niedziela, 12 kwietnia 2015

Perły Małopolski w Ojcowskim PN czyli po asfalcie

Analizuję, myślę i... dochodzę do ostatecznego wniosku, iż... pobiegłam Perły Małopolski - zawody biegowe w małopolskich Parkach Narodowych na maksa. Utrzymywałam na całej trasie wysokie tętno (średnie z dystansu 174 uderzenia/min, trochę się rozpraszałam widokami, aby głowa nie zaczęła podpowiadać, żeby zwolnić), na finisz było duuuużo sił, więc pewnie ciut się jeszcze oszczędzałam, jednak... porównując ten start z wrześniowym Półmaratonem Sowiogórskim miałam mniejszą stratę do zwycięzcy. W Sowich Górach strata wynosiła 1:41:16 (przewyższenie trasy 740 m), a wczoraj 01:03:14 (385 m przewyższenia). Różnica czasu do najlepszej kobiety zmniejszyła się o 30 minut (sic!).


Zaskoczeniem była trasa, która biegła w przeważającej większości po asfaltowej drodze lub ścieżce. Buty trailowe zupełnie nie były konieczne. Na jednym zbiegu lekko zwolniłam z obawy o ślizganie się na asfaltówkach, a tak płaska podeszwa nie przeszkadzała zupełnie.


Pierwszy bieg z cyklu Pereł Małopolski to przewyższenie 385 metrów. Założyłam sobie własny limit trasy -2,5 godziny (organizatorzy określili limit na trzy godziny), a udało mi się dobiec w czasie 2:17:56. 


Podziwianie okolic Skały i Ojcowa uważam za zaliczone! Podbegi nie były straszne, na zbiegach tradycyjnie tracę pozycję, którą zdobywam pod górę.


Rzadko zdarza mi się korzystać po zawodach z udogodnień dla biegaczy w postaci pryszniców. Przyznam, że w szkole w Skale poziom zapecza sali gimnastycznej pozytywnie zaskoczył. Na świeżo mogłam wracać po biegu do Warszawy.

Moje wyniki
czas netto: 2:17:56
open 307/353
open kobiet 38/55
kategoria wiekowa 18/25
prędkość 9,2 km/h