środa, 10 kwietnia 2013

nocne bieganie wokół Narodowego


3°C
Aktualnie: Przewaga chmur
Wiatr: wsch. z szybkością 13 km/h
Wilgotność: 81%


Pora na powrót do regularnego biegania po chorobie i urlopie zarazem, więc propozycję A. nocnego biegania z Night Runners przyjęłam chętnie. Grupowego biegania nigdy za wiele. Lokalizacja wydała się idealna zarówno ze względu na atrakcyjność, jak i możliwość dotarcia do punktu zero. Bieganie "na Narodowym" - to brzmi dumnie.


Pół godziny po ostatnim spotkaniu biznesowym zaparkowałam przy rondzie Waszyngtona. W ciągu siedmiu minut z eleganckiego ludka pracy zmieniłam się w elegancką biegaczkę (w pełnym makijażu nie biegałam chyba jeszcze - kolejny mój biegowy pierwszy raz!). Przebieranki w aucie przypominały niezłą ekwilibrystykę, starałam się nie zbyt urozmaicać spacerów mieszkańcom Saskiej Kępy świecąc co i rusz golizną. Tuż przed 21szą byłam zwarta i gotowa na bieganie.

Po wyjściu z otchłani ciemności parkingu fota stadionu, udało mi się trafić na moment bez aut.


W podziemiach trafiłam na grupkę młodzieży, która dostała oczopląsu od ilości biegaczy, którzy mijali ich co chwila. Były propozycje: "Goń ją!", ale jednak gość spasował... Obawiał się, że nie dogoni, czy co?


Pod stadionem zgromadzony tłumek czekał już na rozpoczęcie wspólnego biegania. Było jeszcze kilka chwil, więc jak tylko wyściskałyśmy się z A., przyszła pora na sesję. 



Zanim ruszyliśmy, usłyszeliśmy kilka słów o projekcie Night Runners, a także została wykonana grupowa fota pamiątkowa. No i start! Najpierw na środkowym pierścieniu wokół stadionu, a po okrążeniu schodami na wyższe pięterko przy koronie. Bieganie w kółko i na okrągło widać idealnie na mapce Endomondo.
 

Po kilometrze, gadanym zresztą, złapała mnie kolka. Zdecydowałam ją wybiegać. A. miała tę samą przypadłość. Ogarnęłyśmy ją w końcu, biegnąc non stop. Po kolejnych kilku okrążeniach, pewnie na czwartym kilometrze, zeszłyśmy na dół i tam dobiegłyśmy do piątki.


W trakcie biegania uznałyśmy, że pora na kolejną partię zdjęć, świadczących o tym, że bieganie jest radosne.




... bo jest!


Po pożegnaniu się z biegaczami, stałyśmy jeszcze na rondzie kończąc wspominanie katalońskich podróży. Dopiero jak zmarzłam, udałam się do auta-przebieralni. Pełne energii obie wróciłyśmy do domów. To lubię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz