sobota, 30 listopada 2019

rybka zwana Ren czyli wracam do wody

Po dwóch latach wracam na regularne zajęcia pływackie. Jest takie przysłowie, że "Wszystko jest trudne, aż stanie się łatwe", zamierzam się zatem przekonać, że tak może być z moim pływaniem. Początki moich zmagań można prześledzić tu, a ciąg dalszy historii będę opisywać poniżej.

Niezorientowanym podpowiem tylko, że pływać nie potrafiłam, bałam się wody i nie leżałam na niej.

 Intensywny kurs pływania (sierpień)

W planach mam powrót na regularne zajęcia pływackie, zatem tygodniowy kurs wydaje się idealny, aby wrócić na pływalnię, oswoić się z wodą i przypomnieć sobie, co już potrafię. Półtorej godziny w wodzie to dłuuugo, ale dawałam radę. Na żaden inny trening siły już nie starczało, ale winię za to również wstawanie o 5:30.

Poniedziałek: Awansowałam do grupy pływającej, bo zanurzanie twarzy i leżenie na wodzie już opanowane. Nie powiem, że przydział do grup nie był stresujący. Początkowo zgłosiłam się jako ta, która nie przepływa basenu, ale widząc jak grupa z drugiego toru zaczyna rozgrzewkę z deskami, a tymczasem trener wskakuje do mojej grupy by instuować z wody, od razu zgłosiłam, że "jak tak potrafię jak oni" i byłam na lepszym torze z pod okiem trenera, którego nazywać będę Majstro. Podoba mi się, w jaki sposób Majstro wydaje polecenia, jak w czasie, kiedy odpoczywamy opowiada pływackie tipy lub anegdotki. Majstro zaraża pasją.
Wtorek: Dzień konia. Wszystko mi szło - pływanie na boku, przewroty w kadłubkach. Nawet kraul wychodził.
Środa: Kraul już tak lekko jak wczoraj. Ćwiczyliśmy więcej grzbietu, a na koniec próbujemy delflina.
Czwartek: Zaczynamy szlifować delfina, pływam w płetwach, co pomaga mi uchwycić ruch ciała i nóg. Najwięcej radochy przynosi pływania rąk żabą i nóg delfinem (w płetwach). Kraul wychodzi mi ponoć nieźle, ale ja uznaje, że ciężko mi się go pływa.
Piątek: Nagrania do analizy stylu pływania. Kraulem przepłynięty cały basen (sukces!), video pokazuje, jak przy oddychaniu opuszczam nogi, co wybija mnie z rytmu. Grzbiet przyzwoity, nawet ładnie rotuję ciało. Delfina pływałam w płetwach i wyszedł super. Żaba zadana by ćwiczyć ułożenie nóg, tego stylu nie ćwiczyliśmy na kursie.

Zaczynam nowy sezon pływacki

Wrzesień  
Mogę uznać, że tęskniłam za basenem, bo nie mogłam się doczekać, aż zaczną się zajęcia. W tym miesiącu tylko cztery treningi pływackie. Mam siłę w nogach i dość dobrze wychodzą mi ćwiczenia pod kątem szybkości. Oddycham w kraulu tylko na lewą stronę, Majstro karci mnie za to. Czuję, że trening "przyspiesza".

Październik 
2/10 - są rotacje między grupami, zostaję na pierwszym torze z innym trenerem. Pływamy dużo ćwiczeń na czucie wody. Spokojne i krótkodystansowe pływanie, dużo instruktażu.
7/10 - nowy trener nieobecny, mamy zajęcia z Majstro i przekonuję się, że ja wolę zadaniowy trening. Po wielu ćwiczeniach mamy test - przepłynęłam kraulem basen 25m w 41'30. To mój pierwszy pomiar, miło będzie go poprawiać, bo wiem, jaki słaby jest. Na koniec ścigamy się między torami na makaronach po dwoje. Dorównuję z partnerką dziewczynom z toru obok. Po treningu pytam Majstro, kiedy zdam na drugi tor, bo nie ukrywam, że u nich coś się dzieje. Dostaję zapewnienie, że zadzieje się to niedługo, bo potencjał mam, a jako zadanie dostaję naukę nóg do żaby.
9/10 - awans przyszedł szybciej niż się spodziewałam, bo już! Gonię grupę, w pływanie wkładałam całe serce. Starałam się, jak mogłam. Świat z drugiego toru wygląda poważniej! Nie widać ściany basenu, nie można przy niej przystanąć. Woda jakby bardziej zmącona z tej perspektywy. Wszystko pachnie nowością, a ja mam banana na twarzy! Nogi do żaby zamierzam ćwiczyć w każdej wolnej chwili :)
16/10 - wracam na tor pierwszy, z czego się cieszę. Po pierwsze, grupa na torze drugim doskonali żabę, a ja nie przemieszczam się tym stylem. Po drugie, gdy głowa myślami jest w sprawach szpitalno-rodzinnych, to presja kilometra w wodzie przytłacza. Lepiej mi z wolnymi ćwiczeniami, których na moim etapie nigdy dość.
30/10 - już drugi trening w grupie na drugim torze i mam miano "aspirującej", co oznacza, że przynależę jednak do grupy Majstro. Nie ukrywam, że jednak wolę, bo dość sprawnie gonię towarzystwo, choć dużo pływam w płetwach. Póki nie ma żaby jest ok, obiecałam sobie wysok na pływalnię, aby poświęcić godzinkę na ten styl. Na filmikach wygląda to tak łatwo :)

Listopad
4/11 - żaba mi może nie wychodzi, ale mam najszybsze nogi na torze. Pływaliśmy interwały w strzałce na plecach, które wyszły mi narastająco: 43", 39"9, 39"4 i 37"8. Dwa pierwsze bez rywalizacji, dwa kolejne w parach.

13/11 - pierwszy raz przepłynęłam bez zatrzymywania dwanaście basenów (300 metrów) na grzbiecie.

18/11 - trener upomina, że proces oddychania w kraulu trwa u mnie zbyt długo, ma oczywiście rację, bo robię po dwa oddechy i przez dłuższą chwilę leżę na boku i odpoczywam. Po dzisiejszych zajęciach wyszłam z wody z ogromnym brzuchem, który napompowałam tymi wdechami. Może rację ma Majstro, że nie potrzebuję aż tyle tlenu...

Na tym przygoda z grupą rokującą WMT dobiegła końca. Urlop, a potem sprawy rodzinne, sprawiły, że dwa tygodnie nie byłam w wodzie i... wróciłam na tor dla początkujących. W sumie uznałam tę decyzję za właściwą. Mam umieć dobrze i ładnie pływać i tu czucie wody jest konieczne, gonienie grupy w pływaniu byle jak nie jest prawidłowe i potrzebne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz