Tydzień I
Początek weekendu majowego. Wszyscy biegają, a ja nie. Pasmo po smarowaniu Ketonalem i odpoczynku od treningów ma się lepiej. Korci, aby zmierzyć się z piątką w Parkrunie. Spróbowałam. Wyszło, jak wyszło. Rozgrzewka bez podejrzeń, że cokolwiek się wydarzy. Pobolewanie wróciło około trzeciego kilometra. Do złamania życiówki zabrakło 8 sekund (tu relacja). Kolano nie przeszkadza w chodzeniu i innych życiowych aktywnościach. Biegać nie będę. Póki co.
Tydzień II
Wtorek. 8:00. Pola Mokotowskie. Słońce i dużo przyjemności na treningu z BootCamp Polska. Jak widać trafiła nam się opcja Exclusive - sam na sam z trenerką. Po rozgrzewce podpory w trawie na różne sposoby, a potem wspinanie się na ławkę, pompki tradycyjne i szwedzkie, burpeesy, brzuchy i sama już nie wiem, co jeszcze. Na koniec porządna porcja rozciągania na trawie znowu. Fajny początek dnia!
Tydzień II
Wtorek. 8:00. Pola Mokotowskie. Słońce i dużo przyjemności na treningu z BootCamp Polska. Jak widać trafiła nam się opcja Exclusive - sam na sam z trenerką. Po rozgrzewce podpory w trawie na różne sposoby, a potem wspinanie się na ławkę, pompki tradycyjne i szwedzkie, burpeesy, brzuchy i sama już nie wiem, co jeszcze. Na koniec porządna porcja rozciągania na trawie znowu. Fajny początek dnia!
Udało się zamienić dystans w sztafecie maratońskiej Ekiden z dychy na piątkę. Nie chcę rezygnować, a półgodzinki to dam radę choćby na rzęsach. Emocje i magia sztafety pomogą.
Czwartek. Start treningu o 6:15. Sama się sobie dziwię, że wstałam TAK rano. Deszcz przestał padać akuratnie, gdy zaczęliśmy. Kolejny poranek z przysiadami, pompkami, burpeesami, podporami, brzuchami, wymachami nóg, pajacami i innymi wygibasami. Kawa niepotrzebna!
Popołudniu planowany masaż feralnego pasma u fizjo. Bolało... Znowu tejpy i nakaz oszczędzania, ale i wzmacniania.
W niedzielę piknikowa sztafeta Accreo Ekiden z Blog@czami i moja piątka w maratońskim dystansie zespołu. Cudowne popołudnie, wspaniała impreza. Oto relacja.
Tydzień III
Wtorek rozpoczęty pompkami na różne sposoby. Trening mnie nieźle przeczołgał. Zmęczona byłam mocno.
Kolejny poranny trening na Górce Szczęśliwickiej w czwartek. Ziewałam nań mocno. Obwód dał mi się we znaki dopiero w piątek. Bolały pośladki i barki (od wiszenia).
Weekend niebiegowy, ale udało mi się podsumować sezon wiosenny i poczynić plany na lato i jesień.
Tydzień IV
Wtorkowy trening na Polu Mokotowskim dał mi w kość. Podskoki zaatakowały mój brzuch na środę i czwartek. Zakwasy nie pozwalały się nawet śmiać. W środku tygodnia BNO na Chmielnej, biegałam! I to całkiem rześko. Kolano współpracowało. Za to w czwartek 2 x 24 km na rowerze.
No, to pora w Pieniny i Bieszczady.
No, to pora w Pieniny i Bieszczady.
Super te poranne treningi. Super że komuś chce się je organizować w powszedni dzień (o 6 rano!) , a komuś na nie przychodzic :) Myślę że taka ogólnorowojówka bardzo Ci pomoże bo wzmocni wszystkie słabe punkty (pasma i te sprawy) - trzymaj tak dalej :) Pozdrówka!
OdpowiedzUsuń... a jak wzmocnię uda, to się wszystko uda :)
UsuńMocno zapadł mi w pamięci ten Twoj udowy post.