niedziela, 14 września 2014

Wawerska piątka czyli bieg na dzielni

Zwlekałam z zapisem na ten bieg długo, a dawno się tak dobrze nie bawiłam. Superowe przedpołudnie za mną! Wawerska piątka zorganizowana rzut beretem od mojego domu, zgrupowała lokalnych biegaczy i była okazją do spotkania okolicznych biegaczek. (Pozdrawiam Otwockie Biegaczki!)

Na start potruchtałam w ramach rozgrzewki, a po odbiorze pakietu, jeszcze rozgrzewałam się z Anią i Go.

Otwocczanki na gościnnym wyjeździe, fot. Konrad

W sumie do startu nabiegałam 5 km. Jak to na lokalnych biegach, gdzie szczęśliwi czasu nie liczą, start był opóźniony. Masowo spod mety biegacze przebiegli wspólnie na start i po chwili oddechu, plotkach...

Przed startem, fot. Konrad

... i garści informacji od organizatorów, padł strzał startera i ruszyliśmy. 

Plan był taki, aby zacząć mocniej i spróbować się zbliżyć do życiówki, ale po kilometrze czułam, że nic z tego nie będzie i zwolniłam do 5:30 min/km. Po zawrotce na 1300 metrach zaczęła się prosta, na której od drugiego kilometra mocno wiało w twarz.

Z Małgosią, moim zającem do trzeciego kilometra; fot. Konrad

Trzeci kilometr wyszedł słabiej, to zapewne z powodu zawrotki na wahadle i gorącu, jakie uderzyło na pierwszych metrach powrotu. Oczekiwałam przyjemnego wiatru w plecy, a tu nic...

fot. z www.festiwalbiegowy.pl
Pojawił się dopiero w okolicy czwartego kilometra i pomóc to za wiele nie pomógł.


Od trzeciego kilometra zaczęłam wyprzedzać. To fajnie wzmacnia biegowe psyche. Przed zawrotką miałam rodzinny private doping, który dopomógł w utrzymaniu tempa. A najbardziej jestem zadowolona, że potrafię finiszować!

Ostatnie metry przed metą, fot. Konrad

To pewna nowość, bo zazwyczaj docierałam na metę jako zezwłok, bez sił na cokolwiek.

Na mecie, z Kasią, z którą biegamy w jednym klubie; fot. Mama Kasi

Ukończyłam z czasem 28:14. Chwilowo pamiętam jedynie lokatę wśród mieszkanek Wawra. Byłam piąta. Resztę lokat uzupełnię, jak dotrę do wyników.

3 komentarze: