- w lutym: zmierzyć się z czasem 1:55' w półmaratonie,
- w maju: wydłużam dystans - 65 km pobiegnę dookoła Innsbrucka,
- w maju: wydłużam dystans - 65 km pobiegnę dookoła Innsbrucka,
- w lipcu/czerwcu: spróbować triathlonu,
- wrzesień: przebiec 42 km ze złamanymi czterema godzinami.
- wrzesień: przebiec 42 km ze złamanymi czterema godzinami.
Realizacja planów:
- nie przebiegłam w tym roku żadnego półmaratonu,
- ultra w Innsbrucku się skurczyło do 61km, ale było :)
- w marcu zamknęli baseny, więc o triathlonie nie było mowy,
- wrześniowy maraton odbył się w bardzo ograniczonej formie z losowaniem, a mnie na ten miesiąc przesunęli ultra w Innsbrucku, zatem nawet tematu nie zaczynałam.
Starty czyli co się udało:
- styczeń/luty - Zimowe Górskie Biegi w Falenicy (prawie 10km) - dość opornie, bez fajerwerków z powodów zdrowotnych - więcej tu;
- marzec - Bieg Kazików (10km, asfalt) - zawody mające być sprawdzianem formy przed Półmaratonem Marzanny, ostatecznie pobiegnięte jako test pozimowej formy;
- sierpień - Ultramaraton Powstańca (sztafeta 32km) - w ramach przygotowań do ultra - link;
- sierpień - Rykowisko Ultra Trail, Szybkie Badyle (36km) - w ramach przygotowań do ultra - link;
- wrzesień - Innsbruck Alpine Trailrun Festiwal (65km).
Do spektakularnych sukcesów roku nie sposób nie zaliczyć pływania, bo treningi tej dyscypilny nie były przeze mnie odpuszczane (o ile pływalnie były czynne), co więcej uzupełniałam je o własne wizyty na basenie. Raport z tej gorszej części roku w linku, a w tym z tej lepszej.
Zima i wiosna nie była dla mnie łaskawa, a koronawirus nie ułatwił powrotu do formy biegowej. Marzec (tu wpis) zaskoczył wszystkich, plany startowe i wyjazdowe poszły w niewcz, własciwie dwa miesiące przesiedzieliśmy w domu (o tym, co w kwietniu w linku). Od maja, kiedy to mentalnie wyszłam z kwarantanny (tu więcej), przynajmniej rowerowe wycieczki wchodziły aż miło. Wdrożyłam projekt rowerowe Podlasie i sporo kilometrów tam wyjeździłam. A'la przewodnik do dyspozycji zainteresowanych w linku.
Po posusze w bieganiu od wakacji zaczęło być dobrze, choć lipiec nie pokazywał, że w formie coś pykło (o czerwcu i lipcu w poście). Dopiero w sierpniu pojawiły się pierwsze oznaki, że bieganie i rower przynoszą efekty (relacja z sierpnia), pewnie zasługą tego stanu była regularność i trekking w Pirenejach, o czym w tym wpisie. W krew weszło mi pisanie podsumowań miesięcznych, bo dzięki nim mogłam śledzić swoje aktywności i postępy lub ich brak.
Plany na rok 2021:
- treningowo biegać Zimowe Biegi Górskie na dystansie 6,6km;
- treningowo pobiec Bieg Chomiczówki;
- sprawdzić formę na Wiązowskiej Piątce;
- zrobić życiówkę podczas Półmaratonu Marzanny;
- przebiec Bieg Rzeźnika w limicie;
- przepłynąć po 25 metrów wszystkimi stylami;
- popływać open water;
- zadebiutować w tri;
- poprawić życiówkę na 10 km;
- o ile będzie forma na złamanie 4 godzin w maratonie, zrobić to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz