Drugiego sezonu biegowego nie podsumowywałam jakoś specjalnie. Skończył się na początku października 2014 roku dychą na Siekierkach, którą nawet pobiegłam rekordowo w czasie 56.08. Dużo wówczas biegałam, były treningi funkcjonalne i zajęcia "Zdrowy kręgosłup". Nie doczekałam do Biegu Niepodległości, mocno odczułam przetrenowanie i zmęczenie ogólne sezonem.
Po odpoczynku zaczęła się praca przygotowawcza do wiosennego półmaratonu ze złamaniem dwójki. Brałam udział w Zimowych Biegów Górskich w Falenicy, gdzie po raz pierwszy zmierzyłam się z pełną dychą i przewyższeniem 255 metrów. Najlepiej pobiegłam dystans na wydmie w 60 minut. W międzyczasie sprawdzian w ulicznej piątce w ramach Biegu Bielan, gdzie zrobiłam życiówkę - 25:47. Prognozy na półmaraton były optymistyczne, jednak Cypr przywitał nas - Polaków ze zmrożonej w marcu Warszawy - słońcem i upałami. Podejście do życiówki spalone. Była jeszcze opcja, aby próbować w Warszawie na koniec marca, ale zgłosiłam się do zającowania w Pabianicach i nie chciałam już robić zamieszania organizatorom. Dwójka nie zając, nie ucieknie.
Wiosna i jesień upłynęła mi pod znakiem półmaratonów górskich w ramach cyklu Perły Małopolski. Pięć parków narodowych obiegałam. Był Ojców, Szczawnica, Zawoja, Kościelisko i Rabka. Jestem zadowolona z każdego z tych startów. Każdy był inny, z każdego wyniosłam naukę.
Ostatecznie zajęłam 20 miejsce (na 26) w open kobiet oraz 9 (na 13) w kategorii.
Łatwo nie było. Szczególnie Szczawnica (przewyższenie 1025 m) i Zawoja (przewyższenie 952 m) dały w kość. Przewyższenie na tych trasach oznaczało trudne technicznie zbiegi, na których mocno masakrowałam czwórki. Dochodziły do siebie jeszcze dwa-trzy dni po starcie. W Kościelisku (przewyższenie 750 m) i Rabce (przewyższenie 775 m), gdzie zbiegi były mniej strome, czwórki radziły sobie dobrze. Widziałam, jak z każdym startem łatwiej było puścić się w dół. Czworogłowe nie potrzebowały długiej regeneracji. Mocniej poczyniałam sobie też na podbiegach, co akurat czuć w pośladkach. Wyprzedzanie pod górę sprawiało mi dużą radość i pozwalało poprawiać lokaty.
Po każdym biegu analizowałam swoje wyniki i porównywałam swój czas z najlepszą kobietą na trasie.
Ojców | Szczawnica | Zawoja | Kościelisko | Rabka | |
prędkość w km/h | 9,2 | 6,6 | 6,5 | 7,9 | 7,8 |
strata do pierwszej kobiety | 01:03 | 01:03 | 01:07 | 00:46 | 00:46 |
przewyższenie | 385 | 1025 | 952 | 750 | 775 |
Po wszystkich półmaratonach stawiałam na odpoczynek, korzystałam regularnie z masaży w gabinecie fizjoterapeuty. Samodzielne rozciąganie nie było tak skuteczne jak mocny kciuk terapeuty na mojej łydce czy paśmie.
W tak zwanym międzyczasie mojego górskiego biegania pobiegłam bieg z przeszkodami w Złotoryi i półmaraton na Wyspach Owczych. Oba biegi traktowałam lekko i bez napinki. Takie starty też są potrzebne.
Startem sezonu ogłaszam Duathlon w Makowie Mazowieckim, gdzie wystartowałam na dystnasie sprint i sprawnie połączyłam bieganie i rowerowanie, zdobywając IV miejsce w kategorii. Moja miłość do roweru zakwitła ponownie.
Startem sezonu ogłaszam Duathlon w Makowie Mazowieckim, gdzie wystartowałam na dystnasie sprint i sprawnie połączyłam bieganie i rowerowanie, zdobywając IV miejsce w kategorii. Moja miłość do roweru zakwitła ponownie.
W sezonie biegowym 2014 nie odbyło się bez spektakularnych masakr i błędów na miarę początkującego biegacza. Pierwsza wtopa to start w sztafecie 5x5 w Parku Olszyna na warszawskich Bielanach. Pierwszy kilometr pognałam, jakby to był jedyny kilometr do przebiegnięcia. Zakwasiłam mięśnie i dogorywałam kolejne cztery kilometry. Kolejna porażka to nocny bieg na orientację po lesie. Moje kochane piku-piku zakończyłam po odhaczeniu dwóch (z szesnastu) punktów kontrolnych po tym, jak wpadłam na podwórko i zostałam obszczekana przez psa. Po wydostaniu się za ogrodzenie straciłam orientację i w panice nie byłam w stanie ogarnąć się w terenie. Nic tak nie uczy, jak własne błędy. Nabrałam pokory do umiejętności nawigacji, a i startuję teraz bardzo ostrożnie, powoli nabierając prędkości.
Doświadczenie i trening pod biegi górskie nie idą w las i dają efekty również w szybkości. Już w maju, w Biegu Flagi poprawiłam czas na dychę. Obecnie mój rekord na tym dystansie wynosi: 55.45. Pierwsza dycha, jaką pobiegłam na trasie z atestem to czas 1:06.00 (kwiecień 2013). Relacja z biegu towarzyszącego Orlen Maratonowi w linku. Na koniec pierwszego sezonu poprawiłam ten czas o ponad osiem minut, w Sączach wybiegałam 57.51 (październik 2013). Cały 2014 rok trzeba było czekać na nowy rekord i udało się na Siekierkach (październik 2014) - czas 56:08, o czym pisałam już na początku. Kolejne dwie minuty urwane.
Nic tak do mnie nie przemawia, jak tabelki, zatem pokusiłam się o takową.
Nic tak do mnie nie przemawia, jak tabelki, zatem pokusiłam się o takową.
data | życiówka na 10 km |
kwi-13 | 01:00:46 |
paź-13 | 00:57:51 |
paź-14 | 00:56:08 |
maj-15 | 00:55:45 |
Postęp widać, nie jest błyskawiczny, ale jednak jest.
Przede mną kolejna zima z bieganiem. Lubię treningi o tej porze roku, szczególnie gdy jest mróz i śnieg. Zaczynałam biegać w grudniu 2012 roku, kiedy to zima ze śniegiem trwała do kwietnia, przyzwyczaiłam się do takiej aury. Celem na wiosnę 2016 jest złamanie dwójki w półmaratonie. Po drodze standardowo moje ulubione Zimowe Górskie Biegi w Falenicy i Bieg Bielan. Jeśli tylko zdrowie pozwoli wierzę, że trzecie podejście do życiówki półmaratońskiej będzie udane. Ileż przecież można!
Przede mną kolejna zima z bieganiem. Lubię treningi o tej porze roku, szczególnie gdy jest mróz i śnieg. Zaczynałam biegać w grudniu 2012 roku, kiedy to zima ze śniegiem trwała do kwietnia, przyzwyczaiłam się do takiej aury. Celem na wiosnę 2016 jest złamanie dwójki w półmaratonie. Po drodze standardowo moje ulubione Zimowe Górskie Biegi w Falenicy i Bieg Bielan. Jeśli tylko zdrowie pozwoli wierzę, że trzecie podejście do życiówki półmaratońskiej będzie udane. Ileż przecież można!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz