czwartek, 2 stycznia 2014

moja przygoda z kontuzją

Poniedziałek, 9 grudnia
Pobolewa mnie kolano. Przy zginaniu, jak chodzę. Dzień wcześniej biegałam po oblodzonej nawierzchni. Sporo, bo trzy kilometry na lodzie wyszły. Niby z dumy pękałam, że się nie ślizgałam jak na łyżwach, że ćwiczenia na beretach robią swoje, a tu TAKA niespodzianka. 

Kołcz mówi, że to nierozciągnięty pośladkowy zapewne (generalnie to stwierdził, że mi się w końcu mięśnie porobiły, bo wreszcie prawdziwie biegam i czas je rozciągać porządnie). Diagnozę tę potwierdza trenerka na cross-ficie. Dodaje, że oprócz rozciągania potrzebna stabilizacja.

Wtorek, 10 grudnia
Ból minął. Poszłam więc na trening biegowy. Już w czasie rozgrzewki kolano sygnalizuje bólem, że nie chce biegać. Rozciągam, odpoczywam, zwalniam i daję radę. Jakiś czas, bo ból wraca jak bumerang. Na podbiegach jeszcze pod górę jest wmiarę, ale w dół stapam delikatnie jak sarenka. Po dwóch podbiegach i zbiegach robię porządne rozciąganie i pomaga. Nie wiem, czy to rozciąganie dało efekt, czy zmarzłam i nie czułam bólu. Po pięciu podbiegach ostatecznie rezygnuję z dalszego masakrowania siebie i kolana. Trener proponuje duuużo rozciągania. 

Wracam niespiesznie do auta, starając się truchtać, ale łatwo nie jest. Myśliwiecką w dół było mega ciężko. Potem schody też nie należały do łatwych przepraw... Ból jest niezależny od ruchu stawem. Lekko ćmi nawet, gdy leżę w łóżku.

Środa, 11 grudnia
Wstanie z łóżka nie należało do łatwych. Zaczynam utykać. Boli przy chodzeniu i siedzeniu. Zaczynam czytać, co zacz, jak to nazwać. Gdy boli zewnętrzna strona  kolana, winny jest spięty pośladek lub miednica. Przypadłość zwana jest zapaleniem pasma biodorowo-piszczelowego (ITBS).

Przypomina mi się wizyta u fizoterapeutki. Pytała czy nie skarżę się na kolano, gdy mówię, że wszystko w porządku, cofa pytanie, aby nie zapeszyć. Wracam jednak myślami do tego na co zwracała uwagę. Miednica pochylona, stopa prawa słabsza i z tendencją do koślawienia. Teraz układa się to w pewną całość... Umawiam się na kolejną wizytę do fizjo. Nie ma na co czekać.

Bieg w Falenicy w sobotę pod OGROMNYM znakiem zapytania...

Na wieczór szykuję wałek do masowania. Wraca do łask skrypt z obozu biegowego dotyczący rozciągania. Zbieram w głowie wszystkie rady, jakie dostałam na fb i wyczytałam na blogach. 


Po godzinie ćwiczeń i rozciągania czuję, że ból odpuszcza. Najgorsze za mną?

Czwartek, 12 grudnia
Kolano rano jest grzeczne. Nie boli, ale też nie szarżuję i chodzę delikatnie. Dyskomfort pojawia się przy schodzeniu ze schodów z IV piętra. Mija po chwili na płaskim.

Wieczorem rozciąganie mięśni pośladkowych głównie. Innych też, ale krócej.

Piątek, 13 grudnia
Poranna wizyta u fizoterapeutki. Jak się okazało, najgorsze za mną. Pasmo nie boli, nawet w masażu nie wyglądało podejrzanie. Widocznie rozciąganie przyniosło efekt. Terapia manualna mnie, oczywiście, nie minęła. Bolało, ale dziś ten ból znosiłam dzielnie, jakby rozumiejąc po co mi on. Po maratonie, gdy nic się nie działo, buntowałam się przeciwko masowaniu. Teraz poddałam się sprawnym dłoniom terapeutki, wiedząc że tylko tędy droga. Eh, jak to się zmienia... Opócz masażu była krioterapia i mega rozciąganie z zaleceniami do domu, bo.... "nie da się być sportowcem, bez rozciągania". Taka konkluzja przyświecała dzisiejszej wizycie od początku do końca.

Potwierdziło się, że winna pochylona do przodu miednica i ściągnięty prawy pośladek, a do kompletu doszła jeszcze spięta łydka (piszczel) też po tej stronie. Zostałam otejpowana, dostałam pozwolenie na trenowanie, bo żadnego zapalenia nie ma i noga "wygląda standardowo". Zatem... jutro zamierzam potruchtać Falenicę. Na spokojnie, ale jednak.

Mimo, że nie boli, to jednak w jakiś tam sposób odczuwam to kolano nadal. Boję się, że ból wróci i będę pauzowała dłużej... Takie trochę i chciałabym biegać i boję się... Mam nadzieję, że nie będzie już ciągu dalszego...

W sobotę, 14 grudniapobiegłam Zimowe Górskie. Pierwsza pętla bezbolesna, na drugiej odczułam ból przy zbiegach. Porządne rozciąganie po biegu uśmierzyło ból.

Tydzień z rozciąganiem i ćwiczeniami wzmacniającymi odwodziciele i mięśnie pośladkowe i w niedzielę, 22 grudnia, skusiłam się na Mienia Winter Trail. Kolano współpracowało, ból lekki. Po zawodach lekko kuleję. Nie jest dobrze.

Znowu tydzień bez biegania, ale z ćwiczeniami. W Drugi Dzień Świąt (czwartek, 26 grudnia) zrobiłam 20 km na rowerze w 01:07:00, nie czuję dyskomfortu ani w czasie jazdy ani po. Czyżbym miała alternatywę dla biagania? Wiosenna aura sprzyja rowerowym przejażdżkom.

W sobotę, 28 grudnia, jadę na Zimowe Górskie Biegi w Falenicy. Szkoda mi cyklu... Chciałabym pobiec chociaż trzy z sześciu razy. O miejscu na podium w kategorii przestałam marzyć. W czasie zawodów początek bólu na drugim kilometrze. Najgorsze zbiegi, ból się zaostrza. Powoli dotruchtuję do mety. Już wiem, że bieganie należy odwiesić na bok na dłużej. Zaczynam zmieniać plany biegowe, styczeń i połowa lutego będzie bez treningów biegowych.

30 stycznia, poniedziałek
Nadworny Lekarz widząc jak schodzę dostojnie po schodach sycząc z bólu, proponuje wizytę u ortopedy. Korzystam.


Po badaniu pada propozycja z tych "nie-do-odrzucenia": Pani Renato, a nie mogłaby Pani jeździć na rowerze? Musiałam zrobić oczami wielkie znaki zapytania, bo jednym tchem Doktor dodał:  Już wyjaśniam w czym rzecz. 

Diagnoza: uszkodzenie chrzastki stawowej w wyniku mikrourazów. Zaczęłam zgadywać, kiedy to mogło nastąpić... Wyszło, że generalnie całokształt mógł na to wpłynąć. Leczenie zachowawcze: mam łykać preparaty uzupełniające chrząstkę przez trzy miesiące, ograniczyć bieganie przez ok 6-7 tygodni i zmniejszyć kilometraż biegowy. Szczęśliwie masy ciała (Doktor zważył mnie okiem) zmniejszać nie potrzebuję. Rower ma służyć modyfikacji aktywności ruchowej - chodzi o ruch stawem w prostej płaszczyźnie bez obciążania kolana masą ciała. Z zabiegów rehabilitacyjnych mogę skorzystać z lasera i pola magnetycznego. Szczególnych ćwiczeń Doktor nie zalecił, bo jak uznał: Mięśnie to Pani ma w porządku. Dodatkowo dobrze na tę kontuzję robi seria zastrzyków z kolagenu.

Na koniec wizyty wzdechłam przeciągle i smutno, więc na pocieszenie usłyszałam: Będzie Pani żyć. Żyć tak, ale ja chciałam biegać! Dużo biegać.

4 stycznia, sobota
Pakiet na styczniowy Bieg Chomiczówki oddany. Odwołuję wyjazd na obóz biegowy w lutym. Planuję pobiec 8 lutego w Kabatach (to będzie próba dla kolana), a potem może 15 lutego w Falenicy (trzeci bieg do zaliczenia cyklu). Styczniowe falenickie etapy odpadają. Nie myślę jeszcze co z półmaratonem warszawskim pod koniec marca i z maratonem w Rotterdamie w połowie kwietnia. Jest czas na decyzje.

Gotuję nóżki w galarecie by wspomóc kolano, które ciągle odczuwam dyskomfortowo.

8 stycznia, środa
Udało się dostać na wizytę do Agi (fizjoterapetka związana ze światem sportowym). Najpierw wywiad, co boli, jak, kiedy się zaczęły problemy. Potem krótka charakterystyka mojego biegania - kilometraż, jakie starty. No i przebyte kontuzje. Wydawało mi się, że jestem biegaczem bezproblemowym, ale przypomniało mi się, że po tym jak zmusiłam się do pierwszej dychy miałam bolące rozcięgno (zapisy z bloga ze stycznia 2013 roku - pierwsze symptony, rehabilitacja a potem nadal pobolewało). W lipcu pojawiły się w plecach dziwne bóle (niby korzonki ale mniej inwazyjne), intuicyjnie wówczas zaprzestałam biegania na rzecz roweru. Po maratonie nic a nic się nie działo, aż nastąpił powrót do treningów w tym ta przebieżka po lodzie, która rozpoczęła ten post...

Potem był test z rozciągnięcia. Jak przypomniałam sobie, jak mnie taki test skatował na obozie, to aż znieruchomiałam. A tu niespodzianka! Coś tam doskwierało w pachwinie, pośladku i łydce (idealnie po paśmie), ale nie syczałam z bólu. Zostałam pochwalona, że od czasu wakacji jest duuuży postęp w rozciąganiu. Mam wrażenie, że od miesiąca nic innego nie robię! Potwierdziło się, że mam zblokowaną miednicę i to ona warunkuje to co dzieje się z pasmem.

W końcu poszłyśmy na bieżnię. Z obawy przed powrotem bolu w kolanie, lekko się bałam biegania samego w sobie... No, ale bieżnia ruszyła i poszły konie po betonie! Miałam możliwość patrzenia na swoje kolana w lustrze, no i ewidentnie prawa noga ściąga do środka. Po prośbie o zrolowanie miednicy poprawa.... Czyli jest sposób... Tylko jak biec 10 km ze zrolowaną miednicą?! A maraton?! Ponoć można... Po obserwacji mojego biegu zostałam pochwalona za poprawę techniki biegowej. Ładnie pracuje mi korpus i ręce. Oczywiście, zapytałam co z wahadłem. Ponoć jestem na dobrej drodze. Generalnie dobrze mnie się ogląda w biegu i jak jeszcze te biodra pójdą do przodu, to będzie bajka!

Tyle diagnozy, przeszłyśmy do ćwiczeń i zaleceń do rozciągania. Pilnie notowałam i wczuwałam się w zalecenia. To ważne, abym wiedziała gdzie ma grupa mięśni pracować (u mnie lekko boleć), aby pomagało. Efekt powtarzania ćwiczeń na drugi dzień jest taki, że łydki bolą mnie pod kolanami jak oszalałe!

No i najważniejsze, robiąc ćwiczenia codziennie - mam wyjść potruchtać 4 kilometry już w poniedziałek. Poprzedzone porządną rozgrzewką z marszem. Gdyby zabolało - to prosto do domu. Od razu mi lepiej! Jak oglądam z okien auta biegaczy, to robię w ich stronę ogromnego spaniela... Zazdroszczę im, że mogą biegać a ja czekam aby móc!

15 stycznia, środa
Dużo udzialam się siłowo. Cross-fity nawet do dwóch razy w tygodniu. Do tego zestaw ćwiczeń na odwodziciele i rozciaganie prawie codziennie. Udało mi się pobiegać. Niewiele, ale jednak. Nic nie boli. Kolano znosi dzielnie małe kilometraże. Napawa mnie to optymizmem i radością.

21 stycznia, wtorek
Czy moje pasmo po ćwiczeniach i rozciąganiu kiedyś NIE będzie mieć zakwasów?! Czuję dyskomfort od łydki po pośladek... Kolano nie boli, jest więc efekt tych ćwiczeń. Optymistycznie mi.


7 komentarzy:

  1. Będzie dobrze, głowa do góry :) Ja cały listopad chorowała i nie biegałam a w grudniu jak ruszyłam to okazało się, że biegam minutę szybciej niż w październiku (chociaż i tak biegam wolniutko) a teraz znowu siedzę z temperaturą w domu... ale będzie dobrze :) Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za słowa otuchy!
      Wracaj do zdrowia, Małgosiu :)

      Usuń
  2. Ja skręcam prawe kolano do środka i w zasadzie nie ma na to lekarstwa innego, jak pilnować się. Jakiś czas fizjo mi oklejali kolana tejpami tak, aby 'baza' była na zewnątrz a 'ogony' do wewnątrz - bo podobno ogony ciągną do bazy i te plastry miały mi pomóc w korygowaniu ruchu kolana. Ale czy pomagały trudno mi powiedzieć. Po prostu samemu trzeba się pilnować... :|
    Zdrowiej i wracaj powoli do biegania! I pamiętaj, że żaden maraton i półmaraton Ci nie ucieknie, zdrowie najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh te kolana...sama do końca czuję, że to moje prawe nie jest tak zdrowe jak trzeba. Biegam sobie bardzo rekreacyjnie od momentu kontuzji, czyli utworzenia się torbieli w kolanie i nadal czasami czuję dyskomfort...mam nadzieję, że to tylko w głowie. Trzeba być dobrej myśli!! :) Jeszcze niedawno myślałam, że nie będę mogła wogóle biegać, a teraz truchtam 3 razy w tygodniu. Życzę powrotu do zdrowia i trzymam kciuki bardzo mocno!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety moja przygoda z kontuzją kolana skończyła się korzystaniem z laski ortopedycznej do chodzenia przez długi czas.
    https://www.galleria.com.pl/nowosci,laski_do_chodzenia,16.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja kontuzja kolana uziemiła mnie na bardzo długo, także ten problem nie jest mi obcy. Do dziś mam laskę ortopedyczną, z której w tamtym czasie korzystałem.
    https://www.artdeco.sklep.pl/k262,laski-ortopedyczne-inwalidzkie.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Różnego rodzaju kontuzji niestety nie da się uniknąć. Jednak mnie to nie zniechęca do aktywności kiedy już dojdę do siebie. Teraz mnie czeka artroskopia kolana w Krakowie , mam już termin wyznaczony. Będę w bardzo dobrych rękach, to najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń