środa, 1 października 2014

zakończenie Szybkiego Mózgu na Ursynowie czyli o krok od pudła

Na zakończenie cyklu Szybki Mózg wpadłam trochę jak po ogień. Chciałam szybko załatwić sprawę i gnać dalej.

Wyniki cyklu zostały ogłoszone w tygodniu poprzedzającym ostatni start, uplasowałam się na 10 lokacie w kategorii (na 16 osób). Moje spekulacje, aby być w połowie stawki się sprawdziły.

Ostatni start zamierzałam potraktować treningowo, jako egzamin z pracy z mapą przed BNO w terenie. Chwilę przed rejestracją pogadałam z Piotrem, ale potem już oddałam się koncentracji nad zadaniem.

Odbiór czipa w Biurze Zawodów
Ostatnie zawody to start masowy (a nie jak wcześniej - interwałowy, gdzie każdy ma wyznaczoną minutę startu). O mały włos nie przegapiłam startu Początkujących, bo wydawało mi się, że ruszam o 19:10, a nie o 19:00. Gdyby nie usłyszane w oddali moje nazwisko, czekałabym i czekała...

... a tak, szybki "klir i czekap" czipa, mapa pod stopą i odliczanie do startu.


Równo o 19:00 poszły konie po betonie. U mnie jednak pierwsze kroki w marszu, orientowanie mapy i dopiero w trucht. Pierwszy punkt po prostej od startu, szybkie sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i dalej! Dwójka za nastęnym budynkiem, tyle, że od du** strony, zatem łapię skrót, sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i za kolejny blok do trójki, gdzie znowu sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i... chwila zastanowienia... orientowanie mapy i do czwórki! Mamy to! Sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i do pobliskiej piąteczki. Tam również sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i wzdłuż ogrodzenia do szóstki pod górkę. Nie inaczej jak sprawdzenie numeru punktu, piku-piku. 

W tym momencie pomyślałam "Jest dobrze!", aby skarcić się od razu "Nie chwal dnia przed zachodem, skup się na mapie". Do siódemki w kierunku skrzyżowania leciałam jak na skrzydłach. Punkt ukryty był jednak na chodniku, a nie na parkingu. Dopadłam go po chwili wypatrywania, sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i odwrót do ósemki.



Tam kurtuazyjne sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i długa do dziewiątki! Po drodze mijam tatę z synkiem, biegną tam gdzie ja, bo komentują zgodność mapy z mijanymi obiektami na mapie. Razem dobiegamy do punktu, gdzie u mnie następuje kolejno: sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i do punktu numer 10, ukrytego przy śmietniku. Szybkie sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i przelot do jedenastki. Jeden budynek, drugi, trzeci... Przebiegłam za daleko, punktu nie widać, wracam ciut i jest!!! Sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i do dwunastki. Myślę, sobie, że to chyba już końcówka. Mam rację. Uświadamiam sobie, że ostatni punkt jest pod budynkiem Urzędu Dzielnicy, spod którego startujemy. Jak szalona biegnę przez polanę, szukam punktu, sprawdzenie numeru punktu, piku-piku i przez hol budynku do mety!


Nawet nie pamiętam, że mnie fotografowano... Spojrzałam na zegarek z myślą "Jest dobrze! Czas przyzwoity i przy trasie 2 km, nabiegane tylko z 200 metrów. Sukces!" Jeszcze nie kończyłam bno z czasem 17:31.

Oddanie czipa, pobór wydruku z wynikami. Sprawdziłam tylko, że jestem sklasyfikowana,. Wyjątkowo mało strat kątem oka wypatrzyłam (są podkreślone na wydruku wyników), ale wzięłam wodę i poszłam sobie w swoją stronę.

Dopiero wieczorem w domu dostałam info, że oto jestem najszybszą kobietą na trasie Początkujących i ominęły mnie famfary i oklaski, z uściskiem dłoni Naczelnika Wydziału Sportu włącznie. Po analizie wyników okazało się, ze mam tylko minutę i pięć sekund straty do lidera i uplasowałam się na czwartym miejscu w open. Coraz bliżej podium, coraz blizej podium... zanuciłam jak świąteczną piosenkę Coca-coli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz