czwartek, 31 października 2013

październik: sezon u schyłku

Mój pierwszy sezon biegowy dobiegł końca i to w jakim stylu! Niespodziewałam się, że będzie tak spektakularnie. Pamiętam, jak w grudniu zakładałam sobie, że chciałabym przebiec półmaraton i było to marzenie odległe o lata świetlne (zrealizowane po trzech miesiącach)! A teraz mam za sobą już NAWET maraton. Po 11 miesiącach od wstania od biurka! Zupełnie niespostrzeżenie, choć wiem że pracy w przygotowania włożyłam sporo.

O maratonie myślałam od kwietnia (wynik dopingu Orlen Maratończykom). Plan trengowy realizowałam od maja do lipca, a potem po sierpniowym obozie i dwóch półmaratonach wróciłam do niego, aby dokonać realizacji w Toruniu. Udało się! Co zaskakujące, mój organizm nie jest po tym startcie zmasakrowany. W poniedziałek czułam lekkie zakwasy w udach, pobolewały kolana i kostki. Odczucia jak po cięższym treningu. Chyba po półmaratonie kampinoskim bardziej bolało niż po królewskim dystansie. Sporo śpię, ale to raczej wynik dwóch bezsennych nocy zaraz po starcie. Endorfiny nie dawały zasnąć i budziły wcześnie!

W październiku przebiegłam tyle samo kilometrów co w sierpniu (wtedy był obóz), teraz było kilka wybiegań (jedno w Tatrach, po Warszawie oraz półmaraton kampinoski) i wiadomo NAJWAŻNIEJSZY START SEZONU, który rozbił system. Aha! Udało mi się zrobić życiówkę na dychę.


Co poniedziałek dzielnie walczyłam na cross-fitach (galeria poniżej a relacja w linku). Pogoda w październiku nas rozpieszczała. Sucho i ciepło było co tydzień. 

Wyskok z głębokim przysiadem, foto: obozybiegowe.pl

Low row na TRXsie , foto: obozybiegowe.pl
Odkąd ćwiczę siłowo, mam wrażenie że moja forma biegowa rośnie. Racją jest, że bieganie samych kilometrów to za mało. Trening biegowy MUSI być wsparty dobrą kondycją całego ciała.

W czasie maratonu przebiegłam swój tysięczny kilometr. Fanfary wówczas nie grały, ale pierwsza myśl jaka przyszła, to taka aby sprawdzić "przebiegi" butów. Faaski są ze mną ok 700 km, zimowe Asicsy przebiegły coś około 200 km a trialowe Mizunki pewnie 100. Do wymiany letnich startówek sporo czasu, szczególnie że nadchodzi sezon, kiedy idą w odstawkę.

Zapis rekordów z Endomondo.

Pierwszy sezon kończę z następującymi wynikami:
5 km - 28:07 (Parkrun Warszawa Praga, lipiec),
10 km - 57:51 (Sądecka Dycha, październik),
półmaraton - 02:11:41 (Błonie, sierpień),
maraton - 04:35:36 (Toruń, październik).

Zapis rekordów z Endomondo.
Cieszy mnie, że od lipca średnie miesięczne treningowe tętno spada. Garmina z pulsometrem mam od maja zapis wygląda następująco:
- maj: 151 uderzeń na minutę,
- czerwiec: 143,
- lipiec: 175,
- sierpień: 166,
- wrzesień: 164,
- październik: 144.

Nie snuje teraz żadnych konkretnych planów na 2014 rok. Mam w głowie pewne zarysy tego, czego chciałabym dokonać, ale potrzebuję czasu, aby to ułożyć w realne cele i starty. Wiem już co w bieganiu lubię bardziej a co mniej. Spróbowałam w tym roku wielu biegowych opcji: starty masowe i lokalne, biegi uliczne i crossy, biegałam po bieżni krótkie dystanse i dłuuugie po górach. Mam teraz możliwość ukierunkowania zawodów pod kątem własnych preferencji.

Przede mną jeszcze tylko GPW 9 listopada (brakuje mi siódmego biegu, więc pobiegnę) i miesiąc zasłużonej biegowej laby. Zasłużyłam na roztrenowanie, czyli istotny element treningu. Poniedziałkowo będę się trenować funkcjonalnie na sali, ale biegać do połowy grudnia nie zamierzam.

A na koniec... MOJE MEDALE!

Wieszak zakupiony w dlabiegacza.pl

3 komentarze:

  1. Bardzo udany i bogaty w starty sezon, gratulacje :) i z niecierpliwością czekam na wieść o planach na 2014 ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyniki takie, że mucha nie siada :)
    Chciałabym mieć za sobą maraton przy takim stażu biegowym - oj zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń