary skierowałam na inne aspekty życia, a aktywność była odskocznią. Nie da się być uważną w kilku kwestiach na raz. Teraz czuję, że pora poświecić więcej czasu i energii treningom. </div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Zawodów, co prawda, nadal jak na lekarstwo i o asfaltowym biegu można tylko pomarzyć. Na wszystko można znaleźć sposób - biegacze i organizatorzy przenieśli się w teren - do lasu i w góry. Wychodzi na to, że moim głównym celem pierwszego półrocza 2021 jest <b>poprawienie czasu na duathlonie</b>, który zaplanowałam w tym roku w maju i wrześniu. Będzie zatem szybkie bieganie i duuużo roweru.</div><div><br /></div><div><b><span style="color: #01ffff;">Opis sytuacji - początek marca.</span></b></div><div style="text-align: justify;">Rozbujać ciało po grudniowym roztrenowaniu łatwo nie było. Wypadło z grafiku pływanie, bo zamknięto baseny. Panująca zima i brak bliskich celów biegowych nie zachęcały do wychodzenia z domu. Styczeń zakończyłam z kilometrażem około stu kilometrów, co zachwytu nie budzi. </div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">W lutym wróciło pływanie, za to nadal z bieganiem byłam na bakier. Wybiegałam nawet 130 km, ale nie były to treningi jakościowe, a głównie spokojne biegi. Wisienką na torcie były 22km w Gorcach w przepięknej zimowej scenerii. </div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_10ed_f256_7151_5152" src="https://lh3.googleusercontent.com/h2tM0IyqUkbFJnymn3LkhswXjFgNzCEzT9MSTxl2qj8E5kKDYZVEaTbTlIdBOxdUW5w" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">Widok z wieży z Lubania (Gorce), fot. własna</span></i></div><br /><div style="text-align: justify;">I choć po wycieczce w Gorce łatwiej zakasać rękawy do pracy nad formą, to anemia i niemoc pokrzyżowały moje plany i chęci. Wymuszona przerwa zakończyła się pod koniec miesiąca.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><b><span style="color: #01ffff;">Jak realizacja wygląda w połowie maja?</span></b></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">Pandemia trwa w najlepsze, choć szczepienia (jestem już po dwóch dawkach) dają nadzieje na lepsze czasy. Obserwuje się chęć rządów i społeczeństw do powrotu do normalności, co więcej luzowane są obostrzenia po trzeciej fali. Nawet chodzić na zewnątrz bez maseczek można. Idzie lato, więc wirus w utajeniu. </div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">Patrząc na moje plany na 2021 (szczegóły wyżej) to ich realizacja przebiega głównie na przekładaniu terminów lub wymazywaniu zawodów z listy. Zimowe Biegi Górskie nie odbyły się. Bieg Chomiczówki i Wiązowska Piątka przeniosły się z mroźnych miesięcy na czerwiec i lipiec. Podobnie Półmaraton Marzanny z marca 2020, wskoczył w kalendarzu na sierpień 2021 (czwarty termin to jest już zresztą, być może znowu niepewny...). Odpuścić mi przyszło bieganie po Chomiczówce (zdublowany termin z urlopem), duatlon w Garwolinie (impreza przeniesiona jako wirtaualna, a poza tym lało i zimno, że psa z budy nie wypędzi) oraz po Bieszczadach (partnerka Rzeźnicka w pocovidowej niemocy). Nie mam pojęcia, czy pobiegnę w tym roku na zawodach szybką dychę. Póki co <b>szykuję się pod szybką piątkę</b>, bo zawody w Wiązownie na horyzoncie i wrześniowy duathlon sprint w Makowie czeka, a tam biega się też ten dystans. </div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">Mimo zmiany planów i przewertowań w imprezach odzyskałam radość z biegania i roweruję dość często. W końcu przyszła wiosna i można dowoli czas spędzać na aktywnościach, ciesząc oko zielenią.</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiClnfBzojafDpX-hHvidBkYp20NDyL7NVSuA2iP8lNYoNXJSirU1j9PHgalI2tMdSkLD_ypkYscLwnUJc4hpKNebvbh-K7o1hmer2SF4jQeQIHczBumy6ai4q058ItcuniEUuVy9FkI3k/s2048/186481062_158822066242460_8025454102846226159_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiClnfBzojafDpX-hHvidBkYp20NDyL7NVSuA2iP8lNYoNXJSirU1j9PHgalI2tMdSkLD_ypkYscLwnUJc4hpKNebvbh-K7o1hmer2SF4jQeQIHczBumy6ai4q058ItcuniEUuVy9FkI3k/s320/186481062_158822066242460_8025454102846226159_n.jpg" /></a></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">Pogorzelska Struga, fot. własna</span></i></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">Udało się nawet odbyć mały obóz biegowo-rowerowy w Pieninach. Pogody może słonecznej nie było, ale odpoczynek na łonie natury lub wycieczka rowerowa wzdłuż Dynajca robią robotę! Kolejna taka dawka tlenu, słońca i aktywności w Bieszczadach wkrótce!</div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmmxbWKsPEXyvdGc4u7m8Gc4j3GmsatSu50NetsBDCpoKv0EHlrcKKFv6WNOeCyibPLNTV9lyumivfA7ROasHDgL-ZixF1RJyVZPJRVa975Jb9wajrhjGTdzXM8VdK-GIl9y2jvwO4tKo/s2048/187937207_831639251094383_5860295699376215491_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmmxbWKsPEXyvdGc4u7m8Gc4j3GmsatSu50NetsBDCpoKv0EHlrcKKFv6WNOeCyibPLNTV9lyumivfA7ROasHDgL-ZixF1RJyVZPJRVa975Jb9wajrhjGTdzXM8VdK-GIl9y2jvwO4tKo/s320/187937207_831639251094383_5860295699376215491_n.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">Panorama Szczawnicy, fot. własna</span></i></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">Cieszy mnie, że weszłam w rytm treningowy, bo bez motywacji w postaci zawodów i z pandemicznymi ograniczeniami i stresem bywa różnie. Od kwietnia jakoś utrzymuję regularność i oby to trwało. Zegarek treningowy zanotował w tym czasie progres wydolności z poziomu 35 do 41. Wiem, że ciągle gonię szczyt formy z lutego 2019 i blisko niej bynajmniej jeszcze nie jestem. Piątkę pewnie jestem w stanie przebiec w 26-27 minut, a łamałam już 25. </div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;">W tej chwili <b>pod największym znakiem zapytania stoi triathlon</b>. Realnie patrzę na swoje możliwości pływackie i póki co w żadnym akwenie otwartym się pływającej nie widzę. Nie oznacza to, że progresu w pływaniu nie odnotowuję. Cel sezonu, czyli przepłynąć po 25 metrów wszystkimi stylami jest już osiągnięty. Żaba i delfin w moim wykonaniu pozwalają pokonywać długość basenu, a we wrześniu wcale nie było to możliwe. Przemilczę tu moje powołanie do kadry narodowej triathlonu (tylko kadra mogła uczestniczyć w zajęciach na basenie), bo cel uświęca środki i tylko dzięki temu mogłam w lutym i marcu kontynuować naukę pływania. </div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><br /></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><b><span style="color: #01ffff;">Zamiast podsumowania roku słów kilka</span></b></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><b><span style="color: #01ffff;"><br /></span></b></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><b>Realizacja planów:</b></div><div style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-align: justify; text-size-adjust: auto;"><div>- <strike>treningowo biegać Zimowe Biegi Górskie na dystansie 6,6km;</strike></div><div>-<strike> treningowo pobiec Bieg Chomiczówki;</strike></div><div>- sprawdzić formę na Wiązowskiej Piątce;</div><div><strike>- zrobić życiówkę podczas Półmaratonu Marzanny;</strike></div><div>- <strike>przebiec Bieg Rzeźnika w limicie;</strike></div><div><strike>- popływać open water;</strike></div><div><strike>- zadebiutować w tri;</strike></div><div><strike>- poprawić życiówkę w duathlonie;</strike></div><div><strike>- poprawić życiówkę na 10 km;</strike></div><div><strike>- o ile będzie forma na złamanie 4 godzin w maratonie, zrobić to. </strike></div></div></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Rok 2021 ogłaszam rokiem odpustów i zmian planów goniących zmiany planów. Pewne nic nie było, ale ruch (bieg, rower i pływanie) był obceny w moim kalendarzu. Myślę, że część życiówkowych planów poczeka nawet na realizację w roku 2023. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Od końca marca do końca wakacji mozolnie budowałam wydolność, ale częste przerwy z powodu złego samopoczucia nie pozwalały mocniej podbijać formy. W <b>Wiązowskiej Piątce</b> wybiegałam 27 minut, taki sam wynik zanotowałam po <b>Biegu w Radości </b>w październiku. </div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: left;"><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_8791_71b2_e431_366b" src="https://lh3.googleusercontent.com/YhgRTZIpkdfsl28g3GHg5Jw0qct1WvGPwbIpWFOPEeoiKulEV1Dd3Iif1DRSBZiwxYA" style="height: auto; width: 392px;" title="" tooltip="" /></div><br />Dyszka w<b> Biegu Marszałka w Sulejówku</b> z czasem godzinnym pokazała, że funkcjonowanie od anemii do anemii sensu większego nie ma i po ponad dwóch latach bez mięsa wróciłam do diety zwierzęcej. Zmiany wprowadziłam również w swój reżim treningowy - postanowiłam zacząć biegać na tętno i zobaczyć, co wnienie do mojego biegania ta szkoła. Czuję się, jakbym po dziewięciu latach biegania wróciła do przedszkola i nadrabiała podstawy. Z ciekawością będę obserwować czy w 2022 przyjdzie nowe.</div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-47850315049768832612020-12-31T14:00:00.031+01:002021-05-18T20:53:30.606+02:002020 rok w skrócie czyli moje bieganie w czasie pandemii<b><span style="color: #01ffff;">Plany na 2020 rok:</span></b><div>- w lutym: zmierzyć się z czasem 1:55' w półmaratonie,<br />- w maju: wydłużam dystans - 65 km pobiegnę dookoła Innsbrucka,<div>- w lipcu/czerwcu: spróbować triathlonu,<br />- wrzesień: przebiec 42 km ze złamanymi czterema godzinami.</div></div><div><br /></div><div><b><span style="color: #01ffff;">Realizacja planów:</span></b></div><div>- nie przebiegłam w tym roku żadnego półmaratonu,</div><div>- ultra w Innsbrucku się skurczyło do 61km, ale było :)</div><div>- w marcu zamknęli baseny, więc o triathlonie nie było mowy,</div><div style="text-align: justify;">- wrześniowy maraton odbył się w bardzo ograniczonej formie z losowaniem, a mnie na ten miesiąc przesunęli ultra w Innsbrucku, zatem nawet tematu nie zaczynałam.</div><div><br /></div><div><span style="color: #01ffff;"><b>Starty </b>czyli co się udało:</span></div><div>- styczeń/luty - Zimowe Górskie Biegi w Falenicy (prawie 10km) - dość opornie, bez fajerwerków z powodów zdrowotnych - więcej tu;</div><div>- marzec - Bieg Kazików (10km, asfalt) - zawody mające być sprawdzianem formy przed Półmaratonem Marzanny, ostatecznie pobiegnięte jako test pozimowej formy;</div><div>- sierpień - Ultramaraton Powstańca (sztafeta 32km) - w ramach przygotowań do ultra - <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/08/ultramaraton-powstanca-czyli.html">link</a>;</div><div>- sierpień - Rykowisko Ultra Trail, Szybkie Badyle (36km) - w ramach przygotowań do ultra - link;</div><div>- wrzesień - Innsbruck Alpine Trailrun Festiwal (65km).</div><div><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Do spektakularnych sukcesów roku nie sposób nie zaliczyć pływania</b>, bo treningi tej dyscypilny nie były przeze mnie odpuszczane (o ile pływalnie były czynne), co więcej uzupełniałam je o własne wizyty na basenie. Raport z tej gorszej części roku <a href="https://www.blogger.com/blog/post/edit/4299316890775705262/4785031504976883261#">w linku</a>, a w tym z tej lepszej.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zima i wiosna nie była dla mnie łaskawa, a koronawirus nie ułatwił powrotu do formy biegowej. Marzec (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/03/masz-plany-really-czyli-jak-koronawirus.html">tu wpis</a>) zaskoczył wszystkich, plany startowe i wyjazdowe poszły w niewcz, własciwie dwa miesiące przesiedzieliśmy w domu (o tym, co w kwietniu <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/04/nadal-w-izolacji-czyli-spokojnie-mija.html">w linku</a>). Od maja, kiedy to mentalnie wyszłam z kwarantanny (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/05/maj-2020-czyli-mentalne-wyjscie-z.html">tu więcej</a>), przynajmniej rowerowe wycieczki wchodziły aż miło. Wdrożyłam projekt rowerowe Podlasie i sporo kilometrów tam wyjeździłam. A'la przewodnik do dyspozycji zainteresowanych <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/05/rowerowe-podlasie-czyli-lubie-wracac-na.html">w linku</a>. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po posusze <b>w bieganiu od wakacji zaczęło być dobrze</b>, choć lipiec nie pokazywał, że w formie coś pykło (o czerwcu i lipcu <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/07/jezdzimy-chodzimy-nic-sie-nie-dzieje.html">w poście</a>). Dopiero w sierpniu pojawiły się pierwsze oznaki, że bieganie i rower przynoszą efekty (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/08/forma-wraca-czyli-sierpniowe-potow.html">relacja z sierpnia</a>), pewnie zasługą tego stanu była regularność i trekking w Pirenejach, o czym <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/07/gr-11-czyli-los-companeros-en-sendero.html">w tym wpisie</a>. W krew weszło mi pisanie podsumowań miesięcznych, bo dzięki nim mogłam śledzić swoje aktywności i postępy lub ich brak.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Plany na rok 2021:</b></div><div style="text-align: justify;">- treningowo biegać Zimowe Biegi Górskie na dystansie 6,6km;</div><div style="text-align: justify;">- treningowo pobiec Bieg Chomiczówki;</div><div style="text-align: justify;">- sprawdzić formę na Wiązowskiej Piątce;</div><div style="text-align: justify;">- zrobić życiówkę podczas Półmaratonu Marzanny;</div><div style="text-align: justify;">- przebiec Bieg Rzeźnika w limicie;</div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">- </span><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">przepłynąć po 25 metrów wszystkimi stylami;</span></div><div style="text-align: justify;">- popływać open water;</div><div style="text-align: justify;">- zadebiutować w tri;</div><div style="text-align: justify;">- poprawić życiówkę na 10 km;</div><div style="text-align: justify;">- o ile będzie forma na złamanie 4 godzin w maratonie, zrobić to. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-83658855870257445582020-09-24T11:07:00.005+02:002020-09-24T11:07:59.261+02:00pływanie zaczyna przypominać pływanie czyli czuję flow<div style="text-align: justify;">Sezon pływacki rozpoczął się z <b>początkiem września</b> i po czterech tygodniach mam wrażenie, że robię postępy w kraulu. Godzinne treningi to głównie zadyszka, choć już w tym tygodniu mam możliwość w czasie zajęć rozejrzeć się po innych torach, co oznacza, że miewam chwilę na oddech. Wchodzę w rytm i w sumie zaczyna mi się podobać. Mniej walczę z wodą, bardziej ją czuję. Już wiem, co to ta "gęsta woda" i potrafię ją znaleźć. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po intensywnym ćwiczeniu delfina miałam zakwasy w biodrach i brzuchu. Wyginałam się aż za bardzo chyba... Żaba ciągle kuleje. Gleichem śmigam, ale na brzuchu samymi rękami mało co jestem w stanie wskórać. Nogi ni jak nie są w stanie się odbić. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dzień 23 września powinien wpisać się do kronik pływackich, bo zdobyłam się na skok ze słupka. Myślałam o tym całe popołudnie i w końcu... zrobiłam to. Poprzednie dwa razy skakałam z podłogi, a wcześniej byłam mistrzynią wsuwania się na tor. Niestety drabinka jest za daleko :)</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ćwiczeń nigdy za mało, mówią. W tym miesiącu tylko dwa dodatkowe, samodzielne treningi udało mi się wygospodarować. Czuję, że dzięki temu kolejnemu wejściu do wody łatwiej mi odnaleźć się na klubowych treningach. Mniej się boję, jestem bardziej obyta. Wrzesień kończę z myślą: „<i><b>Jest dobrze. Oby tak dalej!</b></i>” </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5RdCboM1opSTuNHJA6AJGaDoonNa-oAVJTEzZu18G9zSkiy8hUbMBsNArHG4HrD-Geq3yYRJ0dKtTLyKHveDDYnyavbcEwIDyBENGsmKqsCvwumhZNh2THFDhquUOCkBaUjZYYOy5xP0/s960/105556425_3010011922367964_7129071646567307832_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5RdCboM1opSTuNHJA6AJGaDoonNa-oAVJTEzZu18G9zSkiy8hUbMBsNArHG4HrD-Geq3yYRJ0dKtTLyKHveDDYnyavbcEwIDyBENGsmKqsCvwumhZNh2THFDhquUOCkBaUjZYYOy5xP0/s320/105556425_3010011922367964_7129071646567307832_n.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><i>fot. Tomasz Madej</i></div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-63026948474721752572020-09-12T12:20:00.002+02:002021-05-18T20:55:22.405+02:00zabawa bieganiem czyli moje pierwsze 61k w Tyrolu<div style="text-align: justify;">Nie da się ukryć, że obawiałam się trasy Panorama Ultra Trail w ramach Alpine Innsbruck Trailrun Festival. 65 kilometrów skurczyło się, co prawda, do 62, ale nadal to maraton i prawie półmaraton zarazem, ciężko było zapomnieć o przewyższeniu (1700m). </div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Pierwszy tydzień września jeszcze na miejscu wybiegany aż miło. Ciąg i przebieżki pokazywały, że forma kroczy w dobrym kierunku. Tydzień przedstartowy spędziłam aktywnie w Tyrolu na dwóch górskich wycieczkach i rozbieganiu na dwa dni przed zawodami. To ostatnie pogrążyło mnie w rozpaczy, bo na falistej trasie zmęczyłam się nieprzyzwoicie. </div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Ostatecznie uznać trzeba, że pobyt na wysokościach pomógł w zaaklimatyzowaniu się w Alpach. Niespieszne spacery przy jeziorkach z Kühtai z szarlotką i piwem na 2300 m npm...</div><div><br></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_ca81_1746_843_ef50" src="https://lh3.googleusercontent.com/56_V3dRlrW-gS-dwvfpb-8KfNg6ctRrm39lUBLcecMz-J3F01j-w-mb3kiiOjDE" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip=""></div><br><div style="text-align: justify;">... a także wędrówka w dół z Ahornu do Mayrhofen pozwoliły być w najlepszej formie akurat w sobotę. </div></div><div><br><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_4693_f564_2b_c282" src="https://lh3.googleusercontent.com/7zmB-EYdlgj0gongBY6_XXEYNcSd6iTCPwAm4xqXlw_INLzvKpUI1eRm3tzurhM" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip=""></div></div><div><span style="-webkit-tap-highlight-color: rgba(0, 0, 0, 0);"><br></span></div><div><div style="text-align: justify;">Dzień przed startem pozwoliłam się ująć wrażeniom w Kristallwelt w Wattens, gdzie oprócz kryształów można było podziwiać widoki na otaczające Alpy z ogrodu. Tak powinien wyglądać dzień przed startem - niespiesznie, relaksująco, spacerowo. </div><br><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_a660_457a_d6ee_9112" src="https://lh3.googleusercontent.com/qI2zzmVoSo3kb2uP71RQlCnuEcG_DwIheGHWeBKTKlo3XyV0x0HkG2r2SjE7aTA" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip=""></div><br><div style="text-align: justify;">Wszystko to spowodowało, że miałam dzień konia. Odkąd wpadłam w rytm biegu około 5-7 kilometra, łykałam dalszy dystans nie wiem jak i kiedy. Głowa koncentrowała się na przemieszczeniu do kolejnego punktu odżywczego, zwizualizowana trasa zmieniała się tylko zgodnie z profilem - w górę, teraz faliście ale dość płasko, w dół do mostu na Inie, a potem znowu w górę i po punkcie jeszcze trochę w górę i będzie do 50 km prawie płasko. Tam za miasteczkiem most i droga powrotna do mety. Jeszcze dziś potrafię to wyrecytować. </div></div><div><br></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_774f_f69b_3134_354f" src="https://lh4.googleusercontent.com/og2_-tShxsy4aKS4mDiKt4aryKVgFQnMZMSed-eqlrM1JGmt8_JoR1Tux8TAZzs" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip=""></div><br><div style="text-align: justify;">Na każdym punkcie pilnowałam, czy jest zapas czasowy do limitu dla najwolniejszych biegaczy. Wszędzie był, więc z dobrą miną mknęłam dalej. </div></div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Na trasie towarzyszyła mi Dorota. W zasadzie nie umawiałyśmy się czy biegniemy razem czy osobno. Od startu żadna drugiej nie zgubiła i aż do mety dotarłyśmy wspólnie. To już nasz drugi wspólny bieg - w Trójmieście na Garmin Ultra Race spędziłyśmy razem 53 kilometry. </div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Czas na mecie baaardzo mnie zaskoczył. W planach celowałam w 12 godzin, a dobiegłyśmy w czasie 10:28! </div><div style="text-align: justify;"><br></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZRS6_s65Qw_-9Q0dCU1VrawJnHmUKU3dotMTZ3kEcM6AWXTK_XZzUnGX2WSDS15rZHHYXDVCk64jGIaH_JUvS079fmYUslgqY0xDXIIIbvDrJB_sd22pfaCvua7DYMQFAvbN3EB3C-OU/s936/Clipboard0212.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="665" data-original-width="936" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZRS6_s65Qw_-9Q0dCU1VrawJnHmUKU3dotMTZ3kEcM6AWXTK_XZzUnGX2WSDS15rZHHYXDVCk64jGIaH_JUvS079fmYUslgqY0xDXIIIbvDrJB_sd22pfaCvua7DYMQFAvbN3EB3C-OU/s320/Clipboard0212.jpg" width="320" id="id_c9e4_d743_9811_6635" style="width: 320px; height: auto;"></a></div><i><div style="text-align: center;"><i>międzyczasy za https://my.raceresult.com</i></div></i><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Nie miałam podczas biegu kryzysu, napierałam na tyle, na ile teren i ciało pozwalało. Odkryłam, że ultra może być wspaniałą zabawą w sport. To był mój czwarty bieg na dystansie dłuższym niż 42 km w górach (Winter Trail Małopolska 49km, Garmin Ultra Race 53km, Supermaraton w Górach Stołowych 54km). Spodobało mi się, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Teraz chyba czas na 80km? </div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-18201326737183152662020-09-01T19:38:00.000+02:002020-09-03T13:55:03.752+02:00wyboista droga to jest czyli co dalej z pływaniem? <div style="text-align: justify;">Ostatni pływacki wpis był z<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/09/rybka-zwana-ren-czyli-wracam-do-wody.html" target="_blank"> początku grudnia 2019</a>. Od tamtej pory sporo się zmieniło. Po powrocie z biegania nad brzegiem oceanu w Irlandii, wróciłam na tor początkujący by nadal ćwiczyć technikę, a nie pływać rozpaczliwcem z wywieszonym językiem za mocniejszą grupą. </div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Po trzech miesiącach solidnego pływania pod okiem Tomasza, gdy już chwyciłam rotację zarówno w pływaniu na grzbiecie jak i na brzuchu, przyszła pandemia i zamknięcie basenów. Ostatni trening mieliśmy 11 marca, to z niego pochodzi podwodna fotka Warsaw Masters Club z Polonii. Jak już będę duża, to też usiądę na dnie :)</div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_7e2_8216_ee58_e195" src="https://lh4.googleusercontent.com/vKBBpoFdNBJsz4gmDmFVizsUiCQYnxAz4UDV4xDMUylKtYc1YtldC4K60rMdW_4" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i>fot. Tomasz Madej</i></div><br /></div><div style="text-align: justify;">W czasie lockdownu oprócz <b>tęsknoty za wodą</b>, o czym nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, czytałam o pływaniu, jako namiastka kontynuacji nauki. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kolejne pływanie możliwe było dopiero w czerwcu. Do treningów wróciliśmy w połowie miesiąca i zakończyliśmy z końcem lipca. Na tym sezon się skończył. Po takiej przerwie od nowa ciało wdrażało się do ułożenia i poruszania w wodzie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tymczasem bardziej zaawansowani pływacy już w czerwcu stanęli w szranki rywalizacji podczas zawodów openwater w Garwolinie. Miałam zaszczyt być wolontariuszem na tej imprezie. Oglądanie pływania to element nauki wg mnie.</div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_addc_1b1d_2d7e_2f4e" src="https://lh4.googleusercontent.com/cBCbgp0eNXxKt9gWuTH1xoB1ZNYJGnFG26QszWj9K23hZ9X98cUC7PwHuRw5Bkk" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i>fot. Radek Wysocki</i></div></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;">U progu kolejnego sezonu pływackiego nie próżnuję. Duma mnie rozpiera, bo odważyłam się na <b>samodzielne wizyty na pływalni</b>. Obiecałam sobie, że w sierpniu będzie ich cztery i tyle ich było. Siedzę w wodzie 30-40 minut, pływam grzbietowym i kraulem, a w przerwach ćwiczę żabę. Gleich (żaba na plecach) wychodzi mi nawet nawet, na brzuchu są postępy, ale nadal same nogi niewiele są w stanie mnie posuwać na przód. Jest pod górę, ale się nie poddaję.</div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-58805685881998942612020-08-31T13:30:00.001+02:002020-08-31T13:36:49.578+02:00forma wraca czyli sierpniowe potów wylewanie<div style="text-align: justify;">Sierpień mija wśród zwiększonej liczby zachorowań na covid-19 (dziennie było nawet ok. 900), uczymy się żyć z wirusem, bo „nie stać na kolejne lockdowny” - mówi rząd. Wykres pozytywnych testów nie jest za grosz optymistyczny, może po okresie wakacyjnym się uspokoi, chociaż jak dzieci wrócą do szkół, to się dopiero zacznie żniwo...</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3C4UqV1A3bCnQQCQIyKT1Tj1oyDb4mexHHcnvx06Xgz4mrrdNh2_Ufp4hmXPt2Gf16FsjmbP1CPpSGKl9Qv0RQF0f3kHGpFhqhjByN_NFfpzNo0MNqGiIMN0IbxjIebcP_aYGzl_Ogp0/s770/Clipboard232.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="770" data-original-width="697" height="328" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3C4UqV1A3bCnQQCQIyKT1Tj1oyDb4mexHHcnvx06Xgz4mrrdNh2_Ufp4hmXPt2Gf16FsjmbP1CPpSGKl9Qv0RQF0f3kHGpFhqhjByN_NFfpzNo0MNqGiIMN0IbxjIebcP_aYGzl_Ogp0/w296-h328/Clipboard232.jpg" width="296" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Biegowe środowisko wraca do biegania na zawodach. Koniec przenosin imprez na potem lub nigdy. Funkcjonują nowe standardy czyli odstępy między zawodnikami lub obowiązek noszenia maseczki, dezynfekcja dłoni na punktach odżywczych, brak kibiców w strefie zawodów. Póki co bazy zawodów można lokalizować na zewnątrz i w ten sposób reżim sanitarny jest zachowany. </div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">W takiej formie uczestniczyłam treningowo w sierpniu w dwóch imprezach: <b>Ultramaratonie Powstańca w Wieliszewie </b>oraz <b>Rykowisko Ultra Trail</b>. W trakcie obu obiegałam się po pachy, bo trzydziestki stuknęły. W Wieliszewie wyszło 32 km na raty (17+10,5+5), bo w sztafecie, a w Łącku 38,5 km już ciurkiem. Zawody dzieliło cztery tygodnie. </div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Oto fotka z finiszu w Wieliszewie, gdzie mimo upału i trudów trasy dotarłyśmy uśmiechnięte do mety. Więcej o zmaganiach <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/08/ultramaraton-powstanca-czyli.html" id="id_17f9_79d0_b8b9_4d0b" target="_blank">w linku</a>.</div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_998c_ce63_312e_ffd9" src="https://lh6.googleusercontent.com/Uv3iEYtxzU3-XbRoUaRqvv1F0TuOkHtofhCgCRh6TuNKRg1dLovl-XqeQVH7ajo" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i>fot. Ultramaraton Powstańca w Wieliszewie</i></div><br /><div style="text-align: justify;">W Łącku na Ryko biegłam w ramach długiego wybiegania. Trasa zaskoczyła wszystkich, bo podbiegów i zbiegów nie było tam końca. Cześć z podgórów była niemal pionowa, praktyka wspinaczkowa z Pirenejów była jak znalazł, tyle że na Mazowszu królował piach. Po kryzysie na pierwszych 4-5 kilometrach od startu, gdzie mocno rozważałam zejście z trasy, rozbiegałam się i na 16-17 km, wiedziałam, że zrobię całość. <b>Druga osiemnastokilometrowa pętla została przeze mnie pokonana szybciej niż pierwsza</b>. Po raz kolejny przekonałam się, że jestem długodystansowa i że długi się rozgrzewam. Głowa i myśli miały w tym kolosalne znaczenie. Czułam, że biegnę poza strefą komfortu, ale nie cisnęłam mocnej by nie przegiąć. Super eksperyment.</div></div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_3fda_ffa0_4389_ffe9" src="https://lh4.googleusercontent.com/Qg3ZIhlCAy_zL7WxfkH3UfaKlDwOtco3RJgwP-VwiNn9CREBXi-5IA7RJ6TJdus" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i>fot. Asia Szy</i></div></div><div><br /></div><div><div style="text-align: justify;"><b>Po co</b> <b>tak biegam dużo i długo?</b> Innsbruck Alpine Trailrun Festiwal potwierdził się, co oznacza, że we wrześniu zrobię kolejny krok w swojej biegowej przygodzie. Wydłużę pokonany przeze mnie dystans do 61km i to w Alpach. W tej chwili do pobicia są 53km z grudnia 2018 z Garmin Ultra Race z Gdańska. </div><br /></div><div style="text-align: justify;">Miesiąc zakończę z kilometrażem 175,5 km bieg i 179 km rower, a także z satysfakcją, że mimo upałów wychodziłam systematycznie biegać. W końcu z niemocy i wolnego truchtania wychodzą dobre treningi. Przykład? Jeszcze 11 i 18 sierpnia dwukilometrówki wychodziły ledwo w tempie 6’01”- 6’07”, a 27 sierpnia pobiegłam na treningu 6km w tempie 6’03 (pod wiatr i na falistej budowanej trasie A2), a zaraz po tym wyczynie dwusetki śmigałam w tempie lepszym od WT aż miło. Nic tak nie przemawia do mnie jak cyfry!</div><div><br /></div><div>Ale, ale! <b>Nie samym bieganiem żyję</b>. Duma mnie rozpiera, bo odważyłam się na samodzielne wizyty na pływalni. Obiecałam sobie, że w sierpniu będzie ich cztery i tyle ich było. Siedzę w wodzie 30-40 minut, pływam grzbietowym i kraulem, a w przerwach ćwiczę żabę. Gleich (żaba na plecach) wychodzi mi nawet nawet, na brzuchu są postępy, ale nadal same nogi niewiele są w stanie mnie posuwać na przód. </div><div><br /></div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_bc01_1724_6c79_42ac" src="https://lh4.googleusercontent.com/tLIFZpDEenrQERLK-qM5iSkJWpiKwzYOBLksDTH0r899geqNZnrg1VRcd-h-Tz8" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><i>fot. własne</i></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Sierpień kończę zadowolona z treningów. Stara maksyma, że <b>praca przynosi efekty,</b> sprawdza się po raz kolejny. Frajdę mam, widząc jak robię progres. Cichutko czekam, aż przyjdzie forma z lutego 2019 (bo wtedy był szczyt), choć może się zdarzyć, że przy braku zawodów nawet nie poczuję, czy to już...</div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-49791735731287098832020-08-02T15:00:00.000+02:002020-08-04T15:00:52.958+02:00Ultramaraton Powstańca czyli pandemicznie w sztafecie i spiekocie słońca <div style="text-align: justify;">Jak się zmusić do biegania? Najłatwiej wystartować w zawodach. Ciągle nie jest jasne czy we wrześniu odbędzie się Innsbruck Alpine Trailrun Festival, jeśli tak to wybieganie potrzebne jak złoto. Gdyby odwołali to biedy nie ma, wybiegane kilometry nie pójdą na marne. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Ultramaraton Powstańca w Wieliszewie</b> to impreza z sześcioletnią tradycją. Każdy szanujący się ultras spod Warszawy zna ją i pewnie już zaliczył. Trasa liczy sobie ok. 63 km. Bieg odbywa się przy współudziale wojska. Oprócz punktów regeneracyjnych, na trasie są również punkty historyczne, na których odbija się kartę kontrolną. Zawodnicy indywidualnie lub w sztafecie przemierzają trasę kuriera powstańczego <a href="http://www.szlak.powiat-legionowski.pl/">szlakiem Polski Walczącej</a>.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zdecydowałam się wziąć udział w tych zawodach w sztafecie. Biegniemy we dwie. Przed nami blisko 66 km (zmiana trasy tradycyjnej). Każda zrobi po ok. 33 km. Mnie przypada w udziale trzykrotne biegniecie dystansów (kolejno) 17km, 10km i 7km. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgr16TGb5wATnFdLxudjQx7Vetg13cGlewvfj3lDGhf9TnOnz3dBdl6PdDmDtCGHU7w8wMrSmNSUUIE3TEVM9yvAq4fF3-CLfuszPXOgKpZG8ssZcgTFgFg2YPQbAFxPhakb3Z43LiyVo/s1800/116624618_2554486421548704_1349422371239585976_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1800" height="274" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgr16TGb5wATnFdLxudjQx7Vetg13cGlewvfj3lDGhf9TnOnz3dBdl6PdDmDtCGHU7w8wMrSmNSUUIE3TEVM9yvAq4fF3-CLfuszPXOgKpZG8ssZcgTFgFg2YPQbAFxPhakb3Z43LiyVo/w410-h274/116624618_2554486421548704_1349422371239585976_n.jpg" width="410" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Start o 6:30, początkowo honorowy z flagami, a dopiero później ostry. Rano jest przyjemnie rześko. Dość sprawnie pokonuję 17 km (od startu do trzeciego punktu zmian). Początek na asfalcie, potem spora część trasy w lesie. Są piachy, ale i cień.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX7LfYR6gPeLChFujCWF7fUoJzMDtsVk5V-DoZySLLBiNgjoUZASJ31tBi89-S4cVNKHmsXdloX9jnVDO-M7617NA8bxsQbr-y3wDCaZysJaef-GLqbDS5FkinmDpVu9UUwZE0SZwyBXg/s2016/116585519_321555448977672_8023240975985432933_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1134" data-original-width="2016" height="230" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiX7LfYR6gPeLChFujCWF7fUoJzMDtsVk5V-DoZySLLBiNgjoUZASJ31tBi89-S4cVNKHmsXdloX9jnVDO-M7617NA8bxsQbr-y3wDCaZysJaef-GLqbDS5FkinmDpVu9UUwZE0SZwyBXg/w410-h230/116585519_321555448977672_8023240975985432933_n.jpg" width="410" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. ze fanpaga biegu</i></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br />Kolejny mój odcinek biegowy jest od 36 do 46 km (między piątym a szóstym punktem zmian). Przyjemna dycha wałami przy Narwi, wałami między polami i w lesie. Niewiele asfaltu. Utrzymanie tempa z pierwszej części biegu nierealne. Zarówno teren trudniejszy, ale i słońce zaczyna grzać.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wchodzę na zmianę jeszcze na ostatnie 6 kilometrów. Trasa prowadzi po łąkach wzdłuż Narwi i kanału, w pełnym słońce. W końcu docieram pod kościół by wspiąć się na wieżę, gdzie mieści się ostatni punkt kontrolny. Od tego miejsca biegniemy już obie. Finisz na boisku przy Hali Sportowej w Wieliszewie oddaje naszą atmosferę tego biegu. Może najłatwiej nie było, ale zrobiłyśmy to i to jest najważniejsze. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj74G-z58ieeWl6Xxk7Foc8JR6Ct_vJBeB3KhzBIaIe4CAu9WAxC0ve20y7jPHVTu7EV-Z1u9mtProoWppYIoFW2ATvng7irqyx6KNAkoth_Hy4ZYF5DiCCszsa6W5rIye_KABIbJ9Qpf4/s1800/116871575_1399809033741747_431542861258516379_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1800" height="274" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj74G-z58ieeWl6Xxk7Foc8JR6Ct_vJBeB3KhzBIaIe4CAu9WAxC0ve20y7jPHVTu7EV-Z1u9mtProoWppYIoFW2ATvng7irqyx6KNAkoth_Hy4ZYF5DiCCszsa6W5rIye_KABIbJ9Qpf4/w410-h274/116871575_1399809033741747_431542861258516379_n.jpg" width="410" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Przed starem zakładałam, że na trasie będziemy pewnie osiem godzin. Ukończyłyśmy z czasem 7:13'24, średnie tempo miałyśmy 6'52/km. Uplasowałyśmy się na 35 pozycji wśród 39 sztafet.</div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-71179818682103755862020-07-31T21:38:00.003+02:002020-08-03T15:45:57.857+02:00jeździmy, chodzimy, nic się nie dzieje czyli jak minął czerwiec z lipcem<div style="text-align: justify;">Od początku pandemii startów jak na lekarstwo. Nieliczni organizatorzy po lockdownie decydują się na przeprowadzenie zawodów (odbył się np. Rzeźnik w formule indywidualnych startów, a także Dolnośląski Festiwal Biegowy ze startem falowym). Większość przekłada imprezy na kolejny rok, co oznacza, że automatycznie układa mi się kalendarz imprez na 2021. </div><div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Mój ostatni start w bieżącym roku to była radomska dycha z początku marca. Czy tęsknię za atmosferą zawodów? Trochę. Ostatnie miesiące pokazują, że da się bez tego żyć. Biega się wolniej, bo rywalizacja jednak podkręca motywację do zmuszenia organizmu by dać z siebie więcej. Wyjście ze strefy komfortu podczas plotkobiegu czy w upalny dzień nie jest możliwe lub nie przychodzi łatwo. Jednocześnie patrząc w kalendarz zawodów, których prawie nie ma, nie ma do czego się napinać. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Czerwcowy dzienniczek treningowy</b> jest przyzwoity (vide niżej), tylko formy z tego póki co brak. Robi się baza, dbam o wszechstronność (bieganie, rower, pływanie, ogolnorozwojówka, rozciąganie) i tygodnie lecą. </div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg274gZJylz1Z0cUJynHTiaaVwwzdviQcDfPWP7CfIhlZAIEpPJjM2l86BgQGLNqNGtlqH4gErYuvfdQLGUeNzKU1ZB_7XuIfkKEHBPN-jkHzzJYAiB2ba-51gmmZ4AdaxHS0uDQdnqHcY/s1175/Clipboard01.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="490" data-original-width="1175" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg274gZJylz1Z0cUJynHTiaaVwwzdviQcDfPWP7CfIhlZAIEpPJjM2l86BgQGLNqNGtlqH4gErYuvfdQLGUeNzKU1ZB_7XuIfkKEHBPN-jkHzzJYAiB2ba-51gmmZ4AdaxHS0uDQdnqHcY/w512-h214/Clipboard01.jpg" width="512" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i>widok dzienniczka treningowego</i></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Staram się by weekendy były aktywne, głównie rowerowo, ale bywa że i na nogach. W Dzień Dziecka pojechałam nad Narew (to w ramach kontynuacji projektu rowerowego Podlasia, <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/05/rowerowe-podlasie-czyli-lubie-wracac-na.html">link do opisu wycieczek</a>). <span style="text-align: left;">Bożociałowy weekend spędziłam na wędrówkach po Bieszczadach. Kolejne soboty były rowerowe: w Konstancinie i na znów na Podlasiu (wycieczna IV w poście o Podlasiu rowerem, tj. cztery niebieskie cerkwie i dworek z Czeremchy). </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Eb0X_x702ENb7mLStHdV-flX6DPZct2Wr2C68Y4Y10a8-sx3Dtf3xPtdsDC4ShKDydADHybTlKZDo1H9Ut4VnIV7bI300_5q-xbDO8sX-W4mBxECYF4Yl2IJ0YBFIFCum_dcZpRak-I/s2048/117000791_228157821690727_562226062761184957_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Eb0X_x702ENb7mLStHdV-flX6DPZct2Wr2C68Y4Y10a8-sx3Dtf3xPtdsDC4ShKDydADHybTlKZDo1H9Ut4VnIV7bI300_5q-xbDO8sX-W4mBxECYF4Yl2IJ0YBFIFCum_dcZpRak-I/w384-h512/117000791_228157821690727_562226062761184957_n.jpg" width="384" /></a></div><span style="text-align: left;"><div style="text-align: center;"><i>fot. własne</i></div><div style="text-align: center;"><i><br /></i></div></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;">Wróciły do grafiku treningi pływackie, dość późno, ale to kwestia przygotowania infrastruktury w nowych warunkach.</span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm5GlytD6TuYrwDil-cVAHDacm8S7LBV2joq2lw-pmy0qPW-ce1V8SRbc54oXCRk080H1ugla1MSPrZXzly08CMTCZ5V7BCYkKEYDH61K8EYmzC2suyJZzQyA1ob0QdhkrLOhTrnKOiOE/s1173/Clipboard02.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="489" data-original-width="1173" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm5GlytD6TuYrwDil-cVAHDacm8S7LBV2joq2lw-pmy0qPW-ce1V8SRbc54oXCRk080H1ugla1MSPrZXzly08CMTCZ5V7BCYkKEYDH61K8EYmzC2suyJZzQyA1ob0QdhkrLOhTrnKOiOE/w512-h214/Clipboard02.jpg" width="512" /></a></div><div><div style="text-align: center;"><i>widok dzienniczka treningowego</i></div><br /><div style="text-align: justify;"><b>W lipcu nastały upały</b>, z rytmu wybił też gorący okres przedurlopowy. Na wędrówki po Pirenejach szlakiem GR 11 (5 dni, <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/07/gr-11-czyli-los-companeros-en-sendero.html">więcej w linku</a>) para była. Choć wysokość ponad 2.000 m npm dawała ciut płucom się we znaki. Na to przygotować się na nizinach nie da. Najważniejsze, że organizm współpracował i wspinaczka z plecakiem wchodziła jak złoto. Trzecie wejście na ponad 2.500 m już było łatwiejsze. </div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Po odpoczynku (zawsze po urlopie potrzebny, no tak mam), wróciłam do aktywności. Formy z tego pewnie wielkiej nie ma, ale biegać biegam, a na rowerze setkę pociągnę. Cieszy mnie, że wrócił pływacki dryg. Do pięknego kraula jeszcze daleko, ale kolejne elementy techniki zaklinały. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Co dalej? </b>Czekam na określenie się orgów tyrolskiego festiwalu, czy impreza jest w tym roku. To znacząco wpłynie na to jak będzie wyglądać sierpień. Jeśli są jednak przygotowania do ultra, to trzeba spiąć poślady i biegać w terenie. Gdyby jednak nie było, wrzucam ster na szybkość. Warto odkurzyć życiówkę na 10 km. Tymczasem sierpień rozpocznę sztafetą w ramach Ultramaratonu Powstańca w Wieliszewie. Rozbiegać się trzeba, a patriotyczna atmosfera tej imprezy pomoże podkręcić kilometraż miesiąca. </div></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>W pandemicznych statystykach </b>rekordowe ilości zachorowań. Mówi się o drugiej fali. W narodzie duch COVIDa jakby umarł, czy tam wyparty został. Są tacy w rządzie, co widzą jak krzywa zachorowań się wypłaszcza, chyba powinni zmienić dilera.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifh2bOc63uZQSn-VRL3AdoENnprQuyeXK-HObgiQgpQrViq6wrJywC1MiHtJXVxJSmUSpWZZq1P63X51_LNxaBCpdUNjZv7wKYS8Xc-8FI160qmL15EpkuZf2lkfoXuwh0SEzSiQG6gZ8/s734/Clipboard03.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="648" data-original-width="734" height="452" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifh2bOc63uZQSn-VRL3AdoENnprQuyeXK-HObgiQgpQrViq6wrJywC1MiHtJXVxJSmUSpWZZq1P63X51_LNxaBCpdUNjZv7wKYS8Xc-8FI160qmL15EpkuZf2lkfoXuwh0SEzSiQG6gZ8/w512-h452/Clipboard03.jpg" width="512" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-59890809326774666862020-07-23T17:04:00.002+02:002022-03-28T20:02:37.963+02:00GR 11 czyli los compañeros en sendero <div style="text-align: justify;">Czasy niepewne (pandemia trwa), a wyprawa W Pireneje zaplanowana ponad pół roku temu... Skoro powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B, więc „z pewną taką nieśmiałością”, ale jednak ruszamy ku słonecznej Hiszpanii. By kilka dni spędzić na szlaku GR 11 wiodącym przez hiszpańską cześć Pirenejów. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Przed dniem 0</b></div><div style="text-align: justify;">Wyprawę planujemy zgodnie z przewodnikiem online szlaku transpirenejskiego (<a href="https://travesiapirenaica.com" target="_blank">tu link</a>). Na tapetę bierzemy etapy 27-31, a na koniec planujemy el spontano, dokąd w Andorze dotrzemy, tam spędzimy ostatnią noc.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dzienne kilometraże jak na możliwości ekipy małe, ale nie chodzi nam o to, by się złechtać, tylko poczuć klimat gór, pozachwycać się widokami. Mieć czas na leżenie w trawie z głową w chmurach. W końcu to nasz urlop. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dobytek nosimy na plecach. Mamy ze sobą maty i śpiwory, a noclegi zaplanowane po drodze w schroniskach, chatach w górach, hotelach czy kwaterach prywatnych. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: start;">Podróżowanie w czasie zarazy wymaga stalowych nerwów. Pomijając zamknięte granice, które tuż przed lipcem się otworzyły, to na niemal każdym kroku pojawiały się niespodzianki. A to odwołane loty, o których nikt nas nie informował; a to zmiany w rozkładach autobusów czy campingi, które na jedną nic odmawiają dachu nad głową. Na kilka dni przed wylotem wracają obostrzenia i zamknięte rejony w Katalonii. Sytuacja napięta, ale jak to mówią... bez ryzyka nie ma zabawy! Lecimy!</span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Dzień 0</b></div><div style="text-align: justify;">Po podróży z Polski, wieczorze w Barcelonie, gdzie oprócz spaceru od baru do baru, zaopatrzyliśmy się w paliwo do palników, o poranku ruszyliśmy busikiem ku Pirenejom. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_a089_3548_91c3_f065" src="https://lh3.googleusercontent.com/q7gBlqBUP5AA-l_oJ66UlBdmAsRQcZIVQRDkIFtHHxJg_dExd8LiRcghcxxv8YY" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div style="text-align: justify;">Ahoj, przygodo!</div><div><br /></div><div><b><u>Dzień 1</u></b></div><div><b>Wejście na szlak w La Guingueta d'Aneu. Marsz z Escalo - finał dnia w Estaon. </b></div><div><b>Dzienny kilometraż 20, przewyższenie +1290, -980 metrów. </b></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;">Trasa trudna, szczególnie ze względu na wczesny poranek, a także dokrętkę w Escalo. Jednak nie mogliśmy odpuścić obejrzenia klasztoru z powieści „Wyznaję”. </span></div><div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_eee3_2247_cbeb_78ac" src="https://lh6.googleusercontent.com/sx3yooYR7aoVsoaXgm224U9Bp1RfBpdOImgNj-TFLl-KibUTs-1qqqQlNP76YjE" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />Po drodze opuszczona wioska Dorve...<br /><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><br /></span></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_6e3f_34c4_b753_b03c" src="https://lh5.googleusercontent.com/G9xBk262opS3OiI5201ECVSVKnNHV5KWH0tQtAp8-C6CxIJ4gtyXAZku07m75GQ" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br /><div style="text-align: left;">... a na podejściu pod przełęcz na 2200 m npm takie widoki</div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_53b_de1_dc2c_6fbc" src="https://lh3.googleusercontent.com/bUygvKog4jEjaMYkPCMcWiyTcKZSLadbRLLk1G9p1YfWd6yMIfWND550Hy9ZGUQ" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><div style="text-align: center;"><br /></div><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; text-size-adjust: auto;"><div style="text-align: justify;">Końcówka trasy o zmroku, co podkreśliło urok ukrytego w górach Estaon. Nocleg w schronisku, gdzie z kolacją czekała na nas zaniepokojona obsługa.</div></span></div><div><br /></div><div><b><u>Dzień 2</u></b></div><div><b>Przejście z Estaon do Tavascan. </b></div><div><b>Dzienny kilometraż 13, przewyższenie + 690, -865 metrów. </b></div><div><br /></div><div>Początek wędrówki wzdłuż rzeczki, w absolutnym cieniu. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_9cab_2563_61d3_486b" src="https://lh4.googleusercontent.com/RpjcL11ZrHaaLFtdnNI-oTWSHQDG8fQCgQN1HL92hbzxqLNvpYdmuZtYogEm-S0" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />Dość szybko dochodzi się do opuszczonej wioski ...</div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_2b98_c50c_e890_e1c7" src="https://lh6.googleusercontent.com/Y7mxiMHfVxENYm-P7-4nH4sKCaV-JKzrlbk_MbVhpdHqpFv4XncMIEI-KLo9SMQ" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />... by później wspiąć się ku kolejnej dolinie. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_984c_12c6_f736_1dce" src="https://lh5.googleusercontent.com/Pg2rBRhxFEFGZzkyfEzmNm6-O_n-7lrdyS4FbLGG-7ICpPtKSA-0Y1YUMU2k6Ow" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />Widok na Tavascan od strony Aineto był zachwycający! </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_1b9a_aceb_4c6_214e" src="https://lh5.googleusercontent.com/5CPbHKMBbeyR9tELogEOecbB2sewqC3oWLyuV9mJwBPMZmRNrYs07hSKmLcAA-M" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div>Jestem pod wrażeniem tym jak szlak naturalnie łączy się z cywilizacją. Prosto ze ścieżki wchodzi się do miejscowości, co tu oznaczało, że zza stodoły wychodzi się na ulicę i mostek. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_f218_127c_fcb9_4fa8" src="https://lh5.googleusercontent.com/d6uYKp7oTjgJs-rzcBlpcA3YgnVoLzJCpT7DqpbY3YAdraO2PVX9stXGbLbBkBY" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div>W Tavascan nocujemy w hotelu. </div><div><br /></div><div><b><u>Dzień 3</u></b></div><div><b>Przejście z Tavascan do Areu. </b></div><div><b>Dzienny kilometraż 15, przewyższenie +1225, -1100 metrów. </b></div><div><br /></div><div>Dzień głównie wspinaczki, ale za to z widokami. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_1fa1_774_16c6_5ada" src="https://lh5.googleusercontent.com/8-LTw8TaBwlxPUC6fULpvHbBlpd99ukbi_-r8MMvm-X4-I0PoX92ymj7Gx6ZRbk" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />Po wdrapaniu się na przełęcz widok na Pic Montescio... </div><div><br /><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_d802_646c_eeec_2941" src="https://lh4.googleusercontent.com/cAulEqDNV7_6uWuSPWfFR3vIQ-SbpC1PtGFIRUJ2esspZ25jJ3I-9QauADszs-4" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />... zejście ciągle ze szczytem na wyciągnięcie ręki, po drodze chatki i łączki do odpoczywania. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_1ed1_c4a6_529c_6416" src="https://lh4.googleusercontent.com/RpJLkWW4OiSutK3khuKxVPx9JqzAZtzMT1SUjnJlCaKAZsAfpqHMlZgBHGFx9IM" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />Aż docieramy do Areu. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_9546_f44b_7b57_7441" src="https://lh5.googleusercontent.com/KktB5JlnCt41wsKLAsSWweLOUb5rAXytPSjpqmpj5LmNZBl5FToKtypmcraGAIQ" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div><br /></div><div><b><u>Dzień 4</u></b></div><div><b>Przejście z Areu do Refugio de Baiau. </b></div><div><b>Dzienny kilometraż 15,5, przewyższenie +1345, - 80 metrów. </b></div><div><br /></div><div>Wspominałam coś, że wczoraj był dzień wspinaczki? To nie sądziłam co czeka mnie tego dnia! Cały czas było lekko a potem nawet bardzo pod górę! </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_6c_7fcf_88a7_f8a4" src="https://lh5.googleusercontent.com/hMMUpPYgJpQdpsHuhQLuJGVHjXOYDgQpKEE4eooqsL0ShLYuPWiYp1FTJzYOkWE" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />Po przejściu przez trzy doliny, dotarłam na wysokość 2517 m npm do Refugio de Baiau na nocleg w budzie. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_5112_5248_f86c_2f7b" src="https://lh3.googleusercontent.com/yOc9nYdiF32yXiMjHrUA6FWlQTlyhNQnnONZtGxDEmWTnWPUqZTwHuc59jUZRis" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />Z takim widokiem o poranku jak na zdjęciu niżej.</div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_dc8_24d7_ae48_4d1f" src="https://lh5.googleusercontent.com/8wHEfwPpgUaqPfN437T09WQnTnFBLJvEstkYI804xmBEoigFcw2IT9iasW1-zmc" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div><b><u>Dzień 5</u></b></div><div><b>Przejście z Refugio de Baiau do Arans.</b></div><div><b>Dzienny kilometraż 15, przewyższenie +910, -1920 metrów. </b></div><div><br /></div><div>Im wyżej tym piękniej, po wyjściu z bazy noclegowej widoki były zachwycające. Jednak pionowe zdobywanie przełęczy Portella de Baiau nie przypadło mi zbytnio do gustu. Osuwający się szutr czy kamienie przerażały mnie. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_a11d_d661_12fc_fa48" src="https://lh6.googleusercontent.com/emLWArENASOy9YpKwemw-t9nM7ptRneCsoLCyaidqpr8oBjpbyYG9mGDEoPl2ak" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br /><div style="text-align: justify;">Po drugiej stronie czekał na nas widok na Pic de Coma Pedrosa czyli najwyższy szczyt w Andorze. Nie został przeze mnie uwieczniony chyba z wrażenia po wejściu rynnowym na górę. Zejście do Arinsal nie miało końca, obfitowało jednak w różne atrakcje. Kilka rodzajów ścieżek, śnieg, jeziorka, rzeczki...</div></div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_d43f_e9ab_f971_777c" src="https://lh3.googleusercontent.com/JRKYYZ6zO30Kti_0xebWjBoz2EcT3J28AXCkQx0jBvnF_vU4q0eRsMz9FuJRr20" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />Andora przywitała nas zmianą pogody, więc uznaliśmy, że przejście w deszczu do Arans nie ma sensu. Nasza wędrówka po GR11 zakończyła się w Arinsal.</div><div><br /></div><div><b>Dzień 6</b></div><div><b>Andora</b></div><div><b>Dzień odpoczynkowy.</b></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Ostatni dzień spędziliśmy w stolicy Andory, znanej ze sklepów i banków, która łączy charakter pirenejskiego miasta z nowoczesnością. Są tam elementy tradycyjne jak kamienne budowle...</div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_6b80_3eb8_edf1_bf99" src="https://lh6.googleusercontent.com/1sBT0F8ReR2gs_r2IXag6YCt43nRys5spFsFr8T8pmLU-7fpHZ1aJc_xRCchCMQ" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br />... i modernistyczne jak budynki ze szkła czy betonu, a także fikuśne mostki. </div><div><br /></div><div><div style="text-align: center;"><img alt="" id="id_bedd_5d08_4414_cc78" src="https://lh5.googleusercontent.com/qz1h_03cfxfIiEmKi7-mdPISAZAFw5iga6QYIIX7OPJT1TrdH6Rq7BTUpUIX1qQ" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /></div><br /></div><div style="text-align: justify;">Duże wrażenie zrobiło na mnie rondo podwieszone nad doliną. Nie jestem zwolenniczką betonu, jednak otaczające miasto z każdej strony góry zmiękczają efekt blokowisk i asfaltu. </div><div><br /></div><div><b style="text-align: justify;">Po powrocie</b></div><div style="text-align: justify;">Dzień podróży z Andory przez Barcelonę i Frankfurt do Warszawy wolę pominąć w opowieści i szybko o nim zapomnieć. Duuużo siedzenia i czekania.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W pamięci zostały wrażenia z wędrówki, każdego dnia innej drogi, okoliczności przyrody, widoków, architektury. Jeszcze będąc na szlaku wiedziałam, że wrócę w Pireneje. Czy to na szlak GR11, czy tak po prostu w te góry, bo ich ogrom i piękno zachwyca. Przez pierwsze dwa dni nie spotkaliśmy na szlaku nikogo! Miało się wrażenie, że góry są tylko dla nas. W weekend ilość piechurów czy biegaczy wzrosła, ale nie zepsuło to wrażenia ciszy i wyludnienia Pirenejów. Pozostaję zahipnotyzowana tym miejscem.</div><div><br /></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-3474427561051633702020-06-01T21:10:00.019+02:002020-08-03T15:57:45.722+02:00rowerowe Podlasie czyli lubię wracać na wschodnie rubieże <div style="text-align: justify;">Nie zapomnę mojej pierwszej wycieczki na Podlasie w 2005 roku, kiedy to przejechałam autem z Białowieży do Białegostoku. To był maj, a ja z okien auta zachłystywałam się widokiem daleko wijących się pól rzepaku, soczystej zieleni, a także mnóstwa zamieszkałych bocianych gniazd. Z przyrodą idealnie zgrywały się nienachalne zabudowania, stare, ale zadbane domy. Zaskakiwały mnie sąsiadujące ze sobą prawosławne i katolickie przydrożne krzyże. W miejscowościach obok kościołów, stały cerkwie. Wielokulturowość rejonu zachwyciła mnie w Kruszynianach w meczecie, gdzie dowiedziałam się o tym, jak kultury i religie współgrały ze sobą na Białostocczyźnie od wielu, wielu lat. A to wszystko niecałe 200 kilometrów od Warszawy, gdzie (przynajmniej dla mnie) kulturowo i religijnie było jednolicie i nudno. Wracałam w te rejony często. Na krócej i dłużej. Rynek w Krynkach, od którego rozchodzi się sześć ulic jest perełką, a po wyjściu z auta słychać jak bzyczą muchy. Na mnie to robi wrażenie...</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjr9zRZo96cAx-avnbaJplkder-LrKqTctxJalBHyw-XUgrxpZTMxu2mgEYVc-pF60BB9FSPtCuKvzrrPLxDu84tEfzdoc4H7L-1fnLKLRV20eJVmTcOZiFYu93RRP97uJ3v5LVwhf_YM/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" id="id_78c5_6bb4_86a_4701" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjr9zRZo96cAx-avnbaJplkder-LrKqTctxJalBHyw-XUgrxpZTMxu2mgEYVc-pF60BB9FSPtCuKvzrrPLxDu84tEfzdoc4H7L-1fnLKLRV20eJVmTcOZiFYu93RRP97uJ3v5LVwhf_YM/s320/100972979_683584142440791_6011443850495655936_n.jpg" style="height: auto; width: 240px;" /></a></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Kapliczki przydrożne - fot. własna</i></font></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Odkąd złapałam zajawkę na rowerowe przemierzanie kraju, wiedziałam, że to kwestia czasu, a wrócę na Podlasie by przemierzyć tę krainę w siodle i odkryć ją w niemal każdym calu... Przyszedł na to właśnie czas.</div><div><br /></div><font color="#ba67c8" size="4"><b>Wycieczka I: Czeremcha - Terespol</b></font><div>Komunikacja: PKP <br /><div>Szlaki: do promu w Mielniku wg własnego pomysłu (nawierzchnia: las, asfalt, szutr), po drugiej stronie Bugu szlak rowerowy Green Velo (głównie asfalt)</div><div>Długość przejazdu: 103 km; <span>czas ruchu 5:50, całej wycieczki 7:00</span></div><div><br /><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEucCq7sUphaAeUPOOsp0MCz0Zcg5XSPjlvIRpPB-YNHRJNe4SRBxbTQV-py1hArD-ZYaxBfCNvGjy_S-odeC03fHv1L7p7PgJnrvrxYQfdDClZAyqCtJa0Sry4xeMxa_p-9lJoVZC1N4/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="899" data-original-width="1179" id="id_69e4_16eb_ed87_769b" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEucCq7sUphaAeUPOOsp0MCz0Zcg5XSPjlvIRpPB-YNHRJNe4SRBxbTQV-py1hArD-ZYaxBfCNvGjy_S-odeC03fHv1L7p7PgJnrvrxYQfdDClZAyqCtJa0Sry4xeMxa_p-9lJoVZC1N4/s320/Clipboard01.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i><font size="1">Trasa wycieczki</font></i></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Z Czeremchy ruszyliśmy na południe lasami. Gdyby nie zmoczony nocnym deszczem piach, jechałoby się ciężko, a tak było tylko trochę niewygodnie. Po pewnym czasie wyjechaliśmy na asfalt i prawie do samego Mielnika jakość podłoża była na medal.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB9Qy0aJvVK_ANSk6dwTBrM6mUhKWp9D2WI_CgBNaehNg7xtl5wwYDRZ16Lhb8xSira4PBa695pUzutD7rCbN7MfmsEWRQpc_MPjqVTa3NJbhhwRPCRQdIU130bprgGijheW_uDJ6NEHs/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" id="id_a78_40d2_1f1f_f170" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjB9Qy0aJvVK_ANSk6dwTBrM6mUhKWp9D2WI_CgBNaehNg7xtl5wwYDRZ16Lhb8xSira4PBa695pUzutD7rCbN7MfmsEWRQpc_MPjqVTa3NJbhhwRPCRQdIU130bprgGijheW_uDJ6NEHs/s320/100639116_269625110825471_9057858402587246592_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><font size="1"><i>Gdzieś po drodze do Mielnika - fot. własna</i></font></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Wytyczona przeze mnie trasa tuż przed wjazdem do tej miejścowości odbiła w las i mogliśmy podziwiać ze skarpy piękną panoramę miasteczka z widokiem na Bug. Zjechaliśmy w dół prosto do przystani promowej, która w tym miejscu poruszana jest siłą ludzkich rąk.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ3UImp-wWZCNBDJ6yEVWuyQELZp9aOqwEdN3u2R8K1KtVhg4_kkurATO9oTg63jSEC1kNXCwHmVFwIuIArLkBrWzgs44S-9yTLVae9VDLwpYYpeIhMWtWWJoa0pn7xxU9otu40vRTriA/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" id="id_fe36_f7ce_82b_511c" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ3UImp-wWZCNBDJ6yEVWuyQELZp9aOqwEdN3u2R8K1KtVhg4_kkurATO9oTg63jSEC1kNXCwHmVFwIuIArLkBrWzgs44S-9yTLVae9VDLwpYYpeIhMWtWWJoa0pn7xxU9otu40vRTriA/s320/100684993_250342966395288_3202524677587075072_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><font size="1"><i>Widok na przeprawę promową w Mielniku - fot. własna</i></font></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Po drugiej stronie rzeki wjechaliśmy na szlak Green Velo, który (oprócz drogi dojazdowej do promu) prowadził asfaltem. Bolesna dla nas okazała się końcówka trasy (tuż przed Terespolem) po kostce, ale na setnym kilometrze, to czuć każdą niedogodność. Przejazd przez Serpelice był dla nas jak jazda po autostradzie - przed każdym podjazdem lub zjadem informacja o procencie przechyłu. Po prostu bajka! Oznakowanie szalaku na Podlasiu było wzorowe! Zmiana województwa na lubelskie zmieniła precyzję znaków, nawet znaczki Green Velo były rzadsze. Mijane miejscowości przestały być urokliwe, czuć było zmianę klimatu - zwyczajne wsie, miejscowości, jak te znane mi z Mazowsza.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Aby być obiektywnym i oddać rzeczywistość - furorę robiły pola rzepaku. Reszta zupełnie zwyczajna.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9jCAH2K_Hairu_2oGdaWexiUEWW6n9J40DASYd9TrEokxfJVNEObxHG56d7Bluz6sREha66ZMCU4D8GaV0g2mjoccY0iuLqdO-AeDXdLdVvtJSXywAWHkUMwsSumjAJzlUPVX6l03jBU/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1512" data-original-width="2016" id="id_545c_7494_c6b6_a7" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9jCAH2K_Hairu_2oGdaWexiUEWW6n9J40DASYd9TrEokxfJVNEObxHG56d7Bluz6sREha66ZMCU4D8GaV0g2mjoccY0iuLqdO-AeDXdLdVvtJSXywAWHkUMwsSumjAJzlUPVX6l03jBU/s320/95216297_170799044214678_6301207581511647232_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><font size="1"><i>Rzepak, podgór i ja - fot. Arek Pe</i></font></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">Skończyliśmy wycieczkę w Terespolu. Nasze serca zostały jednak nad Podlaskim Przełomie Bugu i ostatnie godziny wycieczki na lubelszczyźnie były tylko dojazdem do pociągu by ten zawiózł nas do domu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><font color="#ba67c8" size="4"><b>Wycieczka II: Supraśl - Kruszyniany - Supraśl</b></font></span><div style="text-align: left;">Komunikacja: dojazd autem</div><div style="text-align: left;">Szlaki - zielony "do Tatarów ogrodami" (nawierzchnia: szutr, asfalt), południowa część to <span>szlak rowerowy Green Velo </span><span> </span><span>(asfalt i szutr)</span></div><div style="text-align: left;"><span>Długość przejazdu: 101 km; czas ruchu 6:20, całej wycieczki 8:00</span></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb7hovvnDU_sBwqnwnddFiDSoDMlIeFuXC0U_E3dXHqeD44epN8XFZV2SFjuSLlbv4aT9NwPz30sObkthy50JmQtOKcQkAQMQ10mgTSdGvlHIFEBzyEezbUBOhN2l3UeBeoPTCNEMqazE/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="840" data-original-width="1460" id="id_cbb0_3a83_bf2e_c00d" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb7hovvnDU_sBwqnwnddFiDSoDMlIeFuXC0U_E3dXHqeD44epN8XFZV2SFjuSLlbv4aT9NwPz30sObkthy50JmQtOKcQkAQMQ10mgTSdGvlHIFEBzyEezbUBOhN2l3UeBeoPTCNEMqazE/s320/Clipboard02.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div></div><div style="text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both;"><i><font size="1">Trasa wycieczki</font></i></div><div class="separator" style="clear: both;"><br /></div></div><div style="text-align: justify;">Droga w kierunku Krynek początkowo wiodła przez las, ale potem wyjechaliśmy na asfalt i było przyjemnie. Wycieczkę robiliśmy w niedzielę, więc na zbyt duży ruch samochodowy nie narzekaliśmy.</div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvlirZ5OGL9MuHEEUu_OcqN2n3r35hws4ZhLxpTYOmSuCWl5WHAZjP8l2TEE4Nkbi1bEtw6fZHAmYWpbOjlZzsPlfQYPb9yNZh8Mq3VCYkYW0DKeK-LzYZ40sHEqyaSkEGGJOuDths9HM/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" id="id_8c01_7a2a_e29e_5eeb" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvlirZ5OGL9MuHEEUu_OcqN2n3r35hws4ZhLxpTYOmSuCWl5WHAZjP8l2TEE4Nkbi1bEtw6fZHAmYWpbOjlZzsPlfQYPb9yNZh8Mq3VCYkYW0DKeK-LzYZ40sHEqyaSkEGGJOuDths9HM/s320/100532396_271019610622209_8288454654056988672_n.jpg" style="height: auto; width: 240px;" /></a></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Droga Supraśl-Krynki - fot. własna</i></font></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i><br /></i></font></div><div style="text-align: justify;">W Ostrowie skręciliśmy z powrotem na szutr, gdzie droga wiodła wśród pól porzeczek i agrestu. To chyba były te ogrody z tytułu szlaku zielonego, którym przemierzaliśmy drogę do Tatarów. Potem wjazd w las i miejscowościami między polami dotarliśmy do Kruszynian.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhthBFa_pXmbOFAI2lEunkQzUcSQraDxLytx4FjXFdJmeDAyLasJ7bj9eGmAisaj1XYebwBWJADmP-pAOVlgUrDO_Yxp7RIwl64MqMVJjcNUL3J97dwCEPZBhPS71tQxH7iBfieXU7G4_o/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="1280" id="id_c944_61ab_360c_303a" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhthBFa_pXmbOFAI2lEunkQzUcSQraDxLytx4FjXFdJmeDAyLasJ7bj9eGmAisaj1XYebwBWJADmP-pAOVlgUrDO_Yxp7RIwl64MqMVJjcNUL3J97dwCEPZBhPS71tQxH7iBfieXU7G4_o/s320/97431643_1737210279736380_3657790674092163072_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Szutry, wioski, cisza i zieleń - fot. Kasia P</i></font></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i><br /></i></font></div><div style="text-align: justify;">W mecce Tatarów na Podlasiu zrobiliśmy popas, zwiedziliśmy meczet i mizar i rozpoczęliśmy żmudną drogę powrotną do Supraśla. Łatwo nie było, bo zerwał się porywisty wiatr, a nasze ścieżki nadal prowadziły wybitym przez auta szutrem. Jeszcze długo po zejściu z rowera miałam wrażenie rozedrgania, bo dziesiątki kilometrów drżenia zrobiły swoje.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wyjechaliśy z lasu na drogę krajową 65 i bardzo cieszyliśmy się, że jest niedziala i nie zdmuchują nas z drogi TIRy. Od Walijów-Stacji nasz szlak pokrył się z Green Velo i zjechaliśmy we wsie i lasy (tak, nadal z szutrem). Wjazd do Supraśla mieliśmy spektakulatny, bo po krótkiej zlewie wyszło słońce i przesłao wiać.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFSsJzuEaJ_bf-Mria3eaYAxKb_1unZZv0qTcuMxIF4VdRIc55N1ez1fehITScoKQc-7Gvf9R7YsMHhFW-zZrWwZbjzmw5rgjo-fituFFBeY7nHomwhVkYWZZFrMXEPRjkCosTllhDaR8/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" id="id_e01c_d5f7_aa79_95cf" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFSsJzuEaJ_bf-Mria3eaYAxKb_1unZZv0qTcuMxIF4VdRIc55N1ez1fehITScoKQc-7Gvf9R7YsMHhFW-zZrWwZbjzmw5rgjo-fituFFBeY7nHomwhVkYWZZFrMXEPRjkCosTllhDaR8/s320/101075912_2597535440459138_1146101581872103424_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Przejazd przez Celiczankę - fot. Arek Pe</i></font></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zwiedzanie prawosławnego klasztoru w Supraślu przebiegało w pełnym słońcu i z rozchumurzonym niemal niebem. Z cerkwii dobiegały nas rosyjskojęzyczne chóralne śpiewy. Fantastyczny klimat!</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSL1M8ozW5Z0zK692945MSuXYnkwtRsbBe0L0GR4YrXBhUPhyphenhyphenRRh59gBuClzWlT4lJT6YKl9vc5Ls0N8uZo8bBvbHMIo09F9INu-R9YcsPwx4LQIwzYp_cEWnBgNV7PnhLV58pjm85jn8/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" id="id_a239_fdf_9ec5_41cd" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSL1M8ozW5Z0zK692945MSuXYnkwtRsbBe0L0GR4YrXBhUPhyphenhyphenRRh59gBuClzWlT4lJT6YKl9vc5Ls0N8uZo8bBvbHMIo09F9INu-R9YcsPwx4LQIwzYp_cEWnBgNV7PnhLV58pjm85jn8/s320/97984055_179780629952758_339084579937714176_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Cerkiew na terenie klasztoru w Supraślu</i></font></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wiedziałam, że to nie koniec mojego objazdu Podlasia.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: left;"><font color="#ba67c8" size="4"><b>Wycieczka III: Białystok - Łapy</b></font></span><div style="text-align: left;">Komunikacja: dojazd PKP</div><div style="text-align: left;">Szlaki - <span>rowerowy Green Velo </span><span>(asfalt i szutr)</span></div><div style="text-align: left;"><span>Długość przejazdu: 50 km; czas ruchu 3:30, całej wycieczki 4:15</span></div><div style="text-align: left;"><span style="color: #ba67c8;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span>Nad Narew w okolicy Białegostoku ciągnęło mnie już dawno. Wybyłam na trasę w Dzień Dziecka. Pogodowo był to najlepszy dzień, bo prognozy pokazywały suchość.</span></div><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span>Przebieg szlaku rowerowego w Białymstoku spod dworca PKP w kierunku Tykocina zdumiewa, bo robi się pętlę zanim wyskoczy na przedmieścia. Być może w zamyśle było pokazanie turystom dwóch kościołów i cerkwii - nie wiem, ale to jedyne obiekty wśród blokowisk, które przykuły moją uwagę. </span></div><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span>Na szczęście, jak się już wyjedzie z miasta to jest pusto, zielono i można poczuć wiatr we włosach.</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="color: #ba67c8;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOqSr6yxUB0lA9Rry2OG5tdWU9INI92dM-F3Y8-ZQavjhl6AVBFdnIdjS___odM7nq7erBP4OXcT1gD9RuwwoiZr36mmBXruJuRaPZIrWuZBvbdjJlnqQCJDeVF30Sah-BFidRHmYEm1M/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><font size="1"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" id="id_673c_615c_d76_f4d7" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOqSr6yxUB0lA9Rry2OG5tdWU9INI92dM-F3Y8-ZQavjhl6AVBFdnIdjS___odM7nq7erBP4OXcT1gD9RuwwoiZr36mmBXruJuRaPZIrWuZBvbdjJlnqQCJDeVF30Sah-BFidRHmYEm1M/s320/101882634_186810502611200_5958672527927541760_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></font></a></div><span style="color: #ba67c8;"><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>fot. własne</i></font></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><br /></font></div></span></div><div style="text-align: justify;"><span>Po długim przelocie wzdłuż drohi dociera się do drogowskazu w kierunku Narwi. Na rozstaju szlaków zlokalizowano MOR. Jeśli ktoś chce zahaczyć o Kruszewo może udać się prosto, szlak na Tykocin skręca w prawo.</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="color: #ba67c8;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7V6RqRQe_zMzAu_e49tooWcr9LMyvPonGjrE3C4ZuWCpqtkninfxOLcLY6wzIT-zX_WOjDZ2AYpUubAmfAVbNzqPXZ6kLPjcRPx98IO5TcxyhTqgPhxRiLdB0YeER5T8mmrCSjK5dMug/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" id="id_6d31_9b08_4542_6639" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7V6RqRQe_zMzAu_e49tooWcr9LMyvPonGjrE3C4ZuWCpqtkninfxOLcLY6wzIT-zX_WOjDZ2AYpUubAmfAVbNzqPXZ6kLPjcRPx98IO5TcxyhTqgPhxRiLdB0YeER5T8mmrCSjK5dMug/s320/101664778_1355436374646924_5395523863549313024_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><span><div style="text-align: left;"><div style="color: #ba67c8; text-align: center;"><i style="font-size: x-small;">fot. własne</i></div><br />Uznałam, że dotrę do kładki najkrótszą drogą. Jednak zachęcona reklamą wieży widokowej odbiłam do Kruszewa, spodziewając się fenomenalnych widoków rzecznych rozlewisk. Widok na bagna był mniej spektakularny, ale co tam. Drogi piękne, to można jeździć do woli.</div></span></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTQoD0fqgCNGmZUu6-WPdkdiHG2NzHbAWcXmCGaPvosmsOfbtNENsam2dymKTRYe44rKAlZ7NWj1BRRbfLevXtiMUR4nZypDjNu0K3vlDtGNXKZx0bdrcTzyRlkQX_Ax7LRyQdrAdwpEI/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" id="id_d205_218_79aa_69ed" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTQoD0fqgCNGmZUu6-WPdkdiHG2NzHbAWcXmCGaPvosmsOfbtNENsam2dymKTRYe44rKAlZ7NWj1BRRbfLevXtiMUR4nZypDjNu0K3vlDtGNXKZx0bdrcTzyRlkQX_Ax7LRyQdrAdwpEI/s320/101872763_2918883861500458_529252550549962752_n.jpg" style="height: auto; width: 240px;" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i style="font-size: x-small;">fot. własne</i></div><div style="text-align: left;"><br />Na końcu drogi w Śliwnie zjeżdża się do słynnej kładki, ale turystów czeka trzykrotna przeprawa samoobsługowymi promami. Powiem tak - samotnej rowerzystce łatwo nie było. Tylko jedną podróż odbyłam samodzielnie, do kolejnych potrzebowałam pomocy - a to nie byłam w stanie się dociągnąć do kładki, a to niski<span style="text-align: left;"> poziom wody uniemożliwiał zejście/wejście. Bez pomocy nie dałabym rady.</span></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTWBksef4810eNibl_s-a4YkGD8qcmqbGFIM-7jN0E9FcwW49LgSKdyS346owdspk6CmT5GTdKCj7Pfhdj05qNI6nw_nTlLYDW9XaD5GafvozVf0eXhnbWg56272tvRNpbeyvApkm4oLk/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" id="id_7d87_bd9b_7b42_b561" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTWBksef4810eNibl_s-a4YkGD8qcmqbGFIM-7jN0E9FcwW49LgSKdyS346owdspk6CmT5GTdKCj7Pfhdj05qNI6nw_nTlLYDW9XaD5GafvozVf0eXhnbWg56272tvRNpbeyvApkm4oLk/s320/101321010_251987279362878_1460159288591777792_n.jpg" style="height: auto; width: 240px;" /></a></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;">fot. własne</i></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Sama kłada przyjemna, wije się wśród dawnych rozlewisk Narwi. Teraz to tereny suche lub bagna. W niedalekiej okolicy pasły się krowy, zatem teren zbyt podmokły nie jest...</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6Ki4ZtiQ3JvaKmF5ZcQb1NkxBD2XpAARTVyd8g8dKRhQ2wmYuIYmQrFoAZlEG6OR4wrmnX3SaguODnYk5krSPs8TkYjHCPHooiLRNeMgi7JvQBJKcBsRtvo6OwEqXggQkI2m4ctfj1kA/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" id="id_7328_bb95_4868_bde5" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6Ki4ZtiQ3JvaKmF5ZcQb1NkxBD2XpAARTVyd8g8dKRhQ2wmYuIYmQrFoAZlEG6OR4wrmnX3SaguODnYk5krSPs8TkYjHCPHooiLRNeMgi7JvQBJKcBsRtvo6OwEqXggQkI2m4ctfj1kA/s320/79167435_2567720656823932_3361328731124662272_n.jpg" style="height: auto; width: 240px;" /></a></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;">fot. własne</i></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;"><br /></i></div><div style="text-align: justify;">Po przygodach na promach, czekał mnie już tylko powrót do Łap asfaltem. Spod kościoła w Waniewie nawigacja wskazywała, że zostało do pokonania 14 km. Droga jakby cały czas w dół. No i wiatr mi sprzyjał. Wiał w plecy.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_p7jqBW5KI49TfWAmcky3ovY9jJZjlCFlA_qhaucM5dDeIUKT3_AZzAph6zG9ljmPz5p7Y1fBXzcSTROBNtLoHVlsygpfybqZWl-a2gTNLe7BQLwbONKUaNZIy_n1ES9KSyp2Z94CfwI/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="320" id="id_c55_40aa_9827_9d1c" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_p7jqBW5KI49TfWAmcky3ovY9jJZjlCFlA_qhaucM5dDeIUKT3_AZzAph6zG9ljmPz5p7Y1fBXzcSTROBNtLoHVlsygpfybqZWl-a2gTNLe7BQLwbONKUaNZIy_n1ES9KSyp2Z94CfwI/s320/101845404_702666983901394_1846419273912680448_n.jpg" style="height: auto; width: 240px;" /></a></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;">fot. własne</i></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;"><br /></i></div><div style="text-align: justify;">Na koniec wycieczki fota przy lokalnej wystawce przed dworcem. Myślę, że wrócę tu jeszcze, tylko dojadę z drugiej strony...</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMrAlV0EttIN9XvtpubSC2E5FDDUQ1nooBo08In5Hb43KKME-628omwcneRGmIN7w1a1svCUWUaEWIesZM79UoKLmiff3T-VoooF12XLzz0GuiWYGCpLFpktE6B6uzaqAvh0EUNZWyqec/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" id="id_92e4_d5e9_b2b5_a912" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMrAlV0EttIN9XvtpubSC2E5FDDUQ1nooBo08In5Hb43KKME-628omwcneRGmIN7w1a1svCUWUaEWIesZM79UoKLmiff3T-VoooF12XLzz0GuiWYGCpLFpktE6B6uzaqAvh0EUNZWyqec/s320/101348058_679057246280542_2682879599511076864_n.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;">fot. własne</i></div><div style="text-align: center;"><i style="font-size: x-small;"><br /></i></div><div style="text-align: justify;">Dzisiejszy ślad wycieczki wygląda jak poniżej. W Białymstoku pognało mnie w kierunku Supraśla, jakoś przegapiłam kierunkowskaz na Tykocin przy trzecim kościele...</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUoZN8ayaCpkIW8annDzKrevfI7z47i5x-x77gRcetbd09v-Zm9Q4RNDJFKPQKYJtD9dDuQKUOoeU32hT05ItvWhvmGAh3YC0jVY15uAw0PfsTuKmZ8RxMrAvHX0jT59kNDXxj30eEhtM/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="597" data-original-width="798" id="id_ad99_17f0_6300_95a1" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUoZN8ayaCpkIW8annDzKrevfI7z47i5x-x77gRcetbd09v-Zm9Q4RNDJFKPQKYJtD9dDuQKUOoeU32hT05ItvWhvmGAh3YC0jVY15uAw0PfsTuKmZ8RxMrAvHX0jT59kNDXxj30eEhtM/s320/Clipboard02.jpg" style="height: auto; width: 320px;" width="320" /></a></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><span><font color="#ba67c8" size="4"><b>Wycieczka IV: Czeremcha - Rogacze - Dubicze Cerkiewne - Stary Kornin - Werstok - Jodłówka - Opaka Duża - Czeremcha </b>czyli cztery niebieskie cerkwie i dwór </font></span><div>Komunikacja: dojazd PKP</div><div>Szlaki - wg własnego pomysłu<span> </span><span>(asfalt i szutr)</span></div><div><span>Długość przejazdu: 74 km; czas ruchu 4:30, całej wycieczki 6:00</span></div><div><span style="text-align: justify;">Oprócz sklepów w Czeremsze i Kleszczelach na trasie posucha. Konieczny własny prowiant. </span></div><div><span style="color: #ba67c8;"><br /></span></div><div><span>Trasa na mapie prezentuje się następująco:</span></div><div><span><br /></span></div><div><img alt="" id="id_1648_eac_e68a_6a44" src="https://lh3.googleusercontent.com/ZT3lnEBMNzXCssxXH9LWzsvWc0GRmrHwnJ3UmNExpGPND9TxM-ONI13DIdLn65M" style="height: auto; width: 353px;" title="" tooltip="" /><br /><br /><div style="text-align: justify;">W ciszy, którą od czasu do czasu zagłuszały śpiewy ptaków, a także wśród zieleni, która cieszy oko, jechałam od punktu do punktu, który wyznaczały cerkwie. Najbardziej dłużył się kawałek leśny między Rogaczami a Kleszczelami. Potem było już z górki i dość sprawnie. 60% trasy to asfalt, leśne dukty są przejazdne i wiodą między wioskami. Poniżej fotorelacja w wycieczki, niech obrazy zastąpią słowa.</div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5b9W7e05_pr82vYUye9GXpJlCB9cf-BSLvM4RCc-cyVoH_2TQyK6fwBlYTV3vHYNaWdlwGWV7p-UZzgFbahEppP561oYx0fOhNkCL1uQts_XHCTt2cg9K6YltQcmEnbzv9h38XtTh0U8/s2048/116570738_216298399738388_357351394494861064_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5b9W7e05_pr82vYUye9GXpJlCB9cf-BSLvM4RCc-cyVoH_2TQyK6fwBlYTV3vHYNaWdlwGWV7p-UZzgFbahEppP561oYx0fOhNkCL1uQts_XHCTt2cg9K6YltQcmEnbzv9h38XtTh0U8/w512-h384/116570738_216298399738388_357351394494861064_n.jpg" width="512" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Cerkiew w Rogaczach, fot. własne</i><br /></td></tr></tbody></table><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY8JJj5VCeP1Fv0Ssr-kN0YXutghP3dtgfFMgX8PdtE9PbdvRPxO9e4VlM0yLfYSBNcUppV_4FCNwJXe8TIGb9e20aqeJkut_uucSqn_u2Xq7h3LbldTvQEIjDWVmMG9Ppgb_pwVLjINQ/s2048/116171343_765317064012127_6269603992759851487_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY8JJj5VCeP1Fv0Ssr-kN0YXutghP3dtgfFMgX8PdtE9PbdvRPxO9e4VlM0yLfYSBNcUppV_4FCNwJXe8TIGb9e20aqeJkut_uucSqn_u2Xq7h3LbldTvQEIjDWVmMG9Ppgb_pwVLjINQ/w384-h512/116171343_765317064012127_6269603992759851487_n.jpg" width="384" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Cerkiew w Dubiczach Cerkiewnych, fot. własne</i></td></tr></tbody></table><span style="color: #ba67c8;"><br /></span></div><div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvjGT4CSom25McdhlIqCJCQeyGEZ3EOfAoJZlcKgwusEuAQqo3WcV2yT4z_dbpRB-QrjuoAAek3rEvv9RgPVxDRUCcrapBd1bSa4BKPvIaT_i8YRIbS72YCuoWK_uq0QIIl9zzJ4V2fOs/s2048/116720078_911268376030650_6965295312972436554_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvjGT4CSom25McdhlIqCJCQeyGEZ3EOfAoJZlcKgwusEuAQqo3WcV2yT4z_dbpRB-QrjuoAAek3rEvv9RgPVxDRUCcrapBd1bSa4BKPvIaT_i8YRIbS72YCuoWK_uq0QIIl9zzJ4V2fOs/w384-h512/116720078_911268376030650_6965295312972436554_n.jpg" width="384" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Cerkiew w Starym Korninie, fot. własne</i><br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKONTGnMAxz_AtaN1mtfJSXvSddFXfLjrM1bb2VH-CCwyWshu3PzHQrhp7PCYAzXbHSXtZ_3SEo83xkJYDJTFrOPOxidNoyQuXKaGD-yc7Nwl-rzLesAFDzzWoPhHkC01u6-2NXUMQeGY/s2048/117000791_228157821690727_562226062761184957_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKONTGnMAxz_AtaN1mtfJSXvSddFXfLjrM1bb2VH-CCwyWshu3PzHQrhp7PCYAzXbHSXtZ_3SEo83xkJYDJTFrOPOxidNoyQuXKaGD-yc7Nwl-rzLesAFDzzWoPhHkC01u6-2NXUMQeGY/w384-h512/117000791_228157821690727_562226062761184957_n.jpg" width="384" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Cerkiew w Werstoku, fot. własne</i></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3_EVGRctaaPLqsjOHoNG5LLNgH3VdKA5rfuxJMLluhjTx273D5ZMnFwzi2hOPB1Dghr0hNi-54kGeA6b2CU1Cgd5Vut3727H2ZQSKxm8gZL_yg_gEPmX0_oYXg-tlz8gtNSDBHrxWRLw/s2048/116342621_3260506090680521_8609714938124568407_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3_EVGRctaaPLqsjOHoNG5LLNgH3VdKA5rfuxJMLluhjTx273D5ZMnFwzi2hOPB1Dghr0hNi-54kGeA6b2CU1Cgd5Vut3727H2ZQSKxm8gZL_yg_gEPmX0_oYXg-tlz8gtNSDBHrxWRLw/w512-h384/116342621_3260506090680521_8609714938124568407_n.jpg" width="512" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Dwór w Jodłówce, fot. własne</i><br /></td></tr></tbody></table><span style="color: #ba67c8;"><br /></span></div></div></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-50756578171017200852020-05-28T17:51:00.004+02:002020-06-03T19:29:40.420+02:00maj 2020 czyli mentalne wyjście z kwarantanny<div style="text-align: justify;">Wycieczką rowerową z Czeremchy do Terespola oficjalnie zakończyłam okres izolacji (o czym pisałam wcześniej <a href="http://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/03/masz-plany-really-czyli-jak-koronawirus.html">tu</a> i <a href="http://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/04/nadal-w-izolacji-czyli-jak-spokojnie.html">tu</a>). Dostałam się na Podlasie pociągiem, przejechałam ponad sto kilometrów, odpoczęłam jakbym była na tygodniowym urlopie i uznałam, że to koniec siedzenia w domu. Nadal chodzę w miejscach publicznych w masce, nadal robię zakupy w rękawiczkach i trzymam dystans z ludźmi, ale czuję swobodę w przemieszczaniu się.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5h7mILTh9qeFLOyDkgObzhQ-Zi3NdGMNyuY3gN6PUGQvo4zjo7gdZ0ehui6NkNluZN4L-dVuM6RQwGsWZn2ZbYF0UB6sFbgUS8OQLPZbOOUzkMRwsN5ccXarbbtk12Gq5EfPFzwjeOWQ/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5h7mILTh9qeFLOyDkgObzhQ-Zi3NdGMNyuY3gN6PUGQvo4zjo7gdZ0ehui6NkNluZN4L-dVuM6RQwGsWZn2ZbYF0UB6sFbgUS8OQLPZbOOUzkMRwsN5ccXarbbtk12Gq5EfPFzwjeOWQ/s320/100696660_269516417744630_4174236297885384704_n.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>W czasie transferu nad Bug - fot. własne</i></font></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Co miało swoją kontynuację w cosobotnich majowych wycieczkach - na objazd Łysogór szosami, z powrotem na kolejną setkę na Podlasie (tym razem do Supraśla - więcej o projekcie w poście <a href="http://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/05/rowerowe-podlasie-czyli-lubie-wracac-na.html">tutu</a>), lokalną wycieczkę wzdłuż Wisły, a także szosową wycieczkę do Góry Kalwarii. Jest aktywnie i towarzysko. Tego mi brakowało i z tego zrezygnować nie potrafię.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Majowy raport treningowy wyglada przyzwoicie, ale ciągnie się za mną niemoc i zmęczenie. Do tego doskwieraja bóle obu kolan. Chciałabym przyspieszyć w końcu, bo w tej chwili tempo niemęczące jest żenujące i daleko mi do przyzwoitych treningowych przebiegów.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsva3q5-ARy0wHAlBr3TxyMgInbPcafMUMw1XoueXB6JnFvyUkEm6mp3tqLZhhEP7JH47vFOJKF9uhbwTCFz0my5W78-byfM2G80lOPnzXDm91oS04X6l0oBHHTLMr9ECMgY_ENCESUTc/" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="491" data-original-width="1227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsva3q5-ARy0wHAlBr3TxyMgInbPcafMUMw1XoueXB6JnFvyUkEm6mp3tqLZhhEP7JH47vFOJKF9uhbwTCFz0my5W78-byfM2G80lOPnzXDm91oS04X6l0oBHHTLMr9ECMgY_ENCESUTc/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zawodowo nadal ograniczam kontakty i zmianiać tego nie zamierzam. Zyskałam czas i tego będę bronić jak niepodległości. Nowością jest, że w maju wróciłam do korzystania z kalendarza. W połowie marca poszedł w kąt i tylko się kurzył. Można by rzec - wraca normalność.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W życie wchodzą kolejne fale odmrożeń gospodarki. Od 30 maja nawet zwolniono z obowiązku noszenia masek, a w czerwcu mają być otwarte kina, teatry i siłownie. Czy to oznacza koniec epidemii w Polsce? Obawiam się, że niekoniecznie, bo wykresy zachorowalności raczej nie szybują w dół. Jednak jak zapytać kogokolwiek, czy zna kogoś lub słyszał o kimś bliskim kogoś, że jest/był chory, to nikt nie jest w stanie potwierdzić przypadku koronawirusa wśród bliskich czy znajomych... Są tacy, którzy uważają, że przyszłe pokolenia będą miały bekę z tego, że daliśmy się zamknąć w domach, ale kto wie, czy to dzięki temu wirus obszedł się z nami lekko?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5F4eTF38vq-QDEUTc_ADeEJY1uOoHryDhjS1sbpiCc45Bqzu2pVTvpPLDD4mIW7-RJvVdduT8_rEFyqJk1MotQP6DUR4ITceH9sd-n_RszJnQJRTs_gNAdtxdtrTpP7EJYiRQPukWvMY/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="747" data-original-width="780" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5F4eTF38vq-QDEUTc_ADeEJY1uOoHryDhjS1sbpiCc45Bqzu2pVTvpPLDD4mIW7-RJvVdduT8_rEFyqJk1MotQP6DUR4ITceH9sd-n_RszJnQJRTs_gNAdtxdtrTpP7EJYiRQPukWvMY/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: center;"><font size="1"><i>Dane z www.endcoronavirus.org z dnia 28/05/2020</i></font></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Drugiej fali epidemii wg WHO ma nie być, więc decyzja o powrocie do normalności z początku maja wydaje się być jedyna słuszna. A że lada dzień studniówka do ultra wokół Innsbrucka (trasa 65 km), to trzeba zawijać rękawy i gnać kilometry, bo inaczej będzie we wrześniu bolało.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Gdyby ciąg dalszy pandemii mimo to nastąpił - będę donosić, jak to znoszę. Póki co wątek wyciszam.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><i><font size="1">Powyższy tekst jest moją subiektywną oceną sytuacji w kraju w czasie epidemii. Opisuję tu wyłącznie swoje spostrzeżenia, doświadczenia i odczucia, a także dzielę się osobistymi przeżyciami, które oceniam po swojemu. W żadnym wypadku nie można uznać, że jest to źródło wiedzy na temat epidemii lub życia w tym czasie. Można się ze mną zgadzać lub nie. Nie piszę tego by się przypodobać, ale by zostawić ślad, bo prawdopodobnie za jakis czas życie wróci do normy i wytrzemy z pamięci to co wydarzyło się w 2020 roku.</font></i></div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-18860397073469217412020-04-26T13:14:00.002+02:002020-06-03T19:30:52.074+02:00nadal w izolacji czyli jak spokojnie mija kwiecień<b><span style="color: #b4a7d6;">31 marca – 5
kwietnia</span></b><br />
<div style="text-align: justify;">
Od 1 kwietnia wprowadzono kolejne obostrzenia w przemieszczaniu się w przestrzeni publicznej, w tym wprowadzono zakaz wstępu do lasów (więcej poniżej).</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg73IrsKNVg8ZXGQ73AoSXPN67Fsn8QhDSo3g3ICQgsdDcbfFw0rmwqlw97J-PMSiqT-5MTHMKr9hwtaeTqxDv68w8E8NfTejEZOISg086hIZ6k5bLlJTIzBS9Hc1lDKH2o4gyuyZb_bvg/s1600/91377463_2065342623610965_8751468213218312192_n+%25281%2529.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="793" data-original-width="620" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg73IrsKNVg8ZXGQ73AoSXPN67Fsn8QhDSo3g3ICQgsdDcbfFw0rmwqlw97J-PMSiqT-5MTHMKr9hwtaeTqxDv68w8E8NfTejEZOISg086hIZ6k5bLlJTIzBS9Hc1lDKH2o4gyuyZb_bvg/s320/91377463_2065342623610965_8751468213218312192_n+%25281%2529.jpg" width="250" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>infografika z portalu gazeta.pl</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnie dni marca były u mnie biegowe, więc mam chociaż poczucie, że wykorzystałam do ostatniej chwili i opcję bycia w lesie i biegania w parze. W sobotę biegałam już samotnie, większego zainteresowania mną, czy innymi spacerowiczami w mojej okolicy nie było. <b>Wiosna coraz bliżej</b>, choć zdarzają się jeszcze poranki ze śniegiem i sadzią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Tj_COXt1EOBOnJTdTGN3gUKaRGICMUQ-qpGq8ZfIy_nq0Bgnq9DxXa25dTzNHeGvLJQKgAs1cAIV4lWRv8IRGSlWJ640w5MQwAib87lMarVxtCUsQ7VGMGv_nYvX7mLsj6w8YZOcpyM/s1600/94371859_520937242148161_7475179996441477120_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7Tj_COXt1EOBOnJTdTGN3gUKaRGICMUQ-qpGq8ZfIy_nq0Bgnq9DxXa25dTzNHeGvLJQKgAs1cAIV4lWRv8IRGSlWJ640w5MQwAib87lMarVxtCUsQ7VGMGv_nYvX7mLsj6w8YZOcpyM/s320/94371859_520937242148161_7475179996441477120_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. własna - start ścieżki biegowej w Falency</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nadal <b>nie śledzę statystyk </b>koronawirusowych i czasami wydaje mi się, że pandemia jest jakimś fejk niusem. Panuje w oddali od mojego świata, w którym maska i rękawiczki mimo wszystko leżą w gotowości. Tydzień mija mi bez wizyty w sklepie. Nadal wieczorami królują planszówki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przez internet przelała się fala śmiechu z uczących w telewizji nauczycielek. Był to raczej śmiech przez łzy, bo świadczył o poziomie przygotowywanych naprędce programach TVP dla dzieci, a pośrednio też o branych z łapanki prowadzących lekcje…</div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><span style="color: #b4a7d6;">6 – 12
kwietnia</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Wielki Tydzień w izolacji. </b>Wizyt w sklepie – dwie, zahaczyłam jeszcze o ogrodniczy i skład drewna. Wszystko z potrzeby. Mam wrażenie, że im bliżej świąt, tym ludzie bardziej skoncentrowani są na listach zakupów, a mniej na zachowaniu bezpiecznych odstępów. Nie sądzę, że zalecenie pozostania w domu i nie goszczenia się będzie ściśle przez innych przestrzegane. My zostajemy w domu, nie będziemy się w tym roku spotykać z dalszą rodziną. Videoczaty zastępują trochę rozłąkę...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na wtorek zapisałam się na spowiedź, to pierwsza wizyta w kaplicy od miesiąca. Płyn dezynfekujący w konfesjonale nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak zbierające się w Wielki Czwartek i Wielki Piątek pod kaplicą spore grupki osób do Komunii, której ksiądz udzielał w wyznaczonych godzinach. Kolejki do adoracji grobu, jak do wejścia do spożywczaka…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj__dBpNjWaH7ChyjdfgZvFbPBYB5nq7gdD8KUvzNoqIeqBETRMD7vZL8g_CTdyspzS5Z3MSNzW8gMI_bcN_mLZCmZ2pYWrHS6Fj8E2FeeAZYit5Qhgw1HIumqcqTdxoBAYEkdxZjTw0Q4/s1600/92020540_225364791870196_7939401248866828288_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="646" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj__dBpNjWaH7ChyjdfgZvFbPBYB5nq7gdD8KUvzNoqIeqBETRMD7vZL8g_CTdyspzS5Z3MSNzW8gMI_bcN_mLZCmZ2pYWrHS6Fj8E2FeeAZYit5Qhgw1HIumqcqTdxoBAYEkdxZjTw0Q4/s320/92020540_225364791870196_7939401248866828288_n.jpg" width="215" /></a></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mam w końcu czas by <b>obserwować budzącą się do życia przyrodę</b>. Z każdym dniem listki na rosnącej przy moim oknie jabłoni są coraz większe. Nadal przylatują do karmnika ptaki. Póki mam jeszcze dla nich słonecznik, to będę im uzupełniać go w karmniku. Zauważyłam, że jak braknie ziaren, ptaki niespokojnie poruszają gałązkami, by poinformować mnie o pustkach w podajniku. Przylatuje codziennie dzika gołębica, ale ze względu na gabaryt nie może sięgać do poidełka. Ona (plus szpaki) dostaje garść ziaren na ziemię. Nigdy nie miałam czasu by przyglądać się temu, co za oknem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oprócz biegania i roweru, znalazłam ochotę na jogę i rozciąganie. <b>Robię to, na co przyjdzie mi ochota</b>. Pełen luz i spontan. Dobrze mi z tym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W atmosferze przedświątecznej świat zaczął dziękować tym, którzy w tej chwili najwięcej robią dla społeczeństwa – o pielęgniarkach, ekspedientkach. Do tej pory zawody uznawane za mało atrakcyjne, zdecydowanie mało płatne, dziś są w cenie i dobrze, że w końcu doceniono to, co robią.</div>
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPmjPzmaKsQcRZcPPsYWmkbEetwd7mdIUgedL-4ooVf7B3lmoZwJsn7mzUDfVHCU4Xi6NpUF1wWKWGEw6YNtnKJXdDlAV3vQ9bD5WKl2thNA7w_9ASS5G17NWFyX0YImZK8u2z5kmXMPw/s1600/93130624_827915444359950_4784552692540243968_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="336" data-original-width="635" height="169" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPmjPzmaKsQcRZcPPsYWmkbEetwd7mdIUgedL-4ooVf7B3lmoZwJsn7mzUDfVHCU4Xi6NpUF1wWKWGEw6YNtnKJXdDlAV3vQ9bD5WKl2thNA7w_9ASS5G17NWFyX0YImZK8u2z5kmXMPw/s320/93130624_827915444359950_4784552692540243968_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. z internetu - billboard z ulic Warszawy</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><span style="color: #b4a7d6;">13 – 19
kwietnia</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Od czwartku wprowadza się obowiązek noszenia maseczek/chust/szalików w celu zasłonięcia ust i nosa. Tydzień bez wyjść na zakupy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Święta grzecznie przesiedziałam w domu, więc wykorzystuję ostatni dzień bez-maskowy, by przebiec się po dzielnicy. Od czwartku <b>do łask wraca rower.</b> W niedzielę popełniam urodzinowe 65 kilometrów i tym samym zaczynam świętowanie inne niż dotychczasowe: sporo videotelefonów, ale też życzeń przez bramę i (co szczególnie zapada mi w pamięć) udaje się załapać wśród pięciu osób na wejście do kościoła na mszę.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJIPeT1wwN162dMv6BYW1EgT-hXfE6kQJw-zn07_1jNaF3YnszGkFEuV7l1Xv__TeRnCjnJx2VirRYupvFX1JlByDUWhjU3_e2fkx71OdjFPUGDTvzY8ARgrBbNYtkR3oXtNXePvBpvnc/s1600/93883131_2564413113819696_7042644530234916864_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1202" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJIPeT1wwN162dMv6BYW1EgT-hXfE6kQJw-zn07_1jNaF3YnszGkFEuV7l1Xv__TeRnCjnJx2VirRYupvFX1JlByDUWhjU3_e2fkx71OdjFPUGDTvzY8ARgrBbNYtkR3oXtNXePvBpvnc/s320/93883131_2564413113819696_7042644530234916864_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. własna - rowerowy outfit z czasów zarazy</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Za sukces tygodnia uznaję <b>progres w ćwiczeniach brzucha</b>. Pierwszy secik (wtorek) robię ledwo żywa, a trzecie powtórzenie (sobota) wchodzi prawie jak w masełko... Taki jest sport - regularność to podstawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Za oknem coraz większe listki na drzewach, kwitną tulipany. Jest bardzo sucho; nie pamiętam, kiedy padał deszcz. Przestaję dokarmiać ptaki, ale wystawiam im wodę.</div>
<br />
<div style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<b><span style="color: #b4a7d6;">20 – 26
kwietnia</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Rząd rozpoczyna luzowanie. Można uprawiać sporty, nie ma już wygórowanych limitów co do ilości osób w sklepach, czy kościołach. 13-stolatkowie mogą przebywać na ulicach bez nadzoru dorosłych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dla mnie <b>tydzień bardzo aktywny</b>, bo wybieguję blisko 50 km i 60 km na rowerze. Po 16 km w lesie w poniedziałek (dystans, jakiego nie robiłam od lutego) bolą nogi i lekkie roztruchtanie nad Wisłę dzień po nie pomaga... Później przeplatam wolne, z rowerem i przebieżkami, więc pod koniec tygodnia już ciało spokojnie reaguje na obciążenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Odowołano czerwcowe zawody triathlonowe, w których miałam brać udział. W tym roku to sobie raczej nie postartuję... </div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHIJiYeylEV1ld2C1AcpBYTqBC2guzYxO-JH-YHztGP1jBHlgUOtCYOv_Dw3V5pKdRbY8Q6SopFk3FrJDv508_JX18C9v0IcT1M8JGlzy-9nTMYBMtwEgMZUUDQJZFu3PqicDrIW1fQY4/s1600/93837212_235798347629296_1753432179687292928_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHIJiYeylEV1ld2C1AcpBYTqBC2guzYxO-JH-YHztGP1jBHlgUOtCYOv_Dw3V5pKdRbY8Q6SopFk3FrJDv508_JX18C9v0IcT1M8JGlzy-9nTMYBMtwEgMZUUDQJZFu3PqicDrIW1fQY4/s320/93837212_235798347629296_1753432179687292928_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. własna - widok na Wisłę z Plaży Romantycznej w Warszawie</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">
Prognozy o deszczu milczą. Wisła w okolicach Plaży Romantycznej dość rozległa, ale stan jest bardzo niski. Na wysokości Falenicy widać więcej łach, ponoć są miejsca, gdzie można przejść brodząc na wilanowską stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #b4a7d6;"><b>27 kwietnia - 3 maja</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Ten tydzień miałam spędzić w Tyrolu, a w sobotę zmierzyć się biegowo z 65-kilometrową trasą wokół Innsbrucka. Kolejny wyjazd przepada z powodu pandemii. Mam nadzieję, że Alpy poczekają i zachwycą mnie jeszcze swym urokiem (może już we wrześniu?).<br />
<br />
W zamian za biegowe ultra urządziłam <b>wycieczkę rowerową wzdłuż wschodniej granicy</b> z Czeremchy do Terespola. Sześć godzin w siodle wśród śpiewu ptaków, zieleni lasów, spokojnych podpaskich osad i z wijącym Bugiem po boku. Prawdziwa uczta! Potrzebowałam przewietrzyć głowę w innym województwie.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6oyii3V3Z15Rpc0LQe3AgepvbzpYof2F69lITamARX5wAvTBjwWI7Wuy7ufoeZnK_7zSCjhV4Gy9sLst7kjNMw7LpqrfI_vPCJV8_f5ituTGnXFL3U5ZMcfQ5fCPkdi5_eG2092xHs9Q/s320/95387947_680552656079924_7639167534339457024_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="320" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. własna - rzeka Bug z promu w Mielniku </i></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6oyii3V3Z15Rpc0LQe3AgepvbzpYof2F69lITamARX5wAvTBjwWI7Wuy7ufoeZnK_7zSCjhV4Gy9sLst7kjNMw7LpqrfI_vPCJV8_f5ituTGnXFL3U5ZMcfQ5fCPkdi5_eG2092xHs9Q/s1600/95387947_680552656079924_7639167534339457024_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><i></i></a></div><br /></div><div style="text-align: justify;">
Tydzień kończę po raz kolejny z dziesięcioma godzinami treningowymi. W tym tygodniu królował rower (ponad 100km). Bieganie jeszcze opornie idzie jeśli chodzi o tempa, ale nie narzekam - póki co obserwację tylko czynię, bo wtorkowe wybieganie w słońcu i suchym lesie było mało komfortowe i być może ślimakowe tempo taki powód miało. Generalnie <b>w rytm aktwności weszłam </b>i to mnie cieszy.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2F3xrF9uWNLNcx6h2ViXOxNXSK3vRmwem_BOvCmhzMEd-eF1C1G_hUNUQt1xng58GiXDz_6DkcJcMDvxBmPJt_NVpGqfpi1xErCFI09DMkkV8-CS1mMjeuJynMkliv9z3CCro7XY3-BY/s1600/Clipboard02.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="474" data-original-width="1160" height="130" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2F3xrF9uWNLNcx6h2ViXOxNXSK3vRmwem_BOvCmhzMEd-eF1C1G_hUNUQt1xng58GiXDz_6DkcJcMDvxBmPJt_NVpGqfpi1xErCFI09DMkkV8-CS1mMjeuJynMkliv9z3CCro7XY3-BY/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>widok kalendarza treningowego z kwietnia 2020</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Apropos sucho - w końcu popadało. Wszystko to mało, ale porządny deszcz padał nad Warszawą całą noc i przyjemnie było poczuć zapach wilgoci w powietrzu.<br />
<br />
Zakupy nie są już wydarzeniem w tygodniowym harmonogramie. W miejscach publicznych wszyscy w maskach, chyba że ktoś biega lub roweruje, to je odwodzi od ust i nosa. Mam wrażenie, że szybko się przystosowaliśmy do nowego, innego...<br />
<br />
W mediach przewija się temat odmrażania gospodarki, które ma nastąpić od poniedziałku. Będzie to powrót dzieci do żłobków, otwarcie galerii i hoteli. Nadal czekamy co na propozycję wyborów korespondencyjnych powie Senat. Ponoć karty do głosowania już wydrukowane, dane wyborców przekazane dostawcy pakietów, tj. Poczcie Polskiej. Ustawy nie ma, a jakby była... W sumie ta sytuacja pokazuje, jak wygląda życie od marca - <b>ciągle czekamy</b>, a co tydzień z konferencji prasowych się dowiadujemy co dalej, co się zmienia - jakby wystąpienia premiera i/lub ministrów stały się źródłem prawa w Polsce.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<font size="1"><br /></font></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><font size="1">Powyższy tekst jest moją subiektywną oceną sytuacji w kraju w czasie epidemii. Opisuję tu wyłącznie swoje spostrzeżenia, doświadczenia i odczucia, a także dzielę się osobistymi przeżyciami, które oceniam po swojemu. W żadnym wypadku nie można uznać, że jest to źródło wiedzy na temat epidemii lub życia w tym czasie. Można się ze mną zgadzać lub nie. Nie piszę tego by się przypodobać, ale by zostawić ślad, bo prawdopodobnie za jakis czas życie wróci do normy i wytrzemy z pamięci to co wydarzyło się w 2020 roku.</font></i></div>
Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-52543402474219251902020-03-29T17:20:00.005+02:002020-06-03T19:30:07.970+02:00masz plany? really? czyli jak koronawirus pokazał co ważne (marzec 2020)<div style="text-align: justify;">
Początek roku 2020 taki se mam. Umówmy się, zero chęci do życia, aktywności i podpieranie się nosem, które towarzyszły mi w styczniu i lutym, to nie jest normalność (więcej o mojej pożalsięboże aktywności <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2020/02/o-tym-jak-rozsmieszyam-boga-czyli-moja.html">w linku</a>). Z jednej strony chciałam, aby świat zwolnił, ale (z uporem maniaka) co chwila chciałam wskoczyć do pędzących wagoników. Z pomocą przychodzi... <b>epidemia koronawirusa</b>. Od 12 marca siedzę w domu, pracuję, od czasu do czasu biegam lub roweruję. Cieszę się spokojem, choć zawodowo daleko "od plaży", bo i terminy podatkowe gonią, a w zmieniającej się jak kalejdoskop sytuacji klienci dzwonią po rady czy konsultacje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="color: #b4a7d6;">2 - 8 marca</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszy przypadek zakażenia na koronawirusa w Polsce. Epidemia przybyła z Chin, przybyła do nas od strony Włoch. Przyrost zainfekowanych powolny. Część imprez biegowych zaczyna się odwoływać lub przenosić na inny termin. Wiadomo, że się zaczęło i to potrwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po spokojnym w treningach lutym wracam do regularnych aktywności. Dwa razy w tygodniu basen, rwa razy bieganie, raz ogolnorozwojówka i rower. Tydzień kończę Dniem Kobiet na Biegu Kazików w Radomiu. W przyzwoitym (jak na czas niebiegania) czasie melduję się na mecie. Jestem zadowolona, że w końcu mi dobrze na ciele i duszy. Poniżej zdjęcie z mety ze znajomi z trasy koleżanki, tak - dwóch z tych kobiet nie znamy wcale. A w biurze zawodów podpisywałyśmy listę startową długopisem, który trzymały przed nami setki osób. Dziś sytuacje nie-dopomyślenia!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAnwBDsSw8YI1L09vypo5gtjXJA9Fg4v9BcJ0iACc1hw6t9pHVjyGY8-3TtndePrgQN7SEr3BR9OGXngA5_ItiLLGZ0Sx9lgpF6qgmGsLEkOnvy9qYB5sxAa60G_m6nLCpiWGNgy0nV_Q/s1600/IMG_9331.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="481" data-original-width="640" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAnwBDsSw8YI1L09vypo5gtjXJA9Fg4v9BcJ0iACc1hw6t9pHVjyGY8-3TtndePrgQN7SEr3BR9OGXngA5_ItiLLGZ0Sx9lgpF6qgmGsLEkOnvy9qYB5sxAa60G_m6nLCpiWGNgy0nV_Q/s320/IMG_9331.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. archiwum własne</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Rodzinnie funkcjonujemy po staremu. Każdy ogarnia swoje sprawy. Każdy jeszcze gna. Biorę udział w rekolekcjach. W tygodniu msze z uściskiem dłoni na znak pokoju, jeszcze z komunią do ust. Modlimy się o zatrzymanie pandemii. W niedzielę uścisków dłoni już nie ma, spora część osób pobiera komunię na rękę. Nie rzucam się na sklepy i nie robię zakupów jak opętana, ale za każdym razem przy okazji sprawunków dorzucam jakieś puszki, sosy, kaszę czy makaron... Dobrem szczególnie popularnym jest papier toaletowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="color: #b4a7d6;">9 - 15 marca</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatni tydzień względnej normalności, choć tylko do środy. Od czwartku zamknięte są placówki edukacyjno-opiekuńcze, obiekty sportowe i kulturalne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W środę byłam na rozciąganiu w klubie. Na repecji do ogólnego użytku stoi płyn dezynfekujący, mijamy się w szatni ostrożnie i z dalaka, co akurat przed południem trudne nie jest. Na zajęciach w dużej sali kilkanaście osób i łatwo zachować dystans. Na basen w tym tygodniu przychodzi coraz mniej osób. Na ostatnim treningu przed zamknięciem pływalni po trzy-cztery osoby na torze. Trenerzy proponują nam historyczną fotkę przed zamknięciem pływalni. Nie dociera do mnie, co się dzieje... Jeszcze. W niedzielę umawiamy się ze znajomymi sporą grupą na rowery. Jak dawniej. Półmaraton Marzanny zmienia termin z marcowego na koniec sierpnia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkFlA8d74zwr4TM466psU0CrJP6kiug_XIrMhSBNsIzAHlglSyZ0QNX4XEy152pcglXTf8Qj_UXbpIvqB4VBzs2hdK9qjSh7US1LyCi52zfTg5ZmI1FOLrUUo4vIjvvyivfu6a-SYlat4/s1600/91022275_2794485780587247_4064684691620364288_o.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="556" data-original-width="960" height="185" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkFlA8d74zwr4TM466psU0CrJP6kiug_XIrMhSBNsIzAHlglSyZ0QNX4XEy152pcglXTf8Qj_UXbpIvqB4VBzs2hdK9qjSh7US1LyCi52zfTg5ZmI1FOLrUUo4vIjvvyivfu6a-SYlat4/s320/91022275_2794485780587247_4064684691620364288_o.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. Tomasz Madej, Warsaw Masters Team</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Mama odwołuje spęd imieninowy, przyjmuje życzenie wyłącznie przez telefon. Smutne te świętowanie w małym gronie, bo co roku ledwo mieścimy się przy stole. Zaczynamy odczuwać izolację. W niedzielę nie idę do kościoła, korzystam z dyspensy i zostaję w domu. Od soboty zaczynamy spędzać wieczory nad planszówkami. Mam częstszy kontakt z kuzynkami. Na ulicach mniejszy ruch, w weekend sporo spacerowiczów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<b><span style="color: #b4a7d6;">16 - 22 marca</span></b><br />
<div>
<div style="text-align: justify;">
Ogłoszono stan zagrożenia epidemicznego. Od niedzieli zamknięte są granice, każdy wracający jest kontrolowany i kierowany na 14stodniową kwarantannę. Zawieszone są połączenia międzynarodowe, Polacy tłumnie wracają z urlopów lub saksów dzięki akcji "Powrót do domu". Ograniczono kolejowe połączenia krajowe. Oprócz sklepów spożywczych i aptek zamknięte są pozostałe punkty handlowe i usługowe w tym restauracje. Sporo ludzi rozpoczyna pracę zdalną w domu. Zalecenie rządu - ograniczyć przemieszczanie się i kontakty. Pojawiają się pierwsze informacje o tarczy antykryzysowej, która ma chronić przedsiębiorców. Okazuje się, że większość spraw w urzędach można załatwić online. Liczba zakażeń rośnie. Są obawy, że zamkiemy tydzień z czterocyforwą liczbą zainfekowanych, na szczęście nie dochodzi do tego. Króluje hasztag #zostańwdomu. O myciu rąk i pozostałych zasadach by zatrzymać pandemię dudni się od początku miesiąca, jednak nie każdy je zachowuje. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4Nnr1hmbbxKyv9rv0DxWvldceyre2UXa6JDZArQZiNTPx12_PfCo3B_zRm7sOoSjbhA-1c8WC5FR6FfxC7sTVy_XqgcUG_m8l_pXspjoeSNkLGrRdPSabdvx3gNuSkPIe9u2_XSWhq00/s1600/Clipboard01.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="324" data-original-width="581" height="178" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4Nnr1hmbbxKyv9rv0DxWvldceyre2UXa6JDZArQZiNTPx12_PfCo3B_zRm7sOoSjbhA-1c8WC5FR6FfxC7sTVy_XqgcUG_m8l_pXspjoeSNkLGrRdPSabdvx3gNuSkPIe9u2_XSWhq00/s320/Clipboard01.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>źródło: znalezione w internecie</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
U mnie tydzień zarobienia po łokcie. Niewiele pamiętam, bo zawalona byłam pracą i mnóstwem telefonów od spanikowanych klientów. Dwa razy biegałam, był krótki rower w tygodniu i dłuższy w niedzielę. Tym razem widzimy się już na wycieczce w mniejszym gronie, nie zwołujemy całej grupy. Zachowujemy ostrożność. Alepjski Festiwal Biegowy, w którym miałam wziąć udział w maju zmienia termin na wrzesień. To pewnie dlatego nie planowałam nic na drugie półrocze, intuicyjnie robiłam miejsce na przesuwanki. Staram się, aby dobry nastrój mnie nie opuszczał. Odcinam się od wiadomości. Lepiej mi z tym. W necie szał na filmiki lub zdjęcia, ja to ludzie "radzą" sobie w czasie kwarantanny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A ja na to jak na lato - po latach pracy z domu mam opanowane odosobnienie. Nadrabiam zaległości w czytaniu i spaniu. Mocno odczuwam to, że nie mogę iść do kościoła by w jego murach wyciszyć się jak co tydzień i brać udział w liturgii. Dopiero jak mi tego zabrakło, czuję jak potrzebna mi ta rutyna. Uczestniczę w mszy online. Wzruszam się z tego powodu. Codziennie wieczór spędzamy na kilku rozgrywkach rummikuba. Zaliczam też dwie wizyty w dyskoncie i jedną w aptece (używam lateksowych rękawiczek). </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: blue;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: blue;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="color: #b4a7d6;">23 - 29 marca</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Wprowadzono stan epidemii. Izolacja jest niemalże powszechna. Możliwe przemieszczanie się jedynie w celach zawodowych, zaspokajania niezbędnych potrzeb życiowych i uczestnictwa w obrzędach religijnych. Rozporządzenie daje wytyczne ile osób może przemieszczać się w środkach transportu publicznego, a zgromadzenia ogranicza do pięciu osób. Dozwolone przemieszczanie się w dwuosobowych grupach. Z tego korzystam biegając z koleżanką. Na ulicach ruch mniejszy, ale nie zerowy. Ludzie mijają się z zachowaniem odległości. W sobotę w lesie zatrzęsienie spacerowiczów. W tygodniu zamknięto wstęp do Kampinosu, właśnie z powodu tłumów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tydzień kończę z jedną wizytą w dyskoncie (sporo ludzi w maskach) i cmentarzu. Msza znowu wysłuchana w zaciszu domu. Kupiłam online materiałowe maseczki. W tym tygodniu był na nie szał - część świata kupuje, część produkuje własnym sumptem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wykorzystuję dany mi czas jak potrafię. Znajduję czas na kurs medytacji. Nadrabiam zaległe seriale. Zaczynam czytać książkę po angielsku i o dziwo - idzie mi sprawnie. W internecie huczy od zajęć sportowych online, ale jeszcze mnie na nie nie naszło... Znajduję czas na bieganie i sesję na macie. <b>Cieszy mnie cisza i zastój</b>, wychodzę z zaległości w pracy. Zaczynam powoli porządki w domu. Nadal wieczory spędzamy z rummikubem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzwonią do mnie osoby, z którymi nie miałam kontaktów latami. Sama też staram się odezwać do znajomych czy kuzynów bliższych lub dalszych. W takich chwilach ważne jest, że ktoś choć daleko o Tobie myśli o dobrze Ci życzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na pytanie: jak sobie radzę? Odpowiadam: "Nie zadręczam się i nie złoszczę tym, co nie jest zależne ode mnie". Czerpię wiedzę z newsme.pl, a zawodowo czekam, aż pomysły związane z tarczą antykryzysową pojawią się repozytorium aktów prawnych, bo ostatnie dni pokazują, że od pomysłu do realizacji droga długa i kręta. Rzadko zerkam w statystyki wirusa, bo nie są dla mnie wiarygodne. Poza tym ważniejsze jest dla mnie by chronić własne podwórko, na to mam wpływ. Nie ma we mnie zgody na wybory prezydenckie 10 maja, uważam, że to skrajnie nieodpowiedzialne by pozwolić je przeprowadzić. Póki co przyglądam się i cieszę, jak pojawiają się pierwsze protesty składane w tej sprawie w PKW. Wirus i czas rozstrzygną jak będzie.<br />
<br />
Zastanawiam się, kiedy odważę się iść do teatru lub kina, bo dziś nie wyobrażam sobie siedzieć blisko kogoś obcego. Myślę też o tym, jak ucichły dyskusje o kryzysie klimatycznym, jak planeta zadbała sama o siebie. Uśmiecham się do siebie ilekroć pomyślę o ideach i wartościach europejskich, jakie legły w gruzach w przypadku kryzysu. Teraz każde państwo walczy i dba o siebie samodzielnie. Zamknięte są granice i wspólnoty póki co nie uświadczysz. Unia tylko na dobre?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKMmblkoOzWU6zP_S_CvsvkC5VNYESgI61cVALb0Jg_SoBNCY-pwszrYeDtd1ace_AMIOGQ_6l3uhu7mITw5FwhgZx8kqPdWtemTb_0ior1csu80-lWFNPQ-pWb_g7IEwwOj1QDum_MiA/s1600/91846375_1078988325813557_3875913448667742208_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKMmblkoOzWU6zP_S_CvsvkC5VNYESgI61cVALb0Jg_SoBNCY-pwszrYeDtd1ace_AMIOGQ_6l3uhu7mITw5FwhgZx8kqPdWtemTb_0ior1csu80-lWFNPQ-pWb_g7IEwwOj1QDum_MiA/s320/91846375_1078988325813557_3875913448667742208_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i style="font-size: 12.8px;">źródło: znalezione w internecie</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnie trzy tygodnie pokazują na czym powinno się koncentrować. Potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa i bliskości życzliwych nam ludzi. Tylko tyle i aż tyle. Do dobrego i pełnego życia nie są nam potrzebne knajpy, galerie handlowe z sukienkami i gażetami za milion monet ani nawet podróże na kraniec świata. Mieliśmy plany, marzenia i zmieniamy je z powodu mikroba. Życie dzięki niemu przewartościujemy.<br />
<br />
Czy jakikolwiek shopping wspominamy po latach? Pamiętamy wakacje w 2008 roku? Mnie zacierają się wrażenia z biegów, w których brałam udział. To ile mam na oncie maratonów? Mam wrażenie, że coraz rzadziej wspominamy nasze podróże małe i duże, bo dostarczamy sobie kolejnych i czasu brakuje by delektować się tym co było. Ciągle gonimy, patrzymy w przyszłość, a umyka nam to co najważniejsze. To co mamy dziś.</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><font size="1">Powyższy tekst jest moją subiektywną oceną sytuacji w kraju w czasie epidemii. Opisuję tu wyłącznie swoje spostrzeżenia, doświadczenia i odczucia, a także dzielę się osobistymi przeżyciami, które oceniam po swojemu. W żadnym wypadku nie można uznać, że jest to źródło wiedzy na temat epidemii lub życia. Można się ze mną zgadzać lub nie. Nie piszę tego by się przypodobać, ale by zostawić ślad, bo prawdopodobnie za jakis czas życie wróci do normy i wytrzemy z pamięci to co wydarzyło się w marcu 2020 roku.</font></i></div>
</div>
Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-12374271913661728422020-02-21T15:25:00.000+01:002020-03-29T15:09:49.570+02:00o tym, jak rozśmieszyłam Boga czyli moja zima AD 2020<div style="text-align: justify;">
Przygotowania do jesiennego półmaratonu wyszły na trzy plus (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/09/przekonac-sama-siebie-czyli.html">więcej tu</a>), ale przecież <b>nie cel się liczy, a droga</b>. Zatem z początkiem grudnia zaczełam kolejne półmaratońskie przygotowania pod rekord życiowy na dystancie 21,097 km w Wiązownej. Tym razem sceneria zimowa miała mi towarzyszyć, a treningowo sprawdzać się miałam na moich ulubionych zawodach czyli w Zimowych Górskich Biegach w Falenicy. Tyle tytułem wstępu <b>o planach, bo życie zaprowadziło mnie w zupełnie inne miejsce</b>. Post ten miał roboczy tytuł "Zimowa robota pod zimowy półmaraton za miedzą", a ma jaki ma...<br />
<br />
Początkowo, jak nie szło, to przekładałam tylko realizację zamierzeń na póżniej, bo do Półmaratonu Wiązowskiego (23 lutego) doszedł zapis na Krakowski Półmaraton Marzanny (jako plan półmaratoński B, tj. jak się nie uda w lutym, to miesiąc później na bank) i poprzedzający ten start Bieg Kazików (czyli dyszka w Dzień Kobiet) w Radomiu.<br />
<br />
Wymyśliłam sobie, że po zakończeniu rodzinnych onkoprzygód w grudniu, a przed przeprowadzką (gdzieś tam hen, hen w 2020 roku), akurat na początku roku wcisnę cel biegowy i naturalnie (oraz bez jeńców) sobie przejdę od zamierzenia do zamierzenia. Chytry plan, ale tylko na papierze.<br />
<b><br /></b>
<b>Grudzień po maratonie</b>, z furą pracy i z mamą w szpitalu nawet treningowo można uznać do udanych. Mimo trudnych początków, gdzie nawet basen odpuściłam, weszłam w rytm, ale kosztowało mnie to dużo i przyjemności z aktywności nie miałam. Regenerację miałam słabą, bo snu mało, stresory spore i w głowie wiele dalekich od przyjemnych myśli...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9lvp2bWzEiwrIzOT6goJMo297aqgK8B5pBbVpkI8WmLZ-p8nsXby0beKfKI32-GJWilcMHWgv3Qhmxm5vNwK8EIiPn8RciQEOfp1H31Z960REoe5ibaG3GV9hosjQuvpaFZ2cxrm2Pr8/s1600/Clipboard12.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="543" data-original-width="1171" height="148" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9lvp2bWzEiwrIzOT6goJMo297aqgK8B5pBbVpkI8WmLZ-p8nsXby0beKfKI32-GJWilcMHWgv3Qhmxm5vNwK8EIiPn8RciQEOfp1H31Z960REoe5ibaG3GV9hosjQuvpaFZ2cxrm2Pr8/s320/Clipboard12.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><u>Statystyki grudnia:</u></b></div>
<div style="text-align: center;">
52 km/5,5 godz. - bieganie</div>
<div style="text-align: center;">
438 km/26,5 godz. - rower</div>
<div style="text-align: center;">
6 godz. - ogólnorozwojówka i rozciąganie</div>
<div style="text-align: center;">
7,5 godz. - pływanie</div>
<div style="text-align: center;">
<b>RAZEM: 45,5 godzin aktywności</b><br />
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Nie trzeba było długo czekać i <b>w styczniu posypało się wszystko jak domek z kart</b>. Pary na treningi starczało najczęściej na początek tygodnia, potem następował energetyczny zjazd i w zasadzie weekendy jeśli były biegowe, to tylko przez starty w ramach Zimowych Biegów Górskich w Falenicy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
10 km z przewyższeniem 255 metrów to nie jest bułka z masłem, szczególnie jak się nie jest w gazie. Dla mnie te starty oprócz pokazania, w którym miejscu treningowo jestem, były wolne, męczące i przez to frustrujące. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbRVOVQS582kXHQxp4FiCmGiWdF_B4UPlJ2p4kFdRgUtoQJoIEtH19HyqOuvgKwBV4IZQ9aAIiM30PEBf4KK6WUhpQ8BYKSeTddHfpImmlGQSwh-DmwJllxemqL9LIKE38WmNmU9Ku0nA/s1600/81724947_778337115976564_7332117384590786560_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1334" data-original-width="889" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbRVOVQS582kXHQxp4FiCmGiWdF_B4UPlJ2p4kFdRgUtoQJoIEtH19HyqOuvgKwBV4IZQ9aAIiM30PEBf4KK6WUhpQ8BYKSeTddHfpImmlGQSwh-DmwJllxemqL9LIKE38WmNmU9Ku0nA/s320/81724947_778337115976564_7332117384590786560_n.jpg" width="213" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To, że za drugim razem w Falenicy nie udało mi się poprawić czasu, nie zaskoczyło, bo w ciągu dwóch tygodni między zawodami prawie nie biegałam. Na tym etapie łudziłam się, że niemoc jest chwilowa i że energia, a za nią forma, wrócą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr_0f9Bt3fkwplfGlJN5tCOymKxyCfix6K67m40DDGUNGJKLuI9JgZomF63_tPlJyE5_Ki8lhDdpr6Vqm4HA0VDgczxlDfGwYtFcptZzOxJ1tsjRaPwMRaiJ9QeEle_NoBq3wacERh28E/s1600/84180466_2513003058977095_4475446095270379520_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="580" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr_0f9Bt3fkwplfGlJN5tCOymKxyCfix6K67m40DDGUNGJKLuI9JgZomF63_tPlJyE5_Ki8lhDdpr6Vqm4HA0VDgczxlDfGwYtFcptZzOxJ1tsjRaPwMRaiJ9QeEle_NoBq3wacERh28E/s320/84180466_2513003058977095_4475446095270379520_n.jpg" width="232" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szukając pozytywów w podsumowaniu stycznia, cieszę się, że regularnie byłam na basenie i co środa się rozciągałam. Bieganie pozostawiało wiele do życzenia, ale zwyczajnie na inną jakość treningów sił nie było - wychodziłam szurać. </div>
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghCOTDl22PVPIEi3xa6Qb0HGEjrYKt51lMq5CWy_kEonMdfMNm_40jCNRfYgskUywMsn7wSCyWnuVYjTmV_SMnvs5vJJJ7VSNxvN7UtBWJTXV8Ha-sW929lM03LVALztgkwQLDZcQ-Omg/s1600/Clipboard01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="475" data-original-width="1164" height="130" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghCOTDl22PVPIEi3xa6Qb0HGEjrYKt51lMq5CWy_kEonMdfMNm_40jCNRfYgskUywMsn7wSCyWnuVYjTmV_SMnvs5vJJJ7VSNxvN7UtBWJTXV8Ha-sW929lM03LVALztgkwQLDZcQ-Omg/s320/Clipboard01.jpg" width="320" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><u>Statystyki stycznia:</u></b></div>
<div style="text-align: center;">
124 km/14 godz. - bieganie</div>
<div style="text-align: center;">
bez zdarzeń. - rower</div>
<div style="text-align: center;">
4 godz. - rozciąganie</div>
<div style="text-align: center;">
7 godz. - pływanie</div>
<div style="text-align: center;">
<b>RAZEM: 45,5 godzin aktywności</b><br />
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Luty rozpoczął się kolejnymi zawodami</b> w ramach Zimowych Górskich Biegów w Falanicy. W zaistniałej sytuacji uznałam, że biegnę na zupełnym lajcie, nie ścigam się, obserwuję reakcje ciała, a nawet dałam sobie przyzwolenie na zejście z trasy. Nie doszło do tego, ale to co się działo ze mną w trakcie (mroczki, duszności, kolki), zaczęło zachęcać mnie bym sprawdziła stan swojego zdrowia. Wynik mojej morfologii dał odpowiedź na wiele pytań, jakie stawiałam sobie od początku stycznia. Zobrazował też czemu biega mi się tak ciężko i bez progresu...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuwET7CjfNbU7cGtu5rT-Rvktc0OPE9Aoq6DVnVSabDeoZeahl3Kkk0vDJCv_9r77D1asB5Z6oLwEG-ADjadViGh_SOHC0H61TLI52J66n9wAUoz4seL_j3B8lBcNsmwyRSGGLXpM7rFg/s1600/Clipboard02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="159" data-original-width="540" height="94" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuwET7CjfNbU7cGtu5rT-Rvktc0OPE9Aoq6DVnVSabDeoZeahl3Kkk0vDJCv_9r77D1asB5Z6oLwEG-ADjadViGh_SOHC0H61TLI52J66n9wAUoz4seL_j3B8lBcNsmwyRSGGLXpM7rFg/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Kolejnej edycji Zimowych Górskich nie pobiegłam, bo badania wskazywały, że może to być niebepieczne, a ja czułam się jak zdjęta z krzyża. Poza tym dwa tygodnie w lutym odpuściłam bieganie zupełnie. Nie czułam się na siłach. W tym czasie diagnozowałam się i... po blisko miesiącu z dietą pełną buraków, szpinaku i strączkowych hemoglobina wróciła na satysfakcjonujący poziom. Liczę, że wraz z nią przyjdzie energia i chęć do aktywności, bo póki co z tym słabo... </div>
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUUyQeaS7poFe4FlKHgJE5eKjXZryQ-S-dolRcSJCXfHU9ohCREl15JInQ-iEmAyr0bSx_bxmL_Ek6w0EKP9E_y75Mfs3QEaUVPr9PO_JNnefyNX7G02QBc3wPR1wIj7KIiyCSrLdLdZI/s1600/falenica_etap3_2020_cz3_falenica_etap3_1238_302-43886-1200-800-100.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1152" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUUyQeaS7poFe4FlKHgJE5eKjXZryQ-S-dolRcSJCXfHU9ohCREl15JInQ-iEmAyr0bSx_bxmL_Ek6w0EKP9E_y75Mfs3QEaUVPr9PO_JNnefyNX7G02QBc3wPR1wIj7KIiyCSrLdLdZI/s320/falenica_etap3_2020_cz3_falenica_etap3_1238_302-43886-1200-800-100.jpg" width="320" /></a></div>
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Luty można uznać za kolejny miesiąc roztrenowania z przewagą odpoczynku (w odróżnieniu od stycznia). Czy marzec przyniesie powiew energii, zdrowia i chęci do działania?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgasJh9SixlgMXZquedL1XZoC5bB1lzqhkOusq8okOzUO1ojTsJliE2dJd7vkB5w-WPsgrQNSFGgUp305EQ0i6uWUgYmgq3_YTeSPvUDuScUBVmMpfMenWfgZS93DQXpRYfKJzX34rueJo/s1600/Clipboard02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="490" data-original-width="1165" height="134" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgasJh9SixlgMXZquedL1XZoC5bB1lzqhkOusq8okOzUO1ojTsJliE2dJd7vkB5w-WPsgrQNSFGgUp305EQ0i6uWUgYmgq3_YTeSPvUDuScUBVmMpfMenWfgZS93DQXpRYfKJzX34rueJo/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></div>
</div>
</div>
</div>
Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-64060795038973660122019-11-30T18:55:00.000+01:002020-08-31T13:37:27.128+02:00rybka zwana Ren czyli wracam do wody<div style="text-align: justify;">
Po dwóch latach wracam na regularne zajęcia pływackie. Jest takie przysłowie, że "<i>Wszystko jest trudne, aż stanie się łatwe</i>", zamierzam się zatem przekonać, że tak może być z moim pływaniem. Początki moich zmagań można prześledzić <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2017/09/nauka-pywania-czyli-miao-byc-na.html">tu</a>, a ciąg dalszy historii będę opisywać poniżej.<br>
<br>
Niezorientowanym podpowiem tylko, że pływać nie potrafiłam, bałam się wody i nie leżałam na niej.</div>
<br>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: #8e7cc3;"> Intensywny kurs pływania (sierpień)</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
W planach mam powrót na regularne zajęcia pływackie, zatem tygodniowy kurs wydaje się idealny, aby wrócić na pływalnię, oswoić się z wodą i przypomnieć sobie, co już potrafię. Półtorej godziny w wodzie to dłuuugo, ale dawałam radę. Na żaden inny trening siły już nie starczało, ale winię za to również wstawanie o 5:30.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;">Poniedziałek:</span> Awansowałam do grupy pływającej, bo zanurzanie twarzy i leżenie na wodzie już opanowane. Nie powiem, że przydział do grup nie był stresujący. Początkowo zgłosiłam się jako ta, która nie przepływa basenu, ale widząc jak grupa z drugiego toru zaczyna rozgrzewkę z deskami, a tymczasem trener wskakuje do mojej grupy by instuować z wody, od razu zgłosiłam, że "jak tak potrafię jak oni" i byłam na lepszym torze z pod okiem trenera, którego nazywać będę Majstro. Podoba mi się, w jaki sposób Majstro wydaje polecenia, jak w czasie, kiedy odpoczywamy opowiada pływackie tipy lub anegdotki. Majstro zaraża pasją.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;">Wtorek:</span> Dzień konia. Wszystko mi szło - pływanie na boku, przewroty w kadłubkach. Nawet kraul wychodził.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;">Środa:</span> Kraul już tak lekko jak wczoraj. Ćwiczyliśmy więcej grzbietu, a na koniec próbujemy delflina.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;">Czwartek:</span> Zaczynamy szlifować delfina, pływam w płetwach, co pomaga mi uchwycić ruch ciała i nóg. Najwięcej radochy przynosi pływania rąk żabą i nóg delfinem (w płetwach). Kraul wychodzi mi ponoć nieźle, ale ja uznaje, że ciężko mi się go pływa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;">Piątek: </span>Nagrania do analizy stylu pływania. Kraulem przepłynięty cały basen (sukces!), video pokazuje, jak przy oddychaniu opuszczam nogi, co wybija mnie z rytmu. Grzbiet przyzwoity, nawet ładnie rotuję ciało. Delfina pływałam w płetwach i wyszedł super. Żaba zadana by ćwiczyć ułożenie nóg, tego stylu nie ćwiczyliśmy na kursie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: #8e7cc3;"><u>Zaczynam nowy sezon pływacki</u></span></b><br>
<b><span style="color: #8e7cc3;"><u><br></u></span></b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;">Wrzesień </span></div>
<div style="text-align: justify;">
Mogę uznać, że tęskniłam za basenem, bo nie mogłam się doczekać, aż zaczną się zajęcia. W tym miesiącu tylko cztery treningi pływackie. Mam siłę w nogach i dość dobrze wychodzą mi ćwiczenia pod kątem szybkości. Oddycham w kraulu tylko na lewą stronę, Majstro karci mnie za to. Czuję, że trening "przyspiesza".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;">Październik </span></div>
<div style="text-align: justify;">
2/10 - są rotacje między grupami, zostaję na pierwszym torze z innym trenerem. Pływamy dużo ćwiczeń na czucie wody. Spokojne i krótkodystansowe pływanie, dużo instruktażu.</div>
<div style="text-align: justify;">
7/10 - nowy trener nieobecny, mamy zajęcia z Majstro i przekonuję się, że ja wolę zadaniowy trening. Po wielu ćwiczeniach mamy test - <span style="color: #674ea7;">przepłynęłam kraulem basen 25m w 41'30.</span> To mój pierwszy pomiar, miło będzie go poprawiać, bo wiem, jaki słaby jest. Na koniec ścigamy się między torami na makaronach po dwoje. Dorównuję z partnerką dziewczynom z toru obok. Po treningu pytam Majstro, kiedy zdam na drugi tor, bo nie ukrywam, że u nich coś się dzieje. Dostaję zapewnienie, że zadzieje się to niedługo, bo potencjał mam, a jako zadanie dostaję naukę nóg do żaby.</div>
<div style="text-align: justify;">
9/10 - <span style="color: #8e7cc3;">awans przyszedł szybciej niż się spodziewałam, bo już</span><span style="color: #8e7cc3;">!</span> Gonię grupę, w pływanie wkładałam całe serce. Starałam się, jak mogłam. Świat z drugiego toru wygląda poważniej! Nie widać ściany basenu, nie można przy niej przystanąć. Woda jakby bardziej zmącona z tej perspektywy. Wszystko pachnie nowością, a ja mam banana na twarzy! Nogi do żaby zamierzam ćwiczyć w każdej wolnej chwili :)<br>
16/10 - <span style="color: #8e7cc3;">wracam na tor pierwszy</span>, z czego się cieszę. Po pierwsze, grupa na torze drugim doskonali żabę, a ja nie przemieszczam się tym stylem. Po drugie, gdy głowa myślami jest w sprawach szpitalno-rodzinnych, to presja kilometra w wodzie przytłacza. Lepiej mi z wolnymi ćwiczeniami, których na moim etapie nigdy dość.<br>
30/10 - już drugi trening w grupie na drugim torze i <span style="color: #8e7cc3;">mam miano "aspirującej</span>", co oznacza, że przynależę jednak do grupy Majstro. Nie ukrywam, że jednak wolę, bo dość sprawnie gonię towarzystwo, choć dużo pływam w płetwach. Póki nie ma żaby jest ok, obiecałam sobie wysok na pływalnię, aby poświęcić godzinkę na ten styl. Na filmikach wygląda to tak łatwo :)<br>
<br>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #8e7cc3;">Listopad</span></div>
<div style="text-align: justify;">
4/11 - żaba mi może nie wychodzi, ale mam <span style="color: #8e7cc3;">najszybsze nogi na torze</span>. Pływaliśmy interwały w strzałce na plecach, które wyszły mi narastająco: 43", 39"9, 39"4 i 37"8. Dwa pierwsze bez rywalizacji, dwa kolejne w parach.<br>
<br>
13/11 - pierwszy raz przepłynęłam bez zatrzymywania dwanaście basenów (300 metrów) na grzbiecie.<br>
<br>
18/11 - trener upomina, że <span style="color: #b4a7d6;">proces oddychania w kraulu </span>trwa u mnie zbyt długo, ma oczywiście rację, bo robię po dwa oddechy i przez dłuższą chwilę leżę na boku i odpoczywam. Po dzisiejszych zajęciach wyszłam z wody z ogromnym brzuchem, który napompowałam tymi wdechami. Może rację ma Majstro, że nie potrzebuję aż tyle tlenu...</div><div style="text-align: justify;"><br></div><div style="text-align: justify;">Na tym przygoda z grupą rokującą WMT dobiegła końca. Urlop, a potem sprawy rodzinne, sprawiły, że dwa tygodnie nie byłam w wodzie i... wróciłam na tor dla początkujących. W sumie uznałam tę decyzję za właściwą. Mam umieć dobrze i ładnie pływać i tu czucie wody jest konieczne, gonienie grupy w pływaniu byle jak nie jest prawidłowe i potrzebne. </div>
<br></div>
</div>
Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-33767854958078066712019-11-17T21:04:00.001+01:002020-06-03T20:06:00.815+02:00siódmy rok biegania z lotu ptaka czyli jak to w 2019 bywało<div style="text-align: justify;">
Zastanawiając się teraz, w listopadzie, jakie było moje tegoroczne bieganie, byłam skłonna w pierwszej chwili uznać, że to był taki sobie rok, że nic nie wniósł, że forma w lesie. Jednak, jak się przyjrzałam, jak to było w detalach, to wychodzi mi, że aż tak beznadziejnie nie było, choć może jest, ale o tym dalej...<br />
<br />
Zaczniejmy od początku...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<table border="0" cellspacing="0">
<colgroup width="85"></colgroup>
<colgroup width="186"></colgroup>
<colgroup span="3" width="85"></colgroup>
<tbody>
<tr>
<td align="center" height="17" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;"><b>miesiąc</b></td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;"><b>zawody</b></td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;"><b>dystans</b></td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;"><b>wynik</b></td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;"><b>trasa</b></td>
</tr>
<tr>
<td align="center" height="17" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">styczeń</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">Bieg Chomiczówki</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">15 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">1:23’26</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">asfalt</td>
</tr>
<tr>
<td align="center" height="34" rowspan="2" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;" valign="middle">luty</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">Zimowe Górskie Biegi</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">10 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">56’48</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">cross</td>
</tr>
<tr>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">Wiązowska Piątka</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">5 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">24’48</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">asfalt</td>
</tr>
<tr>
<td align="center" height="17" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">marzec</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">Półmaraton w Gdyni</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">21,097 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">1:57’22</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">asfalt</td>
</tr>
</tbody></table>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Rok wcale nie rozpoczął się dobrze, bo początki w cyklu Zimowych Biegów Górskich w Falenicy były tudne (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/01/trudne-poczatki-falenicy-ad-2019-czyli.html">więcej tu</a>), ale jak się mało biegało pod koniec roku, to czego oczekiwać? Cudu? Nie w sporcie. <b><span style="color: #b4a7d6;">Ładnie przepracowane dwa miesiące i przyszły sukcesy:</span> </b>luty kończę z dogonionym co do sekundy wynikiem z poprzedniego roku w Falenicy (taka życiówka bis, o której <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/02/odetkao-sie-w-falenicy-czyli-poznacie.html">więcej tu</a>), a dzień później nieoczekiwany personal best na pięć kilometrów w Wiązownie (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/02/najbardziej-ciesza-te-zyciowki-ktore.html">tu relacja</a>) i złamanie 25 minut. Na tej fali dowiozłam jeszcze kolejną życiówkę w półmaratonie w Gdyni i złapałam infekcję, która mnie uziemniła na dłuuuugo... bo ciągnęła się w sumie przez cały kwiecień. Nawet do Poznania na Wings for Life jechałam z osłabieniem... Miał to być start dla zabawy (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/05/kiedy-nie-wiesz-kiedy-bedzie-koniec.html">tu relacja)</a> i w sumie taki się stał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table border="0" cellspacing="0">
<colgroup width="85"></colgroup>
<colgroup width="186"></colgroup>
<colgroup span="2" width="85"></colgroup>
<colgroup width="60"></colgroup>
<tbody>
<tr>
<td align="center" height="34" rowspan="2" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;" valign="middle">maj</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">Wings for life</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">16,62 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;"><br /></td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">asfalt</td>
</tr>
<tr>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">Rykowsiko </td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">36 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">4:28'49</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">cross</td>
</tr>
<tr>
<td align="center" height="17" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">czerwiec</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">SuperMaraton Gór Stołowych</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">54 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">9:22'50</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">cross</td>
</tr>
</tbody></table>
<span style="text-align: justify;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ambitnych i policzalnych planów na dalsze starty letnie nie miałam, bo<b><span style="color: #b4a7d6;"> z asfaltu przeszłam w teren</span></b>, gdyż w czerwcu czekał na mnie SuperMaraton Gór Stołowych i wydłużanie dystansu na trasie (poprzedni długas miał 53 km). Tym sposobem ukończyłam piąty maraton w terenie (liczę je wszystkie w podsumowaniu poprzedniego roku, <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/01/przeglad-ad-2018-czyli-jak-to-mi-pod.html">czyli tu</a>).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Po tym starcie organizm poczuł <b><span style="color: #b4a7d6;">wstręt do biegania</span></b>, co zaowocowało na lipiec i sierpień roztrenowaniem. Przesiadłam się wówczas na rower i sporo bywałam na sali na zajęciach fitness. Do listopadowego półmaratonu i maratonu czasu wydawało się wiele, gdy rozpoczynałam swoje dziesięć tygodni przygotowań, a one minęły jak z bicza trzasł. Z wypracowaną w tym czasie formą to ja o planach łamania życiówki mogłam zapomnieć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table border="0" cellspacing="0" style="text-align: justify;">
<colgroup width="85"></colgroup>
<colgroup width="210"></colgroup>
<colgroup span="2" width="85"></colgroup>
<colgroup width="155"></colgroup>
<tbody>
<tr>
<td align="center" height="17" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">listopad</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">Półmaraton Świdnicki</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">21,097 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">2:03’34</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">asfalt z przewyższeniem</td>
</tr>
<tr>
<td align="center" height="17" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">grudzień</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">Clonakilty Waterfront Marathon</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">42 km</td>
<td align="center" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">4:49'</td>
<td align="left" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px;">asfalt z przewyższeniem</td>
</tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mogę być nie do końca zadowolona z miejsca, w którym obecnie jestem. Chociaż pewnie chłodne kalkulacje (o dzienniczku treningowym z przygotowań do półmaratonu więcej <a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/09/przekonac-sama-siebie-czyli.html">w linku</a>) pokazują, że jestem, gdzie jestem i nie ma co dramatyzować. W końcu przebiegłam maraton (relacja tu) i nie leczyłam zakwasów przez tydzień jak wcześniej bywało. Nauczyłam już ciało, że takie ekscesy są przeżywalne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTs5hWwds6ZF_g6Z5Fe7QeGIYNQJd6QKDCC8mYsysZhx4afCu-fMSAA-BP1TF03z0YMW8KAvrn53_9nSexJNXDPxB2b6ta_fYXVeHNO6S_e39gxU3brNX3R2zwxN735YmjQg8iN3htKt8/s1600/191109-c2-2751.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTs5hWwds6ZF_g6Z5Fe7QeGIYNQJd6QKDCC8mYsysZhx4afCu-fMSAA-BP1TF03z0YMW8KAvrn53_9nSexJNXDPxB2b6ta_fYXVeHNO6S_e39gxU3brNX3R2zwxN735YmjQg8iN3htKt8/s320/191109-c2-2751.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>na trasie w Świdnicy, fot. fotosa.pl</i></td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Trenowałam od początku września regularnie, co nie oznaczało że efektywnie, bo głowa nie mogła koncentować się na treningach li tylko i wyłącznie. <b><span style="color: #b4a7d6;">Jesienne starty nie przysporzyły życiówek, ale będą mocnym wstępem do trenowania pod nowy sezon</span></b>. Wymierne efekty pracy zobaczę, ale ciut później. Zdaję sobie sprawę, że gonię swoją formę z końca lutego br., choć na tym samym poziomie byłam również w czerwcu 2017 roku, kiedy to zrobiłam życiówkę na 10 km z wynkiem 51'44. Wiem, że wrócę w to miejsce, bo tam już byłam i chcę tego.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiYRjEW1q1UlA8gPjlLnxU-8UQp0fSmtua1qu0zfB83qP7M234MGfdNGMUfF4sv35AOq4tv7-aXPvZSF7VWRkl244G8FV3A9bVxEOjvtCIziLgWd_bAgzIvcG5qmzkDpHLX0ppq73Gm78/s1600/Clipboard06.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="273" data-original-width="466" height="187" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiYRjEW1q1UlA8gPjlLnxU-8UQp0fSmtua1qu0zfB83qP7M234MGfdNGMUfF4sv35AOq4tv7-aXPvZSF7VWRkl244G8FV3A9bVxEOjvtCIziLgWd_bAgzIvcG5qmzkDpHLX0ppq73Gm78/s320/Clipboard06.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>prognozowane czasy innych dystansów przy PB na 10km - 51'44</i> </td></tr>
</tbody></table>
<br />
Skoro o zakusach na nowe/stare mowa, to <span style="color: #b4a7d6;">w</span><span style="color: #b4a7d6;"> ósmy rok biegania wchodzę z takimi planami:</span><br />
- w lutym chcę zmierzyć się z czasem 1:55' w półmaratonie,<br />
- w maju wydłużam znowu dystans - 65 km pobiegnę dookoła Innsbrucka,<br />
- pod koniec września chcę przebiec 42 km na 42 urodziny i to ze złamanymi czterema godzinami.<br />
<br />
<span style="color: #b4a7d6;">Insze moje plany, bo nie samym bieganiem ostatnio żyję: </span>w lipcu chcę zadebiutować w tri na dystansie sprint, więc pluskam się na tę okoliczność regularnie (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/09/rybka-zwana-ren-czyli-wracam-do-wody.html">szczegóły tu</a>).<br />
<br />
Więcej planów nie pamiętam, na wszystkie mocno, ale i radośnie, zapracuję. Dosiego roku!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4299316890775705262.post-41159087560007006772019-09-09T18:00:00.000+02:002019-11-17T21:10:42.364+01:00przekonać samą siebie czyli przygotowania do jesiennego półmaratonu<div style="text-align: justify;">
Nastał wrzesień, więc zaczęłam odliczanie do jesiennego startu sezonu, czyli do półmaratonu w Świdnicy w dniu 9 listopada. <b>Moim celem MAX jest zjawić się na mecie z czasem 1:55'</b>, czyli przynajmniej półtorej minuty szybciej niż w marcu. Cel MIN to życiówka, po prostu - do złamania czas 1:57'22.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisięć tygodniu to dużo i mało, a na przygotowanie do startu w półmaratonie czas akurat. Pytanie, czy uda mi się wrócić do szybkiego biegania? Jak dla mnie półmaraton po 5'27" to bądź co bądź wysiłek i wejście na takie tempo wymaga sporo zachodu, pracy i czasu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>"Za" </b>przemawia: (1) fakt, że w marcu w Gdyni pobiegłam ten dystans po 5'33", czyli potencjał jest; jak również (2) zaczynają się pogody bardziej przychylne do szybkiego biegania, a i sam start w listopadzie oznacza temperaturę około 7-10 stopni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>"Przeciw"</b> są sprawy, na które wpływu nie mam - kontuzje, infekcje i inne okołorodzinne kwestie, które mogą mieć realne znaczenie przy wychodzeniu na treningi i ich efektywności. W swojego lenia nie wierzę, jak mam cel, to motywacja do wyjścia na trening się znajdzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do podgrzania wewnętrznej motywacji wymyśliłam <b>eksperyment</b>, który ma przemawiać do mnie najmocniej - bo liczbami! W czasie od września do listopada będę brać udział w zawodach na dystansie 5 i 10 km. Zamierzam porównywać czasy, jakie osiągam i w ten sposób obserwować progres lub jego brak. </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<table border="0" cellspacing="0" style="text-align: center;"><colgroup span="5" width="85"></colgroup><colgroup width="101"></colgroup><tbody>
<tr><td bgcolor="#B2B2B2" height="17" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;"><b><span style="color: #8e7cc3;">data</span></b></td><td bgcolor="#B2B2B2" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;"><b><span style="color: #8e7cc3;">do startu</span></b></td><td bgcolor="#B2B2B2" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;"><b><span style="color: #8e7cc3;">dystans</span></b></td><td bgcolor="#B2B2B2" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;"><b><span style="color: #8e7cc3;">czas</span></b></td><td bgcolor="#B2B2B2" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;"><b><span style="color: #8e7cc3;">śr. tempo</span></b></td><td bgcolor="#B2B2B2" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;"><b><span style="color: #8e7cc3;">poprawa/strata</span></b></td></tr>
<tr><td height="17" sdnum="1045;0;D.MM.YYYY" sdval="43716" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">8.09.2019</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">9 tyg.</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5 km</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">29'07'</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5’49</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">-</td></tr>
<tr><td height="17" sdnum="1045;0;D.MM.YYYY" sdval="43722" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">14.09.2019</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">8 tyg.</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">10 km</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">56’57"</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5’42</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">progres</td></tr>
<tr><td height="17" sdnum="1045;0;D.MM.YYYY" sdval="43743" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5.10.2019</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5 tyg.</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">10 km</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">57'05"</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5' 38</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">constans</td></tr>
<tr><td height="17" sdnum="1045;0;D.MM.YYYY" sdval="43757" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">19.10.2019</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">2 tyg.</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5 km</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">26'14''</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5'16</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">(-) 3'07 w 7 tyg.</td></tr>
<tr><td height="17" sdnum="1045;0;D.MM.YYYY" sdval="43771" style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">2.11.2019</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">1 tydz.</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5 km</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">26'40''</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">5'19</td><td style="border-color: rgb(0, 0, 0); border-style: solid; border-width: 1px; text-align: center;">constans</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
<b>Od czego zaczynam?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Sierpień biegowo <i>takise</i>, bo 52 km to nie są fajerwerki. Jakby wnikać czemu - to pewnie afrykańskie upały i wewnętrzna niechęć do biegania, która przyszła. Jakby ciało potrzebowało roztrenowania, którego daaawno nie było. <b>Bieganie zamieniłam na rower</b>, którego wyszło ponad 430 km. Można zatem uznać, że baza w tlenie zrobiona. Ilość godzin treningowych nie do powstydzenia, a za pięć dni z półtoragodzinnymi sesjami pływackimi, to jestem z siebie szczególnie dumna!</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpabyOGIPrcU04n5JYajThiSvchgqa8N9wI4Dtf0lcuryenZLBPvK1PimOPiLQsZ4HGicmbTGwOmLgnjq81xGzNuDVTgqjkCmKvdjkjoaypnYNl13DPS1DZdRA96xzQj7fB_mmA9uptVw/s1600/Clipboard02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="474" data-original-width="1171" height="129" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpabyOGIPrcU04n5JYajThiSvchgqa8N9wI4Dtf0lcuryenZLBPvK1PimOPiLQsZ4HGicmbTGwOmLgnjq81xGzNuDVTgqjkCmKvdjkjoaypnYNl13DPS1DZdRA96xzQj7fB_mmA9uptVw/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><u>Statystyki miesiąca:</u></b></div>
<div style="text-align: center;">
52 km/5,5 godz. - bieganie</div>
<div style="text-align: center;">
438 km/26,5 godz. - rower</div>
<div style="text-align: center;">
6 godz. - ogólnorozwojówka i rozciąganie</div>
<div style="text-align: center;">
7,5 godz. - pływanie</div>
<div style="text-align: center;">
<b>RAZEM: 45,5 godzin aktywności</b></div>
<br />
Przygotowania rozpoczęte!<br />
<br />
<b>10 tygodni do półmaratonu</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Tydzień zerowy, który należałoby przemilczeć w dzienniczku treningowym, bo co prawda zakończony startem w duathlonie (<a href="https://radosne-trenowanie.blogspot.com/2019/09/duathlon-w-makowie-czyli-start-z.html">tu relacja</a>), ale poprzedzony siedmioma dniami zupełnego restu spowodowanego infekcją i antybiotykiem. W sobotę przed zawodami zrobiłam po 30 minut roweru i biegania i to by było na tyle... Od czegoś się trzeba odbić, no to akurat :)</div>
<br />
<b>9 tygodni do półmaratonu</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Zakwasy po duathlonie nie minęły, a ja już biegałam, ćwiczyłam, bo... w sobotę start w Grand Prix Warszawy. Z punktu widzenia lokat, pewnie będę poza podium, ale przecież nie dla pucharów to robię. <b>Ma być wymierny efekt mojej pracy i zadowolenie</b>. Wynik kabackiej dyszki słabiutki, ale po sierpniu bez biegania, po infekcji i na początku drogi, to się niczego innego nie spodziewałam.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoSiUF3Zm1aRXtwzpMvGh9wWwGReoVv6u1ZvJzKk3SO6bHvan6PpY5YvBHfp17YEOJlz-FO8VpTJqds56MI-yriax3H67Pv5Ls6S8fv_gdgtkRsNE5l3aMjNtKYqxp9qGoKshVuWdF5Gs/s1600/Clipboard02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="690" data-original-width="1023" height="215" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoSiUF3Zm1aRXtwzpMvGh9wWwGReoVv6u1ZvJzKk3SO6bHvan6PpY5YvBHfp17YEOJlz-FO8VpTJqds56MI-yriax3H67Pv5Ls6S8fv_gdgtkRsNE5l3aMjNtKYqxp9qGoKshVuWdF5Gs/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. biegi.waw.pl</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nadal się odbijam od dna, choć już z optymizmem, bo <b>tempo dychy szybsze niż piątki tydzień wcześniej</b>. No! Strat w ludziach i sprzęcie po tym tygodniu nie ma, ale jest bolący gruszkowaty. Podejrzewam, że to od siedzącej pracy (przed 20. każdego miesiąca nie może być inaczej). Staram się codziennie rozciągać. </div>
<br />
<b>8 tygodni do półmaratonu</b><br />
<div style="text-align: justify;">
Od 16 września rozpoczynam sezon pływacki, czyli dwa razy w tygodniu będę po godzinie w wodzie. Do tego chciałabym dwa razy w tygodniu być na TBC/tabacie i zdrowym kręgosłupie/rozciąganiu. Trener ciśnie na cztery treningi biegowe w tygodniu i moja głowa w tym by to wszystko poukładać. Póki co, staram się nie robić dwóch treningów dziennie, chyba że to bieganie i sesja rozciągania. Mam jednak chytry plan, by w jeden dzień basenowy pobiegać przed południem, ale to później... Najpierw trzeba wejść w rytm.<br />
<br />
Biegowo tydzień zakończony trzema wyjściami w tym rytmami i ciągiem. Lekkość biegania około 6'00" przyszła w niedzielę, zatem ruszyłam. Przede mną wiza wybiegań w Beskidach i już się na nie cieszę!<br />
<br />
<b style="text-align: start;">7 tygodni do półmaratonu</b><br />
<span style="text-align: start;">Tydzień był, a jakby go nie było. Oprócz dwóch godzin w basenie i godziny ogólnorozwojówki nie weszło nic więcej, bo 38,4 na termometrze zdecydowało o odpoczynku i total resecie. Przyjęłam to z godnością wykonując dwa spacery w Szczyrku.</span><br />
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<span style="text-align: start;">Wrzesień kończę z niedosytem i znakiem zapytania nad formą, zdrowiem i sznsami na osiągnięcie celu. W sumie... nastroje i pytania podobne jak na poczatku miesiąca.</span><br />
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_JewYpdvm3Vg4PG2gSJahH4RqxKvRtmq5cEBz9v4i23cLtcf6TFUsEc5NoMxz81aT7xDdzfVCHYuxR4pGYDZN3tNQB20vImF275E3o3KEEeUOj3ZX8_efCe3pEaMaopWY7ymkejUnO5w/s1600/Clipboard01.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="484" data-original-width="1171" height="132" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_JewYpdvm3Vg4PG2gSJahH4RqxKvRtmq5cEBz9v4i23cLtcf6TFUsEc5NoMxz81aT7xDdzfVCHYuxR4pGYDZN3tNQB20vImF275E3o3KEEeUOj3ZX8_efCe3pEaMaopWY7ymkejUnO5w/s320/Clipboard01.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><u><br /></u></b>
<b><u>Statystyki miesiąca:</u></b></div>
<div style="text-align: center;">
93 km/11 godz. - bieganie</div>
<div style="text-align: center;">
80 km/2,5 godz. - rower</div>
<div style="text-align: center;">
10 godz. - ogólnorozwojówka i rozciąganie</div>
<div style="text-align: center;">
4 godz. - pływanie</div>
<div style="text-align: center;">
<b>RAZEM: 27,5 godzin aktywności</b></div>
<br style="text-align: start;" />
<b style="text-align: start;">6 tygodni do półmaratonu</b><br />
<span style="text-align: start;">Pierwszy październikowy trening biegowy przyzwoity (400 setki około dwuminutowe). Dalej ładnie weszły ogólnorozwojówki i basen oraz biegowe rytmy. <b>Testowa dycha</b> <b>ciężka w rozkmince</b>, bo zegarek pokazał ciut lepsze tempo, ale za to wynik o osiem sekund gorszy... Uznaję, że jest constans.</span><br />
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBZq7uY9W33W3mQ1RX2jKUXcx1hpVXUveUQ3_3AC0hfTxAkWalprynUd_cxFM1B1_3cOHCW_H4rsEO1h8Tr4dXXH1GzeAlehc7cvc7TxqPwLuUWug2g1AkjR2PM9KVJ4Ha59R33xsdt88/s1600/72208172_431831204115411_1712311870737612800_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="468" data-original-width="720" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBZq7uY9W33W3mQ1RX2jKUXcx1hpVXUveUQ3_3AC0hfTxAkWalprynUd_cxFM1B1_3cOHCW_H4rsEO1h8Tr4dXXH1GzeAlehc7cvc7TxqPwLuUWug2g1AkjR2PM9KVJ4Ha59R33xsdt88/s320/72208172_431831204115411_1712311870737612800_n.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Finisz GPW, fot. biegi.waw.pl</i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="text-align: start;"><br /></span>
Poprzedni tydzień (infekcja) biegowo nie wniósł nic nowego, to i w formie jest jak jest. Zaczynam czuć na plecach oddech półmaratonu, a tempo docelowe (okolice 5'27) jeszcze na 10 km niewidoczne. Gonię króliczka!<br />
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<span style="text-align: start;"><b style="text-align: start;">5 tygodni do półmaratonu</b></span><br />
<span style="text-align: start;"><span style="text-align: start;">Do treningu wrócił rytm i powtarzalność. W tygodniu dwa baseny, a to nie są lajtowe zajęcia dla mnie, a także dwa treningi biegowe, w tym BNP z najszybszym kilometrem 5'19 (na finiszu tetno 200, co na treningach się nie zdarza). Weekend rowerowy na Żuławach, gdzie pykło 65 km. </span></span><br />
<span style="text-align: start;"><span style="text-align: start;"><br /></span></span>
<span style="text-align: start;"><span style="text-align: start;">Nie trafiłam ani razu na ogólnorozwojówkę. Czwartkowe wolne zrobione w celu dopieszczenia łydek, bo sobotni bieg w butach bez amortyzacji mocno je zmasakrował. Brak niedzielnego wybiegania w szóstym tygodniu przygotowań to też tego wynik.</span></span><br />
<span style="text-align: start;"><span style="text-align: start;"><br /></span></span>
<span style="text-align: start;"><b style="text-align: start;">4 tygodnie do półmaratonu</b></span><br />
Jestem zadowolona z treningu powtórzeniowego (2x800, 4x400, 4x200, 4x100), bo czasy odcinków odpowiadają założeniom celu. Łatwo nie było, ale płuca przewentylowane. Czuję, że forma odbudowuje się. Wolno, ale zawsze... Po czwartkowych minutówkach niestety w sobotę nie dostarłam na kolejny test na 10 km (rodzinne priorytety). Za to pokręciłam mocno w Gassach i dorzuciłam do tego biegową zakładkę.<br />
<br />
GPW w Kabatach z utrzymaną szóstą lokatą, nawet bez startu. Cieszy to, że wybiegałam sobie lokatę wcześnie i że upragniona statuetka będzie w moich rękach.<br />
<br />
<b style="text-align: start;">3 tygodnie do półmaratonu</b><br />
Powtórka treningu sprzed tygodnia (osiemsetki, czterysetki itd...) w dużych bolączkach, ale czasy na lekkim plusie. W czwartek trening pod sobotnią piatkę na Parkrunie Warszawa-Praga, czyli 3x1000m/1000m. Tempo tysiączków (tj. 5'14, 5'14 i 5'10) powtórzone w sobotę na dystansie 5000m (średnie tempo 5'16). Może łatwo nie było, ale jaka satysfakcja! Szczególnie, że do życiówki na trasie w Parku Skaryszewskim zabrakło 7 sekund.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinRlGlPMX8I8JKgTN4dK9eGEEqGKPYnBo-MYe_xpXAvnjLQ3cPXH6gIfTaIM9KCcLT7cvPrsv-b2T7UY9oIzo25zC_cvxM66M7vNyDY27zJtqd2_QgXb0PVS76lxu0oYGKttTXUZDL37E/s1600/73475187_402401230651749_2905408258913075200_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1560" data-original-width="1168" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinRlGlPMX8I8JKgTN4dK9eGEEqGKPYnBo-MYe_xpXAvnjLQ3cPXH6gIfTaIM9KCcLT7cvPrsv-b2T7UY9oIzo25zC_cvxM66M7vNyDY27zJtqd2_QgXb0PVS76lxu0oYGKttTXUZDL37E/s320/73475187_402401230651749_2905408258913075200_n.jpg" width="239" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. Krzysiek Gąsiorowski</i></td></tr>
</tbody></table>
Wracam do zaniedbanych biegów spokojnych. Rozgrzewki przed zadaniami treningowymi ślamazarzą mi się mocno. Warto podkręcić też kilometraż, bo w planach jest trzy tygodnie po półmaratonie maraton w Cork.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<b style="text-align: start;">2 tygodnie do półmaratonu</b><br />
Równo na dwa tygodnie przed startem mam wrażenie, że forma nadal w budowie... <b>Eksperyment biegowy pokazuje lekki progres, ale w moim mniemaniu biegam za wolno</b> by pobiec 21 km po 5'30/km... Nie czuję się, bym była w życiowej formie. Jednak trzeba będzie zweryfikować plan na świdnicki start, a ambitne cele przełożyć na półmaraton wiązowski w lutym. Wydawało mi się, że skoro regularnie wychodzę biegać, to kwestie rodzinne zostają w domu/szpitalu. Nie zostają, czuję zaciągnięty hamulec. Pozostaje biegać, bo maraton na horyzoncie, a i plany na zimę są.<br />
<br />
Mimo ponurych wniosków tydzień rozpoczęty aktywnie - w poniedziałek z rana godzinka biegu spokojnego, a wieczorem basen. We wtorek czuję odblokowanie na potrójnej piramidce biegowej. Czyżby zdjęcie z głowy presji wyniku w Świdnicy? Październik kończę z refleksją "<i>nic nie muszę, wszystko mogę</i>".<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijGOj20c4GEMLrQa3xV42EFJ68k_rM0gDofTqDyQ54vIpMXWKqEPtxvlM2Ya0Sr0oAhoppqtC-OBbeeqswGb4f4RCD9A-h-EeJuG4hb8dytvUjTIB49fxIY9bVj6-5LE06WiEcjHsF9r4/s1600/Clipboard02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="464" data-original-width="1167" height="127" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijGOj20c4GEMLrQa3xV42EFJ68k_rM0gDofTqDyQ54vIpMXWKqEPtxvlM2Ya0Sr0oAhoppqtC-OBbeeqswGb4f4RCD9A-h-EeJuG4hb8dytvUjTIB49fxIY9bVj6-5LE06WiEcjHsF9r4/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><u>Statystyki miesiąca:</u></b></div>
<div style="text-align: center;">
163 km/18,0 godz. - bieganie</div>
<div style="text-align: center;">
85 km/4,5 godz. - rower</div>
<div style="text-align: center;">
5 godz. - ogólnorozwojówka i rozciąganie</div>
<div style="text-align: center;">
9 godz. - pływanie</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<b>RAZEM: 36,5 godzin aktywności</b></div>
<b><br /></b>
Testowa piątka drugiego listopada ciut gorsza niż tydzień wcześniej. Łamania 25 minut nie było, nawet 26' się nie dało rozpieczętować. </div>
<div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b style="text-align: start;">tydzień do półmaratonu</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">Luzujemy, ostatnie szybkie treningi do środy. W poniedziałek basen z interwałami, we wtorek kilometrówki na budującej się obwodnicy - i tu dylemat, bo jednak pociśnięte ładnie. <b>Myślę, że mnie sobotni wynik zaskoczy...</b> Tego się trzymam! W czwartek rozbieganie już na miejscu w Świdnicy, a w piatek laba.</span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5GVtdZmIt4TY1R2IgmSc-lAQJ_nZNC6iZGfjZIP-iK2GAhNjv5VLoL2IRbun7zVfhWF5LahUeQpz8p9kmuHDsA4XneuekrCg5ALQo9nXjKCJ44BBz5VZhUk3-WU3NtcFeZnYk65J2i0c/s1600/75446587_414255599239841_7756774330293288960_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="720" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5GVtdZmIt4TY1R2IgmSc-lAQJ_nZNC6iZGfjZIP-iK2GAhNjv5VLoL2IRbun7zVfhWF5LahUeQpz8p9kmuHDsA4XneuekrCg5ALQo9nXjKCJ44BBz5VZhUk3-WU3NtcFeZnYk65J2i0c/s320/75446587_414255599239841_7756774330293288960_n.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>fot. Iwonka Ś</i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<b style="text-align: start;">Półmaraton świdnicki AD 2019 </b><span style="text-align: start;">przeszedł już do historii. Ukończyłam go z czasem 2:03'34. Trasa nie należała do łatwych, ale o przewyższeniu 222 metrów to ja wiedziałam. </span><br />
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXpV5enoziEZSykj_NawsE58KAUxa9uL62Un615GdrTpwAIW9hIF5nlCQ3W_t1whmhNqlKnXWd20c76bslKywkwuzVm3kXncWlfOPlMgUIkM591fqilqUKbaQRV59wbcCUvCouKxyJcXY/s1600/Clipboard02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="147" data-original-width="1369" height="34" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXpV5enoziEZSykj_NawsE58KAUxa9uL62Un615GdrTpwAIW9hIF5nlCQ3W_t1whmhNqlKnXWd20c76bslKywkwuzVm3kXncWlfOPlMgUIkM591fqilqUKbaQRV59wbcCUvCouKxyJcXY/s320/Clipboard02.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>profil trasy półmaratonu</i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="text-align: start;"><br /></span>
Wydawało mi się, że strategia trzymania się zajęcy na dwie godziny jest dobra, a nie była. Do 7 kilometra utrzymywałam ich tempo, a potem odbiegli. To druga próba utrzymania się grupy z założeniem "dociągną mnie" i trzeci raz tego błędu nie popełnię. Pamiętać mi na przyszłość trzeba, że ja nie potrafię utrzymywać równego tempa, u mnie sprawdza się negative split.<br />
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<i><u><b>Moje wyniki i lokaty:</b></u></i><br />
<i>czas 2:03'34, tempo 5'51 min/km</i><br />
<i>open miejsce 917/1212 (75% wyników)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>open kobiet miejsce </i><i>144/276 (52% wyników)</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<i>open kat. wiekowa miejsce 61/112 (54% wyników)</i></div>
</div>
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrgQH47gLSJ1Y767-CnLRhln-Ef7CqQogc7kzouXeI7hjT6qJnfELUyGqk1Tcg-4c88weMoAN_EOzkYZWHxUGe9WAXvkDxQX1FCYDkIoZ3OdQ6v2nogghF9E_gO8BFWF7aE0tsONh5HI0/s1600/191109-c3-2882.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrgQH47gLSJ1Y767-CnLRhln-Ef7CqQogc7kzouXeI7hjT6qJnfELUyGqk1Tcg-4c88weMoAN_EOzkYZWHxUGe9WAXvkDxQX1FCYDkIoZ3OdQ6v2nogghF9E_gO8BFWF7aE0tsONh5HI0/s320/191109-c3-2882.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>finisz w Świdnicy, fot. fotosa.pl</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Ciekawe, czy na podobnie trudnej trasie wynik z półmaratonu przełoży się na maratoński. Odpowiedź będzie znana za trzy tygodnie.<br />
<span style="text-align: start;"><br /></span>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiczfp8CpHHdL5aeZQTZEsSbeEJvaTMf_LflS3rhQeG-mSOVOQd23sOXoyHJmqM3yA-rOx13YXkUWxaafRClANdj2H0GwpwCRSeupcUY42Pz0YvUUyRle929EPF4pZk_wDR8LzyqfOMbdo/s1600/Clipboard04.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><i><img border="0" data-original-height="120" data-original-width="1600" height="23" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiczfp8CpHHdL5aeZQTZEsSbeEJvaTMf_LflS3rhQeG-mSOVOQd23sOXoyHJmqM3yA-rOx13YXkUWxaafRClANdj2H0GwpwCRSeupcUY42Pz0YvUUyRle929EPF4pZk_wDR8LzyqfOMbdo/s320/Clipboard04.jpg" width="320" /></i></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>profil trasy Clonakilty Waterfront Marathon w Irlandii</i></td></tr>
</tbody></table>
<span style="text-align: start;"><br /></span></div>
</div>
</div>
Ren A. Gąshttp://www.blogger.com/profile/06413506848380341808noreply@blogger.com0