niedziela, 29 marca 2020

masz plany? really? czyli jak koronawirus pokazał co ważne (marzec 2020)

Początek roku 2020 taki se mam. Umówmy się, zero chęci do życia, aktywności i podpieranie się nosem, które towarzyszły mi w styczniu i lutym, to nie jest normalność (więcej o mojej pożalsięboże aktywności w linku). Z jednej strony chciałam, aby świat zwolnił, ale (z uporem maniaka) co chwila chciałam wskoczyć do pędzących wagoników. Z pomocą przychodzi... epidemia koronawirusa. Od 12 marca siedzę w domu, pracuję, od czasu do czasu biegam lub roweruję. Cieszę się spokojem, choć zawodowo daleko "od plaży", bo i terminy podatkowe gonią, a w zmieniającej się jak kalejdoskop sytuacji klienci dzwonią po rady czy konsultacje.

2 - 8 marca
Pierwszy przypadek zakażenia na koronawirusa w Polsce. Epidemia przybyła z Chin, przybyła do nas od strony Włoch. Przyrost zainfekowanych powolny. Część imprez biegowych zaczyna się odwoływać lub przenosić na inny termin. Wiadomo, że się zaczęło i to potrwa.

Po spokojnym w treningach lutym wracam do regularnych aktywności. Dwa razy w tygodniu basen, rwa razy bieganie, raz ogolnorozwojówka i rower. Tydzień kończę Dniem Kobiet na Biegu Kazików w Radomiu. W przyzwoitym (jak na czas niebiegania) czasie melduję się na mecie. Jestem zadowolona, że w końcu mi dobrze na ciele i duszy. Poniżej zdjęcie z mety ze znajomi z trasy koleżanki, tak - dwóch z tych kobiet nie znamy wcale. A w biurze zawodów podpisywałyśmy listę startową długopisem, który trzymały przed nami setki osób. Dziś sytuacje nie-dopomyślenia!

fot. archiwum własne
Rodzinnie funkcjonujemy po staremu. Każdy ogarnia swoje sprawy. Każdy jeszcze gna. Biorę udział w rekolekcjach. W tygodniu msze z uściskiem dłoni na znak pokoju, jeszcze z komunią do ust. Modlimy się o zatrzymanie pandemii. W niedzielę uścisków dłoni już nie ma, spora część osób pobiera komunię na rękę. Nie rzucam się na sklepy i nie robię zakupów jak opętana, ale za każdym razem przy okazji sprawunków dorzucam jakieś puszki, sosy, kaszę czy makaron... Dobrem szczególnie popularnym jest papier toaletowy.


9 - 15 marca
Ostatni tydzień względnej normalności, choć tylko do środy. Od czwartku zamknięte są placówki edukacyjno-opiekuńcze, obiekty sportowe i kulturalne. 

W środę byłam na rozciąganiu w klubie. Na repecji do ogólnego użytku stoi płyn dezynfekujący, mijamy się w szatni ostrożnie i z dalaka, co akurat przed południem trudne nie jest. Na zajęciach w dużej sali kilkanaście osób i łatwo zachować dystans. Na basen w tym tygodniu przychodzi coraz mniej osób. Na ostatnim treningu przed zamknięciem pływalni po trzy-cztery osoby na torze. Trenerzy proponują nam historyczną fotkę przed zamknięciem pływalni. Nie dociera do mnie, co się dzieje... Jeszcze. W niedzielę umawiamy się ze znajomymi sporą grupą na rowery. Jak dawniej. Półmaraton Marzanny zmienia termin z marcowego na koniec sierpnia. 

fot. Tomasz Madej, Warsaw Masters Team
Mama odwołuje spęd imieninowy, przyjmuje życzenie wyłącznie przez telefon. Smutne te świętowanie w małym gronie, bo co roku ledwo mieścimy się przy stole. Zaczynamy odczuwać izolację. W niedzielę nie idę do kościoła, korzystam z dyspensy i zostaję w domu. Od soboty zaczynamy spędzać wieczory nad planszówkami. Mam częstszy kontakt z kuzynkami. Na ulicach mniejszy ruch, w weekend sporo spacerowiczów.


16 - 22 marca
Ogłoszono stan zagrożenia epidemicznego. Od niedzieli zamknięte są granice, każdy wracający jest kontrolowany i kierowany na 14stodniową kwarantannę. Zawieszone są połączenia międzynarodowe, Polacy tłumnie wracają z urlopów lub saksów dzięki akcji "Powrót do domu". Ograniczono kolejowe połączenia krajowe. Oprócz sklepów spożywczych i aptek zamknięte są pozostałe punkty handlowe i usługowe w tym restauracje. Sporo ludzi rozpoczyna pracę zdalną w domu. Zalecenie rządu - ograniczyć przemieszczanie się i kontakty. Pojawiają się pierwsze informacje o tarczy antykryzysowej, która ma chronić przedsiębiorców. Okazuje się, że większość spraw w urzędach można załatwić online. Liczba zakażeń rośnie. Są obawy, że zamkiemy tydzień z czterocyforwą liczbą zainfekowanych, na szczęście nie dochodzi do tego. Króluje hasztag #zostańwdomu. O myciu rąk i pozostałych zasadach by zatrzymać pandemię dudni się od początku miesiąca, jednak nie każdy je zachowuje. 

źródło: znalezione w internecie

U mnie tydzień zarobienia po łokcie. Niewiele pamiętam, bo zawalona byłam pracą i mnóstwem telefonów od spanikowanych klientów. Dwa razy biegałam, był krótki rower w tygodniu i dłuższy w niedzielę. Tym razem widzimy się już na wycieczce w mniejszym gronie, nie zwołujemy całej grupy. Zachowujemy ostrożność. Alepjski Festiwal Biegowy, w którym miałam wziąć udział w maju zmienia termin na wrzesień. To pewnie dlatego nie planowałam nic na drugie półrocze, intuicyjnie robiłam miejsce na przesuwanki. Staram się, aby dobry nastrój mnie nie opuszczał. Odcinam się od wiadomości. Lepiej mi z tym. W necie szał na filmiki lub zdjęcia, ja to ludzie "radzą" sobie w czasie kwarantanny.

A ja na to jak na lato - po latach pracy z domu mam opanowane odosobnienie. Nadrabiam zaległości w czytaniu i spaniu. Mocno odczuwam to, że nie mogę iść do kościoła by w jego murach wyciszyć się jak co tydzień i brać udział w liturgii. Dopiero jak mi tego zabrakło, czuję jak potrzebna mi ta rutyna. Uczestniczę w mszy online. Wzruszam się z tego powodu. Codziennie wieczór spędzamy na kilku rozgrywkach rummikuba. Zaliczam też dwie wizyty w dyskoncie i jedną w aptece (używam lateksowych rękawiczek). 


23 - 29 marca
Wprowadzono stan epidemii. Izolacja jest niemalże powszechna. Możliwe przemieszczanie się jedynie w celach zawodowych, zaspokajania niezbędnych potrzeb życiowych i uczestnictwa w obrzędach religijnych. Rozporządzenie daje wytyczne ile osób może przemieszczać się w środkach transportu publicznego, a zgromadzenia ogranicza do pięciu osób. Dozwolone przemieszczanie się w dwuosobowych grupach. Z tego korzystam biegając z koleżanką. Na ulicach ruch mniejszy, ale nie zerowy. Ludzie mijają się z zachowaniem odległości. W sobotę w lesie zatrzęsienie spacerowiczów. W tygodniu zamknięto wstęp do Kampinosu, właśnie z powodu tłumów. 

Tydzień kończę z jedną wizytą w dyskoncie (sporo ludzi w maskach) i cmentarzu. Msza znowu wysłuchana w zaciszu domu. Kupiłam online materiałowe maseczki. W tym tygodniu był na nie szał - część świata kupuje, część produkuje własnym sumptem. 

Wykorzystuję dany mi czas jak potrafię. Znajduję czas na kurs medytacji. Nadrabiam zaległe seriale. Zaczynam czytać książkę po angielsku i o dziwo - idzie mi sprawnie. W internecie huczy od zajęć sportowych online, ale jeszcze mnie na nie nie naszło... Znajduję czas na bieganie i sesję na macie. Cieszy mnie cisza i zastój, wychodzę z zaległości w pracy. Zaczynam powoli porządki w domu. Nadal wieczory spędzamy z rummikubem. 

Dzwonią do mnie osoby, z którymi nie miałam kontaktów latami. Sama też staram się odezwać do znajomych czy kuzynów bliższych lub dalszych. W takich chwilach ważne jest, że ktoś choć daleko o Tobie myśli o dobrze Ci życzy.

Na pytanie: jak sobie radzę? Odpowiadam: "Nie zadręczam się i nie złoszczę tym, co nie jest zależne ode mnie". Czerpię wiedzę z newsme.pl, a zawodowo czekam, aż pomysły związane z tarczą antykryzysową pojawią się repozytorium aktów prawnych, bo ostatnie dni pokazują, że od pomysłu do realizacji droga długa i kręta. Rzadko zerkam w statystyki wirusa, bo nie są dla mnie wiarygodne. Poza tym ważniejsze jest dla mnie by chronić własne podwórko, na to mam wpływ. Nie ma we mnie zgody na wybory prezydenckie 10 maja, uważam, że to skrajnie nieodpowiedzialne by pozwolić je przeprowadzić. Póki co przyglądam się i cieszę, jak pojawiają się pierwsze protesty składane w tej sprawie w PKW. Wirus i czas rozstrzygną jak będzie.

Zastanawiam się, kiedy odważę się iść do teatru lub kina, bo dziś nie wyobrażam sobie siedzieć blisko kogoś obcego. Myślę też o tym, jak ucichły dyskusje o kryzysie klimatycznym, jak planeta zadbała sama o siebie. Uśmiecham się do siebie ilekroć pomyślę o ideach i wartościach europejskich, jakie legły w gruzach w przypadku kryzysu. Teraz każde państwo walczy i dba o siebie samodzielnie. Zamknięte są granice i wspólnoty póki co nie uświadczysz. Unia tylko na dobre?

źródło: znalezione w internecie
Ostatnie trzy tygodnie pokazują na czym powinno się koncentrować. Potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa i bliskości życzliwych nam ludzi. Tylko tyle i aż tyle. Do dobrego i pełnego życia nie są nam potrzebne knajpy, galerie handlowe z sukienkami i gażetami za milion monet ani nawet podróże na kraniec świata. Mieliśmy plany, marzenia i zmieniamy je z powodu mikroba. Życie dzięki niemu przewartościujemy.

Czy jakikolwiek shopping wspominamy po latach? Pamiętamy wakacje w 2008 roku? Mnie zacierają się wrażenia z biegów, w których brałam udział. To ile mam na oncie maratonów? Mam wrażenie, że coraz rzadziej wspominamy nasze podróże małe i duże, bo dostarczamy sobie kolejnych i czasu brakuje by delektować się tym co było. Ciągle gonimy, patrzymy w przyszłość, a umyka nam to co najważniejsze. To co mamy dziś.

Powyższy tekst jest moją subiektywną oceną sytuacji w kraju w czasie epidemii. Opisuję tu wyłącznie swoje spostrzeżenia, doświadczenia i odczucia, a także dzielę się osobistymi przeżyciami, które oceniam po swojemu. W żadnym wypadku nie można uznać, że jest to źródło wiedzy na temat epidemii lub życia. Można się ze mną zgadzać lub nie. Nie piszę tego by się przypodobać, ale by zostawić ślad, bo prawdopodobnie za jakis czas życie wróci do normy i wytrzemy z pamięci to co wydarzyło się w marcu 2020 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz