sobota, 10 lutego 2024

Zimowe formy robienie czyli treningowe traile pod bieganie AD 2024

Zimowe Górskie biegi w Falenicy czas zacząć. To już dwudziesta edycja zawodów, dla mnie jedenasta. Nie będę ukrywać, że moje odczucia dotyczące trasy po wydmie nie są ambiwalentne. Kocham tę ścieżkę biegową równie mocno jak nienawidzę. Robi się ta doskonały trening siłowy.

Do wiosennego półmaratonu, który ma być testem formy, zostało 13 tygodni. Przygotowania zatem czas start. Na wydmie będę obserwować progres treningowy. Oby był :)

W tym roku znowu staję na starcie dwóch okrążeń czyli dystansu 6,6km z przewyższeniem 170 metrów. Dla porównania wrzucam swoje czasy sprzed roku i dwóch lat. Życiówka z roku 2017 wynosi 40:03.

Poniżej czasy z biegania w ZBG w 2022:

Wybiegałam wówczas wszystkie biegi cyklu. No i widać było, że czasy poprawiane. Nie udało się jednak zobaczyć trójki z przodu, a to był cel. 

W poprzednim sezonie szło bardziej opornie, choć optymistycznie. Zdrowie hamowało już na wiosnę treningi i w zasadzie do końca 2023 roku pozostałam na utrzymaniu formy i umiarkowanych aktywnościach do godziny dziennie. 



Obecnie po raz kolejny sprawdzam na co teraz ciało pozwoli. Serce biegowo prze i robi plany, a rozum zerka na wyniki i możliwości ciała czy to się da. Szaleć nie zamierzam, ale powrót na asfaltowe półmaratony wydaje się być w zasięgu. To do roboty!

Bieg pierwszy, 30. grudnia
Z pewną taką nieśmiałością ruszyłam na trasę, bo jeszcze przed świętami pauzowałam ze względu na ból biodra i uda aż po kolano (siedząca praco, dziękuję!). Wybiegałam czas 42:24, pierwsze okrążenie i drugie w zasadzie w tym samym czasie. Dramatu nie ma, porównując ten czas z cyklami sprzed lat, forma utrzymuje się na podobnym poziomie.

fot. Dorota Szota - maratończyk.pl


Było mocno. Cieszę sie, że utrzymałam to tempo do końca. Finisz był mocny, bo słyszałam za sobą zbliżające się kroki, jak się okazało szesnastolatki, ale wyprzedzić się nie dałam. 

Bieg drugi, 13. stycznia
Mam wrażenie, że niewiele z tego startu pamiętam. Pobiegłam lepiej, bo w czasie 41:46. Pierwsze okrązenie w 21:04, drugie szybsze - jak lubię. Fot nie ma, wspomnień nie ma. Trening był.

Bieg trzeci, 27. stycznia - nieobecna, nieprzytomna

Bieg czwarty, 10. lutego
Trzecie moje zmagania na wydmie. Zmyliła mnie ciut prognoza, bo widząc temperaturę odczuwalną bliską zeru, zrezygnowałam z spodni 3/4. Dobrze, że miałam choć opcję na zdjęcie bluzy, bo inaczej bym się zagotowała i nie wywalczyła czasu 40:29, który oznacza, że tylko pół minuty dzieli mnie od życiówki na tym dystansie. Pierwsze okrążenie w 20:26, drugie w 20:05. Czyżbym zbliżała się do łamania 20 minut na okrązeniu?

niedziela, 31 grudnia 2023

Rok 2023 z lotu ptaka czyli bieganie na formy utrzymanie

W zasadzie od początku biegowo mi w 2023 roku nie szło. Było pod górę i nawet jak chciałam biegać szybciej to nie wychodziło. Już w 2022 roku zauważyłam, że funkcjonowałam w cyklach trzytygodniowych. Co weszłam w rytm, to trzeba było odpoczywać i tak w koło Macieju.

Na szczęście już wiosną 2023 roku znalazłam przyczynę i przestałam się łudzić, że czas na życiową formę to teraz. Dostałam zalecenie by powściągnąć zamierzenia i ruszać się do godziny w umiarkowanym zakresie wysiłku. 

Plany biegowe na starty zatem trzeba było zmienić. Zamiast ocierania się o formę życia, to był rok zawodów na 5 km bez zażynania. Na początku czerwca pobiegłam Bieg Ursynowa, a w Żyrardowie w czerwcu nie podbiegłam półmaratonu, a tylko znowu piątkę. A Bieg z Radością tuż pod domem był dla przyjemności i też poprzestałam na piątce. W sumie to cieszyło mnie, że mimo braku jakościowych treningów czasy utrzymują się na podobnym poziomie. Jak to można docenić mniej, gdy nie można zawalczyć o więcej :)

A apetyt był, bo w półmaratonie chciałam złamać 1:55, a na tym sukcesie powalczyć na jesieni o PB na 10km. Na początku sezonu biegałam pod to cykl City Trail oraz Zimowe Górskie Biegi w Falenicy. Tyle, że było potwornie ciężko, a forma nie przychodziła. 



Po kolejnym biegowo roku bez fajerwerków wychodzę mądrzejsza o kilka przemyśleń:
- nie da się prowadzić kilku bitew na raz (jak się dzieje w życiu zawodowym lub rodzinnym, to w bieganiu nie ma co liczyć na cuda);
- gdy ciało daje sygnały to trzeba zwolnić i nie cisnąć na siłę (ważna jest droga);
- być może życiowa forma już była, a teraz trzeba się cieszyć z tego, że wychodzę i biegnę i to w sumie wystarczy by przewietrzyć głowę i płuca;
- jak nie życiowki, to inne projekty biegowe mogą dawać przyjemności. 

W nawiązaniu do ostatniego przemyślenia wróciłam na trasę Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej i pod koniec roku udało mi się pokonać kolejne jej odcinki. Podoba mi się przemierzanie czerwonego szlaku wokół Warszawy. Bieganie lasami, polami i osiedlami ma walor turystyczny i generalnie nudy nie ma. 

U progu 2024 roku jestem ostrożna z planami. Oczywiście, nadal mam chęć zbliżenia się do swoich czasów z życiowej, bo te są mocno przestarzałe, ale zdaję sobie sprawę, że może to nie nastąpić w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Wiem jedno - chcę biegać, rowerować - chcę być aktywna, a gdzie mnie to zaprowadzi to się zobaczy. 

W tej chwili rozpoczęłam treningowo cykl Zimowych Górskich Biegów w Falenicy i mam pakiety na Półmaraton Warszawski w marcu i Półmaraton w Białymstoku w maju. O ile będę w stanie chciałabym jeszcze pobiec inne półmaratony asfaltowe w ramach Korony Półmaratonów Polskich w lokalizacjach sentymentalnych dla mnie. 

Będę kontynuować przemierzanie biegiem krwawej pętli wokół Warszawy, a latem zdecydowanie przesiądę się na rower i wybiorę z mojej przepastnej listy projekty do zrealizowania. 

Poprzedni rok to mój wielki powrót do jogi. Raz w tygodniu praktyka w grupie, często też rozkładam matę w domu. Czuję, że dobrze mi to robi.

Triathlon ze względu na obawy open waterowe póki co odpada. Nie jestem w stanie opanować paniki podczas pływania w wodach otwartych. Może na otarcie łez pojawię się na duathlonie w Makowie Maz., bo lubię klimat tej kameralnej imprezy, a i mam tam co poprawiać na trasie. 

Kolejne 366 dni, kolejne możliwości. Zobaczę dokąd rok 2024 zaprowadzi. 

niedziela, 29 października 2023

jak urozmaicić wybiegania czyli etapowo biegam wokół Warszawy

Brakuje mi biegowych wyzwań i szwendania się po okolicy, a i chciałabym urozmaicić sobie weekendowe wybiegania, więc wymyśliłam zdobycie na biegowo etapami Obwodnicy Turystycznej Warszawy, której trasa mierzy ok. 209 km. Oznacza to, że przemierzę w czasie wybiegań po czerwonym szlaku trasę od Zaborowa pod Kampinosem przez Górę Kalwarię aż do Modlina.


Przebieg czerwonego szlaku PTTK Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej; dystans ok. 209km - mapka z pttk.pl/mazowsze


By domknąć pętlę wokół Warszawy i odhaczyć sławetną tzw. krwawą pętlę (jak twardziele nazywają 250 km trasy wokół stolicy) dokręcę odcinek po Kampinosie rowerowo z Zaborowa do Modlina, ale to pewnie na finał.

Przebieg krwawej pętli wokół Warszawy; dystans 250km - mapka z velomapy.pl

Podzieliłam sobie trasę czerwonego szlaku na trzynaście odcinków po ok. 10-19 km, a na deser będzie czternasty rowerowy o dystansie 41 km. Oto one:
  1. Pogorzel - Wiązowna (17km)
  2. Wiązowna - Międzylesie (10 km)
  3. Międzylesie - Rembertów (11km)
  4. Rembertów - Nadma 
  5. Nadma - Nieporęt
  6. Nieporęt - Chotomów
  7. Chotomów - Modlin
  8. Modlin - Zaborów (etap rowerowy; poza czerwonym szlakiem jako dopełnienie pętli)
  9. Zaborów - Podkowa Leśn
  10. Podkowa Leśna - Antoninòw
  11. Antoninów - Zalesie Górne
  12. Zalesie Górne - Góra Kalwaria 
  13. Góra Kalwaria - Otwock Wielki
  14. Pogorzel - Otwock Wielki (13km)
Przy podziale trasy na odcinki przyświecała mi logistyka, rozpoczęcia/zakończenia i dotarcia na kolejny etap. W każde z tych krańcowych miejsc można dotrzeć komunikacją lub autem.

Etap 1/13, zaliczony dn. 22.10.2022

Na pierwszy ogień poszedł odcinek Równiny Garwolińskiej z Pogorzeli Warszawskiej do Wiązownej, na ul. Podkowy. Las wystąpił swojej najpiękniejszej jesiennej szacie. W oczach mieniły się żółcie i pomarańcze.  

Między Pogorzelą a Otwockiem  - fot. własna 

Trasa głównie leśna, chwilami ciut zagmatwana przy Górze Meran w Otwocku. Była też skucha nawigacyjna w Teklinie. Poza tym dość dobrze oznaczona, nawet w lesie. 

Po drodze można spotkać mazowieckiego Bartka czyli dziś już pomnik przyrody. Dąb, który kusi by choć na chwilkę do niego przytulić się i czerpać energię. 

Mazowiecki Bartek - fot. własna 

Największe „wow” tego odcinka to zdecydowanie odcinek przy Mieni i przeprawa przez drzewo, by skrócić spory etap przez środek Wiązownej. 

Skrót do starego przebiegu czerwonego szlaku w Emowie nad Mienią  - fot. własna 

Następnym razem zaczynamy w miejscu dzisiejszego finiszu, czyli w okolicach Majalandu i biegniemy do dalej.  

Etap 2/13; zaliczony dn. 26.11.2022 

Zgodnie z planami jako drugi pod lupę (i stopę) poszedł odcinek kolejny czyli z Wiązownej ku Starej Miłosnej. Z powodu krótkiego dnia został skrócony do 10 kilometrów i finisz biegu przypadł na Międzylesie. Innym razem nadrobi się brakujące cztery kilometry w drodze ku Zielonce. 

Podsumowanie etapu: odsłona krwawej pętli w wersji zimowej i w sumie same leśne ścieżki i dukty. 

Równina Garwolińska - fot. własne

Szlak po minięciu obwodnicy wije się ciut w Zagórzu i miesza z innym w kolorze żółtym. Zgubiliśmy się tam trochę, mijając jedno z wybrzuszeń tracka. Miejsce to wybitnie lubi nasze zagubienia, bo już drugi raz ciężko było nam odnaleźć poprawny przebieg czerwonego. Nic to, oby Równina Wołomińska, na którą wbiegaliśmy z Garwolińskiej więcej takich zagadek dla nas nie miała. 

Równina Wołomińska - fot. własna

Etap 3/13, zaliczony dn. 29.10.2023

Projekt się ciut czasowo omsknął, co nie znaczy, że o nim zapomniałam. Przeżywam powrót na trasę Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej znowu w jesiennym wydaniu. A warto być teraz w lesie, oj warto. 

Startuję w Międzylesiu, czyli od kropki (wyznacza początek/koniec szlaku), ale tej nie znajduję. Na początku wśród zabudowań, trochę lasem, trochę przy lesie, aż w końcu osiągam najwyższy punkt dzisiejszego odcinka - tj. Barciuchę i do Traktu Brzeskiego przemieszczam się po wydmie. 

Oznaczenie szlaku w Międzylesiu u. Trzykotki - fot. własna

Po przekroczeniu trasy nr 2 w Starej Miłosnej czeka na mnie dość długa prosta wzdłuż wydmy, tym razem biegnę dołem. Jesienne kolory lasu zachwycają, więc nudy nie ma truchtam byle do przodu. 

Oznaczenie szlaku, Stara Miłosna ul. Mazowiecka - fotwłasna

A po drodze do Lasu Sobieskiego taka niespodzianka - kierunkowskaz na popas. 

 fotwłasna

W pewnej chwili ścieżka skręca w lewo, przemierza jedną wydmę i prowadzi prosto na szczyt kolejnej, a ścieżka prowadzi ku kamieniu Piłsudskiego. 

Kamień Piłsudskiego - fotwłasna

Dalej szlak prowadzi przez szeroki dukt Lasu Sobieskiego.

Kadr dnia, widok Lasu Sobieskiego - fotwłasna

Okrąża się oczko wodne szerokim łukiem i mija podbiegowo i zbiegowo kolejne wydmy by wybiec na kapliczkę przy ul. Korkowej. 

Kapiczka przy ul. Korkowej  - fotwłasna

Dalej szlak przebiega lasem i w końcu wbiega się w osiedla Nowego Rembertowa. Oglądając przebieg trasy zastanawiam się po co prowadzi uliczkami, bo spokojnie mógłby prowadzić skrajem lasu do ul. Marsa i tamtędy też można dotrzeć do przejazdu kolejowego. Nic to, miałam wycieczkę między domkami aż pod kosciół. Sporo tego odcinka biegłam na czuja i wg tracka z zegarka, bo etap "wśród cywilizacji" jak na moje oko pozbawiony jest oznaczeń szlaku. 

Finał tego odcinka przy stacji PKP Rembertów

Etap 4/13, zaliczony dn. 20.11.2023

Znienacka przeskoczyłam na drugi koniec dotychczas obieganej trasy do Pogorzeli Warszawskiej i ruszyłam ku Wiśle do Otwocka Wielkiego. Listopadowe dni są krótkie to raz, a dwa nie czułam się na siłach by dotrzeć aż do mostu jak to miałam początkowo w planach. Wystarczyło 13km. 

Trasa przez ponad pięċ kilometrów prowadzi czerwoną drogą przez las. Miejscami trafiałam na kałuże i sporo błota, ale chociaż nie było piachów. Ot, uroki listopada. 


Od stacji PKP Pogorzel Warszawska rozpoczynam przeprawę Doliną Środkowej Wisły. Niby płasko jak na stolnicy, ale już na początku odcinka mijam Białą Górę i bunkry z czasów II wojny światowej. 



Przed samym Janowem postój na podziwianie Czarnych Jeziorek i foto. Przy samej drodze jest widoczne jedno. Bardzo urokliwe i magiczne o każdej porze roku. To piąty kilometr trasy. Zaraz za tym miejscem ceglana droga zmienia się w Betonkę i z lasu prowadzi do cywilizacji. 


Szlak w Mazowieckim Parku Krajobrazowym oznaczony chyba na świeżo. Ciężko by było się zgubić. Znaczniki na drzewach widoczne z daleka. Ten luksus kończy się w Janowie, gdzie oznakowań jak na lekarstwo lub trzeba wypatrywać wyblakłych na słupach. Podobnie dalej. 

Etap między Janowem a Otwockiem Małym wiedzie przez pola, typowa droga donikąd. Za nieogrodzonymi szklarniami można mieć obawy, że wbiega się komuś na plac lub że pogonią jakieś Burki. U mnie obyło się bez przygód. 


Po przemierzeniu trasy 801 rozpoczyna się etap chodnikowo-uliczny, najmniej ciekawy, szczególnie gdy wszyscy wracają po pracy do domu, a tak trafiłam. Szczerze jednak mówiąc można ciut podgonić tempo po wolniejszej przeprawie w leśnym błocie. Tyle plusów :)


Za zabudowaniami Otwocka Wielkiego kończy się chodnik i do Nadbrzeża piechurom/biegaczom zostaje pobocze. Ku Kępie Nadbrzeskiej, gdzie wiedzie trasa dalej lepiej chyba nie jest, ale to do sprawdzenia. Być może następnym razem.