czwartek, 7 listopada 2013

skupienie, poświęcenie, obozy szkoleniowe

Od kogo nauczyć się biegać jak nie od najlepszych? Od Kenijczyków! W Kenii. Finn, autor książki "Dogonić Kenijczyków. Sekrety najszybszych ludzi na świecie" wyszedł z tego przeświadczenia i w pogoni za nauką szybkości i nowej techniki wspólnie z rodziną na półroku udał się do Afryki, do Iten, do kolebki biegaczy.
fot. własne
Jeszcze przed wyjazdem Finn otrzymuje wskazówki dotyczące biegania naturalnego. Stara się praktykować "nowe" bieganie, aby w Iten nie zaczynać od zera. Biega wyprostowany, stara się lądować na przodostopiu a nogami wykonuje ruch jak na monocyklu. Kluczowe do zmiany techniki jest albo zamiana butów na nieposiadające amortyzacji i stabilizacji czy też pozbycie się obuwia w ogóle. Jak zapewnia go trener, pozwala to zmaksymalizować intensywność i zmininalizować ryzyko kontuzji.

Sympatycznie czyta się o tym, jak człowiek jest niejako stworzony do długodystansowego biegania, gdyż jak podają amerykańcy naukowcy "człowiek wyewuolował tak, a nie inaczej, po części dlatego, że potrafił dosłownie zagonić swoją ofiarę, czyli zwierzę na śmierć. (...) Kluczową w tym kontekście cechą naszego organizmu jest to, że potrafi regulować ciepłotę ciała za pomocą potu. Nasz system chłodzenia działa również wtedy, gdy się przemieszczamy; natomiast większość zwierząt, jeśli się zgrzeje, musi się zatrzymać i wyregulować temperaturę ciała oddechem".

Finn snuje opowieść o swoim pobycie w Iten, o trudnych początkach w poszukiwaniu lokum, o treningach i ludziach, których spotyka. Przez Kenijczyków traktowany jest jako szalony mzungu, który próbuje stawać w szranki z czarnoskórymi biegaczami, będąc z góry skazanym na przegraną lub grzanie tyłów w peletonie. Wspomina o zawodach, w jakich brał udział w Afryce. Półmaratonie, kiedy to zszedł z trasy i maratonie w Liwie, gdzie w trudnym terenie udało mu się uzyskać wynik trzy godziny dzwadzieścia. Dochodzi do wielu oczywistych dla biegaczy wniosków dotyczących biegania w grupie: "Często słyszy się, jak komentatorzy w telewizji mówią, że biegnąc w grupie, uczestnik niejako idzie na łatwiznę. Z jednej strony to trochę bez sensu, bo przecież nadal do biegu wykorzystujesz siłę własnych mięśni, twoje ciało nadal zużywa energię. Opór powietrza przeważnie nie ma wielkiego znaczenia w bieganiu. Z drugiej jednak strony - w grupie biegnie się łatwiej. Masz wrażenie, że wysiłek jest zbiorowy, a nie twój indywidualny. Jak gdyby porwał cię i niósł pęd całej grupy. Skupiasz się na tym wspólnym przebieraniu nogami, dostrajasz się do niego, twoje ciało wpada w odpowiedni rytm. Jeśłi tylko odłączysz się do grupy, jej siła ulatuje i naraz bieganie staje się trudniejsze."

W czasie lektury w zasadzie ma się poczucie, że na ponad dwustu stronach Finn pisze jedynie o samym pobycie w Kenii, ale zupełnie niespostrzeżenie zdradzane są czytelnikowi tytułowe sekrety... Tajemnice Kenijczyków, do których należy dieta, w której kluczowe są ryż, fasola, ugali (gulasz wołowy) i warzywa. Biegacze z Kenii stawiają na potrawy wysokowęglowodanowe o małej zawartości tłuszczu. Większość z nich koncentruje się jedynie na bieganiu. Finn daje przykład biegacza, który zrezygnował z pracy na etacie, bo... po pracy był zbyt zmęczony na trening. Żyjąc z biegania Kenijczyk (lub Kenijka) ma czas na dwa treningi dziennie, jednak jeśli po porannym są zbyt zmęczeni, to zostają i odpoczywają. Jak podkreśla Finn biegacze - biegają, jedzą i śpią. Potrafią całe dnie przesiedzieć na powietrzu patrząc w dal, by za chwilę pójść i oddać się drzemce. 

Koncentracja na treningu ułatwia Kenijczykowi podjęcie decyzji o odseparowaniu się od wszystkiego, co mogłoby ich rozpraszać, stąd duża popularność obozów treningowych. Tylko w ośrodku sportowiec poświęca się trenowaniu z zaangażowaniem i skupieniem. Dla czarnoskórych biegaczy liczy się TYLKO sukces, bo ten wiąże się z wygraną i gratyfikacją finansową. W ośrodkach sportowych oprócz ciszy i profesjonalnego treningu jest dostęp do masaży, które uwalniają nagromadzone w przemęczonych mięśniach napięcie i pobudza krążenie krwi i limfy, bo "sprawny masażysta potrafi zająć się określonymi punktami na ciele i pracować nad nimi, aż będziesz wył z bólu - naciska je, żeby rozbić mięśnie i zlikwidować uporczywe naprężenie".

Kenijczycy biegają od dziecka. Często boso. To dla nich naturalny sposób przemieszczania się. Biegnąc do szkoły można chwilę dłużej pospać, szybciej spotkać się z kolegami, aby spędać czas na ganianiu po okolicy. Pamiętam, jak autor opisuje wyścig dzieci, który wygrywały te, które nie mają butów. Dobrą kondycję zapewnia im też stałe przebywanie na terenach z wysoką wysokością bezwzględną. W biegu Kenijczyka czy Etopczyka nie ma kalkulacji. Oni biegają "na samopoczucie", w ich ruchach jest "dzikość", a nie misterne wyliczenia jak u księgowego dzięki zegarkom z GPS.

Jedną z tajemnic jest również trening wg tzw. techniki szwedzkiej zwanej również fartlek, który polega na naprzemiennym stosowaniu elementu intensywnego, forsownego sprintu i niespiesznego truchtu slłużącego regeneracji.

Pogrążona w lekturze zastanawiałam się czy ktokolwiek urodzony w innym miejscu na Ziemi może choć probować biegać tak szybko jak Kenijczycy. Okazuje się, że może... Świadczą o tym wyniki nie-czarnoskórych biegaczy, a także Finn po powrocie z Kenii złamał trzy godziny w maratonie i wybiegał życiówkę na dziesięć kilometrów (nie pamiętam jaką).

Czy zostałam zachęcona do biegania naturalnego? Nie wiem. Uszczknę trochę z kenijskich sekretów dla siebie. Może nawet postaram się ugotować ugali. Przyjrzę się swemu odpoczynkowi. Masaże i obozy sportowe stały się juz moją "codziennością". Nie skoncentruję się jednak TYLKO na bieganiu, bo ktoś na tę moją pasję zarobić musi ...

3 komentarze:

  1. To już chyba wolę poprzestać na swoim tempie i mieć coś jeszcze z życia ;-) Zbyt duży rygor, chociaż rzeczywiście kilka rzeczy można od nich zastosować :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!:) Uwielbiam biegać...nic nie daje tyle pozytywnej energii

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń