Po wtorkowej sile na Narodowym przez całą środę odczuwałam bolące mięśnie pośladkowe. W planach miałam pobieganie z mapą na Ursynowie, zatem cieszyłam się, że rozbiegam to co boli. Jeszcze przed startem w biegu na orientację, trafiłam do trenera na przegląd wkładek do butów.
Po statycznej i dynamicznej analizie moich stóp i kroków okazało się, że od marca nastąpiła poprawa w obciążaniu przeze mnie stóp. Wyrównały się też czasy przetoczeń. Ćwiczenia mięśni głębokich czynią cuda. Peloty zostają, przed halluksem trzeba się chronić. W dobrym nastroju pojechałam na zawody, aby... okazać się najszybszą kobietą wśród Początkujących. Tu relacja. Wieczorem grzecznie ćwiczyłam na "Zdrowym Kręgosłupie".
W czwartek trochę się na treningu pooszczędzałam, zrobiłam krótszą rozgrzewkę i ozbieganie. Trening właściwy polegał na bieganiu 40 sekund w tempie na 70-80% i 20 sekund w truchcie. Niby lajcik, ale jak patrzę na wykresy, to leciałam całkiem przyzwoicie, często poniżej 4:50 min/km. Strategia lajtu i piątkowej laby okazała się zbawienna dla mojej formy w czasie sobotniego Grand Prix Warszawy (relacja), gdzie pocisnęłam tylko pół minuty gorzej od życiówki na tej trasie.
W niedzielę leciutki kros na roztruchtanie. Garmin zmarł, zatem przeprosiłam się z Endomondo. Po raz drugi w tym tygodniu biegłam z kolką. Nie podejrzewam, że winne jedzenie, bardziej zimno...
Tydzień zakończony z 38 km, na październik przypada 28 km.
W niedzielę leciutki kros na roztruchtanie. Garmin zmarł, zatem przeprosiłam się z Endomondo. Po raz drugi w tym tygodniu biegłam z kolką. Nie podejrzewam, że winne jedzenie, bardziej zimno...
Tydzień zakończony z 38 km, na październik przypada 28 km.
II tydzień
IV i V tydzień
Start na Kopie Cwila, z BootCampem. Niby lajcik... trochę ćwiczeń w parach, obwód (skakanka, pompki, wskoki na ławkę, przysiady z wyskokiem, przenoszenie piłki z nóg do rąk w leżeniu, pompki szewdzkie, scyzoryki na ławce), a na koniec piłka nożna... Pierwszy raz w nią grałam. Lepiej późno niż później.
Garmin ożył, się rozładował w sobotę na amen. Nie reagował na nic, ale po dniu spokoju dało się go podłączyć do ładowania.
We wtorek nie miałam ochoty na klubowy, mocny trening, zatem skorzystałam z zaproszenia Gazel i Pum i pobiegałyśmy razem w okolicach mostu Siekierkowskiego. Były seteczki, ploteczki i pełnią Księżyca nad nami.
Środa z opoźnioną bolesnością mięśniową (bo tak się nazywają zakwasy po 72 godzinach od treningu) z poniedziałku. Czuję plecy i przedramiona. Wieczorem "Zdrowy kręgosłup".
W czwartek piramidka 800/600/400/200/400/600/800 metrów z przerwami po 2 minuty. Szło!
Piątek poświęciłam na regenerację i pizza party przed zaplanowanymi na sobotę Mazowieckimi Mini Tropami, które wpisały się w plan zaliczenia w 2014 roku biegu na orientację w terenie z mapą turystyczną. Dobre trzy godziny i 22,5 km napierania, które złomotały mnie jak złoto! Kto nie wierzy, tu relacja. Dobra lokata na zakończenie cieszy. Apetyt na kolejne BNO rośnie.
III tydzień
Tydzień uwieńczony życiówką na dychę na trasie z atestem (oficjalny czas 56:08!!!). Odczarowałam nielubianą trasę na Siekierkach (tu relacja).
Treningi poprzedzające były zadowalające. We wtorek po pięciominutówkach na podbiegach dwusetki na Agrykoli poszły jak złe (6:07, 5:05, 4:59, 4:40 i 4:34), Koleżanka wspominała, że chyba przesadzamy z tempem, ale uznałam, że to przez zmęczenie podbiegami...Statystyki treningi mnie miło zaskoczyły. W czwartek trening z cyklu "szybko, szybciej, najszybciej, max" w tempie 4:55-4:15. Zrobiłam osiem powtórzeń, bo nie chciałam się masakrować przed sobotą.
W obliczu zmęczenia ogólnego i planów na grudniowe starty (jak dotąd tak wychodziło, że w grudniu rozpoczynam kolejny sezon biegowy), uznałam, że idealny czas na roztrenowanie przypada teraz. Przestaję trenować. Zostaje "Zdrowy kręgosłup" i rozciąganie.
W tym roku przebiegłam 1200 km. W październiku udało się 98,5 km.
Pod koniec miesiąca skusiłam się na truchtanie i trening BootCamp. Z leniuchowania przechodzę w fazę aktywnego roztrenowania. Póki co bez ładu i składu. Dla przyjemności będę sobie biegać i chadzać na treningi ogólnorozwojowe.
W tym roku przebiegłam 1200 km. W październiku udało się 98,5 km.
Pod koniec miesiąca skusiłam się na truchtanie i trening BootCamp. Z leniuchowania przechodzę w fazę aktywnego roztrenowania. Póki co bez ładu i składu. Dla przyjemności będę sobie biegać i chadzać na treningi ogólnorozwojowe.
Fajne podsumowanie - jak widać idziesz do przodu z wynikami jak mały czołg :) Myślę że boot campy bardzo w tym pomagają i trochę ich zazdroszczę ale czasu bym nie znalazła żeby się przemieszczać do centrum dlatego zostaje mi latanie po naszych dróżkach i polach. Gratki i udanego następnego :) ps Ja też chyba muszę pomysleć o jakimś poluzowaniu przez 2 tyg.
OdpowiedzUsuńCzekam na progres widoczny w wynikach :) i głównie - w braku kontuzji, bo właśnie o radosne bieganie (a nie pauzowanie) mi chodzi.
UsuńMiłego roztrenowania, bo pewnie akurat po BN się zadzieje.
teraz trochę odpoczynku i znów przygotowania :) jak co roku z resztą strefapasji
OdpowiedzUsuń