W zasadzie trzy tygodnie grudnia pod hasłem KONTUZJI minęły. Uznałam z góry, że nie będzie o czym pisać. Zaskoczona jednak jestem, że mimo wszystko wybiegałam 60 kilometów. Pobiegałam dwie Falenice (relacja z 14 grudnia i z 28 grudnia) oraz kolejny przełaj wokół Mieni.
Były dwa cross-fity. Pierwszy WOD z sześcioma stacjami: podnoszenie sztangi, pompki na TRXach, kettle swing, kręcenie kółek rękoma ketllem, brzuchy z ćwiczeniem skośnych (przenoszenie piłki na boki), szwedzkie pompki (tyłem na ławce). Drugi z pięcioma stacjami: low row na TRX, tureckie wstawanie, ósemki między nogami w przysiadzie kettlem, strząsanie liny, przysiady ze sztangą. W czasie treningu funkcjonalnego sporo ćwiczeń wzmacniających ręce (zarówno dłoni, jak i ramion i przedramion) - tj. podnoszenia i wiszenia na drabinkach. Było również stanie na rękach. Udało mi się utrzymać pozycję! Co trening robimy przymiarki do przewrotu bokiem (gwiazdy), ale bolące kolano blokuje moje możliwości do skakania...
Nadal uczestniczę w rywalizacji w 400 tysięcy dookoła świata. Do pompek dołączyły brzuchy. Zaczęłam je robić z poziomu Czempiona (w teście zrobiłam 50) i zrównałam je z pompkami. Łatwiej mi pilnować ilości. W pompkach mały postęp - robię 110-120 powtórzeń w pięciu seriach. W brzuchach widać, że delikatnie idę do przodu. Dochodzę do 130 powtórzeń.
Niewątpliwym sukcesem roku (zaraz po maratonie, oczywiście) jest moje przekonanie się do pływania! 30 grudnia udało się spędzić w wodzie blisko 45 minut, w tym ostatni kwadrans unosiłam się na wodzie i pływałam bez pomocy makaronu. Ograniczenia są w głowie! Pokonałam je!
Koniec miesiąca (i roku) w sumie smutny. Wiem, że cały styczeń bez biegania. Zmieniam plany związane ze startami i wynikami na wiosnę, ostrożnie, ale zmieniam... Póki co plan jest taki, aby korzystać z wiosennej zimy i jeżdzić na rowerze, chodzić na cross-fity, robić ćwiczenia wzmaciające i rozciągające, a także nie tracić formy. Zapisałam się też na warsztaty "ze stóp" - niech i one się wzmocnią. A jak spadnie śnieg - popędzę na biegówki! Can't wait!
Były dwa cross-fity. Pierwszy WOD z sześcioma stacjami: podnoszenie sztangi, pompki na TRXach, kettle swing, kręcenie kółek rękoma ketllem, brzuchy z ćwiczeniem skośnych (przenoszenie piłki na boki), szwedzkie pompki (tyłem na ławce). Drugi z pięcioma stacjami: low row na TRX, tureckie wstawanie, ósemki między nogami w przysiadzie kettlem, strząsanie liny, przysiady ze sztangą. W czasie treningu funkcjonalnego sporo ćwiczeń wzmacniających ręce (zarówno dłoni, jak i ramion i przedramion) - tj. podnoszenia i wiszenia na drabinkach. Było również stanie na rękach. Udało mi się utrzymać pozycję! Co trening robimy przymiarki do przewrotu bokiem (gwiazdy), ale bolące kolano blokuje moje możliwości do skakania...
Nadal uczestniczę w rywalizacji w 400 tysięcy dookoła świata. Do pompek dołączyły brzuchy. Zaczęłam je robić z poziomu Czempiona (w teście zrobiłam 50) i zrównałam je z pompkami. Łatwiej mi pilnować ilości. W pompkach mały postęp - robię 110-120 powtórzeń w pięciu seriach. W brzuchach widać, że delikatnie idę do przodu. Dochodzę do 130 powtórzeń.
Niewątpliwym sukcesem roku (zaraz po maratonie, oczywiście) jest moje przekonanie się do pływania! 30 grudnia udało się spędzić w wodzie blisko 45 minut, w tym ostatni kwadrans unosiłam się na wodzie i pływałam bez pomocy makaronu. Ograniczenia są w głowie! Pokonałam je!
Koniec miesiąca (i roku) w sumie smutny. Wiem, że cały styczeń bez biegania. Zmieniam plany związane ze startami i wynikami na wiosnę, ostrożnie, ale zmieniam... Póki co plan jest taki, aby korzystać z wiosennej zimy i jeżdzić na rowerze, chodzić na cross-fity, robić ćwiczenia wzmaciające i rozciągające, a także nie tracić formy. Zapisałam się też na warsztaty "ze stóp" - niech i one się wzmocnią. A jak spadnie śnieg - popędzę na biegówki! Can't wait!