Moje plany na rok 2021 (z posta z końca ubiegłego roku):
- treningowo biegać Zimowe Biegi Górskie na dystansie 6,6km;
- treningowo pobiec Bieg Chomiczówki;
- sprawdzić formę na Wiązowskiej Piątce;
- zrobić życiówkę podczas Półmaratonu Marzanny;
- przebiec Bieg Rzeźnika w limicie;
- popływać open water;
- przepłynąć po 25 metrów wszystkimi stylami;
- zadebiutować w tri / poprawić życiówkę w duathlonie;
- poprawić życiówkę na 10 km;
- o ile będzie forma na złamanie 4 godzin w maratonie, zrobić to.
Minął rok pandemii koronawirusa, a ja mam wrażenie, jakby moje treningowe życie na ten czas stanęło w miejscu. Niby biegałam, pływałam, jeździłam na rowerze (więcej w poście podsumowującym 2020 rok), ale nie trenowałam. Radary skierowałam na inne aspekty życia, a aktywność była odskocznią. Nie da się być uważną w kilku kwestiach na raz. Teraz czuję, że pora poświecić więcej czasu i energii treningom.
Zawodów, co prawda, nadal jak na lekarstwo i o asfaltowym biegu można tylko pomarzyć. Na wszystko można znaleźć sposób - biegacze i organizatorzy przenieśli się w teren - do lasu i w góry. Wychodzi na to, że moim głównym celem pierwszego półrocza 2021 jest poprawienie czasu na duathlonie, który zaplanowałam w tym roku w maju i wrześniu. Będzie zatem szybkie bieganie i duuużo roweru.
Opis sytuacji - początek marca.
Rozbujać ciało po grudniowym roztrenowaniu łatwo nie było. Wypadło z grafiku pływanie, bo zamknięto baseny. Panująca zima i brak bliskich celów biegowych nie zachęcały do wychodzenia z domu. Styczeń zakończyłam z kilometrażem około stu kilometrów, co zachwytu nie budzi.
W lutym wróciło pływanie, za to nadal z bieganiem byłam na bakier. Wybiegałam nawet 130 km, ale nie były to treningi jakościowe, a głównie spokojne biegi. Wisienką na torcie były 22km w Gorcach w przepięknej zimowej scenerii.
Widok z wieży z Lubania (Gorce), fot. własna
I choć po wycieczce w Gorce łatwiej zakasać rękawy do pracy nad formą, to anemia i niemoc pokrzyżowały moje plany i chęci. Wymuszona przerwa zakończyła się pod koniec miesiąca.
Jak realizacja wygląda w połowie maja?
Pandemia trwa w najlepsze, choć szczepienia (jestem już po dwóch dawkach) dają nadzieje na lepsze czasy. Obserwuje się chęć rządów i społeczeństw do powrotu do normalności, co więcej luzowane są obostrzenia po trzeciej fali. Nawet chodzić na zewnątrz bez maseczek można. Idzie lato, więc wirus w utajeniu.
Patrząc na moje plany na 2021 (szczegóły wyżej) to ich realizacja przebiega głównie na przekładaniu terminów lub wymazywaniu zawodów z listy. Zimowe Biegi Górskie nie odbyły się. Bieg Chomiczówki i Wiązowska Piątka przeniosły się z mroźnych miesięcy na czerwiec i lipiec. Podobnie Półmaraton Marzanny z marca 2020, wskoczył w kalendarzu na sierpień 2021 (czwarty termin to jest już zresztą, być może znowu niepewny...). Odpuścić mi przyszło bieganie po Chomiczówce (zdublowany termin z urlopem), duatlon w Garwolinie (impreza przeniesiona jako wirtaualna, a poza tym lało i zimno, że psa z budy nie wypędzi) oraz po Bieszczadach (partnerka Rzeźnicka w pocovidowej niemocy). Nie mam pojęcia, czy pobiegnę w tym roku na zawodach szybką dychę. Póki co szykuję się pod szybką piątkę, bo zawody w Wiązownie na horyzoncie i wrześniowy duathlon sprint w Makowie czeka, a tam biega się też ten dystans.
Mimo zmiany planów i przewertowań w imprezach odzyskałam radość z biegania i roweruję dość często. W końcu przyszła wiosna i można dowoli czas spędzać na aktywnościach, ciesząc oko zielenią.
Pogorzelska Struga, fot. własna
Udało się nawet odbyć mały obóz biegowo-rowerowy w Pieninach. Pogody może słonecznej nie było, ale odpoczynek na łonie natury lub wycieczka rowerowa wzdłuż Dynajca robią robotę! Kolejna taka dawka tlenu, słońca i aktywności w Bieszczadach wkrótce!
Panorama Szczawnicy, fot. własna
Cieszy mnie, że weszłam w rytm treningowy, bo bez motywacji w postaci zawodów i z pandemicznymi ograniczeniami i stresem bywa różnie. Od kwietnia jakoś utrzymuję regularność i oby to trwało. Zegarek treningowy zanotował w tym czasie progres wydolności z poziomu 35 do 41. Wiem, że ciągle gonię szczyt formy z lutego 2019 i blisko niej bynajmniej jeszcze nie jestem. Piątkę pewnie jestem w stanie przebiec w 26-27 minut, a łamałam już 25.
W tej chwili pod największym znakiem zapytania stoi triathlon. Realnie patrzę na swoje możliwości pływackie i póki co w żadnym akwenie otwartym się pływającej nie widzę. Nie oznacza to, że progresu w pływaniu nie odnotowuję. Cel sezonu, czyli przepłynąć po 25 metrów wszystkimi stylami jest już osiągnięty. Żaba i delfin w moim wykonaniu pozwalają pokonywać długość basenu, a we wrześniu wcale nie było to możliwe. Przemilczę tu moje powołanie do kadry narodowej triathlonu (tylko kadra mogła uczestniczyć w zajęciach na basenie), bo cel uświęca środki i tylko dzięki temu mogłam w lutym i marcu kontynuować naukę pływania.
Zamiast podsumowania roku słów kilka
Realizacja planów:
- treningowo biegać Zimowe Biegi Górskie na dystansie 6,6km;
- treningowo pobiec Bieg Chomiczówki;
- sprawdzić formę na Wiązowskiej Piątce;
- przebiec Bieg Rzeźnika w limicie;
Rok 2021 ogłaszam rokiem odpustów i zmian planów goniących zmiany planów. Pewne nic nie było, ale ruch (bieg, rower i pływanie) był obceny w moim kalendarzu. Myślę, że część życiówkowych planów poczeka nawet na realizację w roku 2023.
Od końca marca do końca wakacji mozolnie budowałam wydolność, ale częste przerwy z powodu złego samopoczucia nie pozwalały mocniej podbijać formy. W Wiązowskiej Piątce wybiegałam 27 minut, taki sam wynik zanotowałam po Biegu w Radości w październiku.
Dyszka w Biegu Marszałka w Sulejówku z czasem godzinnym pokazała, że funkcjonowanie od anemii do anemii sensu większego nie ma i po ponad dwóch latach bez mięsa wróciłam do diety zwierzęcej. Zmiany wprowadziłam również w swój reżim treningowy - postanowiłam zacząć biegać na tętno i zobaczyć, co wnienie do mojego biegania ta szkoła. Czuję się, jakbym po dziewięciu latach biegania wróciła do przedszkola i nadrabiała podstawy. Z ciekawością będę obserwować czy w 2022 przyjdzie nowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz