niedziela, 21 lipca 2013

po szwedzku

20°C
Aktualnie: Bezchmurnie
Wiatr: płd.-wsch. z szybkością 13 km/h
Wilgotność: 73%

Urlop, nie urlop. Pobiegać jak się ma ochotę na to - zwyczajnie trzeba!

Tuż przed wyjściem na pobieganie wyglądałam dość zmęczono spacerowaniem po mieście...


Nie chce wiedzieć, jak wyglądałam po powrocie. Czasem lepiej nie wiedzieć... W sumie pobiegałam tylko sześć kilometrów. Znając swoją zdolność do braku powrotów tą samą drogą, wolałam się nie rozpędzać zbytnio aby nie wylądować pod Malmö lub Uppsalą (szwedzki Dziki Las może wyglądać mniej przyjaźnie niż nasz...). Hotelowi oczekiwacze mieli płaczki zamawiać na okoliczność mego zagubienia, więc starałam się oszczędzić im zachodu, a i znowu alkohol czekał na mój powrót.

Grzecznie trzymałam się Drottninggatan i co najwyżej zajrzałam tylko na sąsiednią wyspę. Z okolic Gamla Stan pamiętam tylko tyle, że karta od drzwi przesuwała mi się nieznacznie w spodenkach, co wymagało częstego poprawiania się tu i ówdzie... Wyglądało to dość dziwnie, ale co zrobić...

Bieganie było rześkie, szwedzkie upały to temperatury sweterkowe dla nas. Turystów udało mi się z łatwością mijać slalomem. Dotarłam do kilku placyków i zaułków, gdzie spacerowo nie byłam. Przez część trasy łapała mnie kolka, ale winny był obiad, co go dość blisko biegania jadłam... 


Tempo i dystans spacerowe bardzo. Tyle, że się ruszyłam....

Zbyt wielu biegaczy nie spotkałam. Jednak nie dotarłam do specjalnie wytyczonych biegowych tras na Södermalmie. Może następnym razem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz