czwartek, 24 września 2020

pływanie zaczyna przypominać pływanie czyli czuję flow

Sezon pływacki rozpoczął się z początkiem września i po czterech tygodniach mam wrażenie, że robię postępy w kraulu. Godzinne treningi to głównie zadyszka, choć już w tym tygodniu mam możliwość w czasie zajęć rozejrzeć się po innych torach, co oznacza, że miewam chwilę na oddech. Wchodzę w rytm i w sumie zaczyna mi się podobać. Mniej walczę z wodą, bardziej ją czuję. Już wiem, co to ta "gęsta woda" i potrafię ją znaleźć. 

Po intensywnym ćwiczeniu delfina miałam zakwasy w biodrach i brzuchu. Wyginałam się aż za bardzo chyba... Żaba ciągle kuleje. Gleichem śmigam, ale na brzuchu samymi rękami mało co jestem w stanie wskórać. Nogi ni jak nie są w stanie się odbić. 

Dzień 23 września powinien wpisać się do kronik pływackich, bo zdobyłam się na skok ze słupka. Myślałam o tym całe popołudnie i w końcu... zrobiłam to. Poprzednie dwa razy skakałam z podłogi, a wcześniej byłam mistrzynią wsuwania się na tor. Niestety drabinka jest za daleko :)

Ćwiczeń nigdy za mało, mówią. W tym miesiącu tylko dwa dodatkowe, samodzielne treningi udało mi się wygospodarować. Czuję, że dzięki temu kolejnemu wejściu do wody łatwiej mi odnaleźć się na klubowych treningach. Mniej się boję, jestem bardziej obyta. Wrzesień kończę z myślą: „Jest dobrze. Oby tak dalej!”  

fot. Tomasz Madej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz