niedziela, 31 grudnia 2023

Rok 2023 z lotu ptaka czyli bieganie na formy utrzymanie

W zasadzie od początku biegowo mi w 2023 roku nie szło. Było pod górę i nawet jak chciałam biegać szybciej to nie wychodziło. Już w 2022 roku zauważyłam, że funkcjonowałam w cyklach trzytygodniowych. Co weszłam w rytm, to trzeba było odpoczywać i tak w koło Macieju.

Na szczęście już wiosną 2023 roku znalazłam przyczynę i przestałam się łudzić, że czas na życiową formę to teraz. Dostałam zalecenie by powściągnąć zamierzenia i ruszać się do godziny w umiarkowanym zakresie wysiłku. 

Plany biegowe na starty zatem trzeba było zmienić. Zamiast ocierania się o formę życia, to był rok zawodów na 5 km bez zażynania. Na początku czerwca pobiegłam Bieg Ursynowa, a w Żyrardowie w czerwcu nie podbiegłam półmaratonu, a tylko znowu piątkę. A Bieg z Radością tuż pod domem był dla przyjemności i też poprzestałam na piątce. W sumie to cieszyło mnie, że mimo braku jakościowych treningów czasy utrzymują się na podobnym poziomie. Jak to można docenić mniej, gdy nie można zawalczyć o więcej :)

A apetyt był, bo w półmaratonie chciałam złamać 1:55, a na tym sukcesie powalczyć na jesieni o PB na 10km. Na początku sezonu biegałam pod to cykl City Trail oraz Zimowe Górskie Biegi w Falenicy. Tyle, że było potwornie ciężko, a forma nie przychodziła. 



Po kolejnym biegowo roku bez fajerwerków wychodzę mądrzejsza o kilka przemyśleń:
- nie da się prowadzić kilku bitew na raz (jak się dzieje w życiu zawodowym lub rodzinnym, to w bieganiu nie ma co liczyć na cuda);
- gdy ciało daje sygnały to trzeba zwolnić i nie cisnąć na siłę (ważna jest droga);
- być może życiowa forma już była, a teraz trzeba się cieszyć z tego, że wychodzę i biegnę i to w sumie wystarczy by przewietrzyć głowę i płuca;
- jak nie życiowki, to inne projekty biegowe mogą dawać przyjemności. 

W nawiązaniu do ostatniego przemyślenia wróciłam na trasę Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej i pod koniec roku udało mi się pokonać kolejne jej odcinki. Podoba mi się przemierzanie czerwonego szlaku wokół Warszawy. Bieganie lasami, polami i osiedlami ma walor turystyczny i generalnie nudy nie ma. 

U progu 2024 roku jestem ostrożna z planami. Oczywiście, nadal mam chęć zbliżenia się do swoich czasów z życiowej, bo te są mocno przestarzałe, ale zdaję sobie sprawę, że może to nie nastąpić w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Wiem jedno - chcę biegać, rowerować - chcę być aktywna, a gdzie mnie to zaprowadzi to się zobaczy. 

W tej chwili rozpoczęłam treningowo cykl Zimowych Górskich Biegów w Falenicy i mam pakiety na Półmaraton Warszawski w marcu i Półmaraton w Białymstoku w maju. O ile będę w stanie chciałabym jeszcze pobiec inne półmaratony asfaltowe w ramach Korony Półmaratonów Polskich w lokalizacjach sentymentalnych dla mnie. 

Będę kontynuować przemierzanie biegiem krwawej pętli wokół Warszawy, a latem zdecydowanie przesiądę się na rower i wybiorę z mojej przepastnej listy projekty do zrealizowania. 

Poprzedni rok to mój wielki powrót do jogi. Raz w tygodniu praktyka w grupie, często też rozkładam matę w domu. Czuję, że dobrze mi to robi.

Triathlon ze względu na obawy open waterowe póki co odpada. Nie jestem w stanie opanować paniki podczas pływania w wodach otwartych. Może na otarcie łez pojawię się na duathlonie w Makowie Maz., bo lubię klimat tej kameralnej imprezy, a i mam tam co poprawiać na trasie. 

Kolejne 366 dni, kolejne możliwości. Zobaczę dokąd rok 2024 zaprowadzi.