środa, 21 maja 2014

BNO na Chmielnej czyli w pośpiechu

Dojazd na start biegu na orientację tradycyjnie prowadzi mnie korkami nad korkami. Dziś Most Poniatowskiego stał, zupełnie bez powodu ruch ruszył za Wisłą. Chyba wszystcy podziwiali powódź... Woda jak woda...

Zaparkowanie na Powiślu graniczyło z cudem.... a kolejne minuty mijały. Start był coraz bliżej! Porzuciłam w końcu auto i dziesięć minut przed startem biegiem rzuciłam się w kierunku Centrum Zawodów (na mapce jako CZ).


W biurze kolejka, szło szybko. Otrzymałam czipa. Była 19:03. Pięć minut do startu. Pobiegłam na boisko, szybko pomachałam odnóżami w ramach rozgrzewki i poszłam w kierunku strefy statowej. Było coś około półtorej minuty do 19:08 i zostałam natychmiast przeprowadzona na start.

Wybiegałam na trasę z chłopcem, który miał dziś urodziny. Biegł w kategorii "dzieci", chyba razem z mamą. Nie wyglądał na zadowolonego z prezentu, bo ciągle dopytywał "a to trzeba biegać?". 

Mapa w ręku, północ ogarnięta. W drogę. Pierwszy punkt w rogu budynku. Trzymała go jakaś biegaczka na orientację (była w stroju klubowym), zapytałam czy ten punkt to jakiś specjalny, że z obstawą, ale okazało się, że zapodział się koziołek i na czas przyniesienia nowego była ta jej asysta.

Kilka chwil przede mną odhaczyła się w punkcie 1 Blondynka w moim wieku. Do drugiego (na skwerku na Chmielnej) dopadłam przed nią. Do trzeciego (obok w podwórku) biegłyśmy nawet razem, do czwartego również. Leciałam Nowym Światem wyszukując chorągiewki, a Blondynka mówi: "to będzie w czwartej bramie". "No w czwartej", potwierdziłam patrząc na mapę. Przy tym punkcie miałam punkt kibicowski w postaci Profesjonalisty Piotra. Życzył powodzenia. Uśmiechnęłam się tylko, aby nie zapeszyć i gnałam dalej.

Przed piątym punktem w podwórku Blondynka została w tyle. Ja wbiegłam w środkową alejkę, aby nie kluczyć wzdłuż budynku i z daleka widziałam punkt. Jej zabrało to więcej czasu. W kierunku szóstego biegłyśmy razem, nawet głośno nawigowałam, że to będzie kolejne podwórko na wprost, ale Blondynka została gdzieś w połowie drogi i już się nie spotkałyśmy.

Do siódemki przy Wareckiej biegłam jak po sznurku, kolejny (ósmy punkt) na Górskiego, a mnie zaczęło odcinać. Biegać to ja już dawno nie biegałam. Do punktu dziewiątego trzeba było zapylać aż do Smyka... Zaczęłam się pocieszać, że zostały mi dwa punkty i meta, że dam radę utrzymać tempo.

Dziewiąty punkt w rogu budynku Smyka, kolejny z drugiej strony. Ciach prach i jest. Przy tym punkcie sesja foto. Nawet nie porównałam numeru punktu z numerem na mapie. Pognałam do mety. Jak mnie fotografują, to MUSI to być TEN punkt, nie?

Pognałam do mety... Bardziej kluczyłam do niej. Chciałam to ogarnąć podwórkami, ale nie udało się, więc jak już byłam bliżej Chmielnej, to obleciałam szkołę z Centrum Zawodów na okrętkę i po sporej stracie czasu dotarłam na boisko i do mety.

Zapis biegu z Endomondo

Opcja z podwórkami na Brackiej była bez sensu. Nadbiegałam 700 metrów. Gdybym pobiegła Jerozolimksimi, boisko byłoby tuż bramie przy Empiku. Nic to. Ukończyłam z czasem 17:39 i gdyby nie ten nieszczęsny punkt o numerze 103, a nie 107, to bym była piąta wśród Początkujących! A tak - nieklasyfikowana.

4 komentarze:

  1. Następnym razem się uda :) Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już 7 czerwca będzie kolejna zabawa z mapą :)

      Usuń
  2. Jak się nie wywrócis to się nie nauczys (sic!) - napisał ten, który w życiu w BNO nie biegł ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysłowia ludowe mądrością polskiej wsi :) a tak na poważnie - uczę się z biegu na bieg, oby błędy się nie powtarzały, a będzie dobrze. Radość już jest, wyniki przyjdą z doświadczeniem.

      Usuń