niedziela, 10 września 2017

trzeci raz na trasie duathlonu w Makowie Mazowieckim

Lubię małe imprezy sportowe. Lubię ich klimat. Często na nie wracam. W Makowie Mazowieckim na duathlonie byłam już trzeci raz! Odbywa się tu duathlon typu sprint obejmujący 5 km biegu, 22 km na rowerze oraz 2,5 km biegu.

Mój pierwszy start w Makowie to 2015 rok i było to rzucenie się jak szczerbaty na suchary (tu relacja). Wszystko cieszyło, gnałam przed się, a życiówka była "na bank", bo to pierwsze tego typu zawody w moim życiu. Start niemal z marszu, pożyczony rower i radocha od startu do mety. Wynik 1:32 okazał się trudny do pokonania w kolejnych zawodach. 2016 to nie był mój sportowy rok, więc start wyszedł gorzej o blisko trzy minuty i nie mogę narzekać na wiatr, bo co roku na trasie rowerowej jest wiatr. Nie poszło mi i tyle.

W tym roku cel złamania półtorej godziny udało się osiągnąć, bo całość ukończyłam z czasem 1:29'24" (wynik z poprzedniego roku 1:34'47), a do tego wróciłam pod podium i podobnie jak w 2015 roku zdobyłam puchar za IV miejsce w kategorii wiekowej.

fot. organizator

Najbardziej cieszy mnie poprawa wyniku rowerowego. Na trasie o długości 22 kilometrów poprawiłam się o dwie minuty w porównaniu do pierwszych zawodów, ale do zeszłorocznych aż o pięć. Po pierwsze procentowały sierpniowe wyprawy na Suwlaszczyznę i dookoła Tatr. Po drugie, nauczyłam się jeździć w grupie. Jazda zespołowa, mimo przeszkadzającego wiatru, była na medal. Od siódmego kilometra jechałam ze starszym panem i powoli zbieraliśmy po trasie innych kolarzy. Co chwila zmienialiśmy się na prowadzeniu, by reszta odpoczywała (organizator dopuszcza drafting, czyli jazdę za innym zawodnikiem).

Biegowo poszło mi tak sobie, piątka wyszła w 28'07 (dla porównania w 2015 w 27'39, a w 2016 w 28'38), ale szybkości w lipcu i sierpniu nie trenowałam. Poprawiłam o trzy sekundy czas biegu po rowerze, co zaskakuje, bo w tym roku po etapie kolarskim byłam bardzo zmęczona i nogi miałam jak kołki. 

Nieźle ogarniam się w strefie zmian. W zeszłym roku poszło mi szybciej (1'05 i 50", a teraz 1'18 i 1'05), ale nie są to zmiany drastyczne. Można oczywiście popracować nad ich skróceniem, ale strefa  ma dobre 100 metrów, a ja się tam przebieram z butów i kurtki. Wstydu nie ma.

Apetyt na kolejny duathlon już mam. Tym razem będzie to start w nowej kategorii wiekowej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz