Radosny cross-fit? A bardzo proszę!
Wybrałam się na trening
Boot Camp Polska przygotowujący do
Runmageddonu. Jak szaleć, to szaleć. Bynajmniej nie myślę o starcie, mam kolizję terminów (maraton), a po zapoznaniu się z regulaminem i opisem przeszkód mam pewność, że nie przeszłabym przez pierwszą (mur i lina). Nie chcę nawet siebie wyobrażać na kolejnych dziewiętnastu , żeby wymienić niektóre: ściana, mur, zasieki z drutem kolczastym, tunel, basen z mętną wodą, pajęczyna, ogień na trasie. To zdecydowanie nie dla dam.
Wróćmy jednak do treningu. Luty, a w Warszawie wiosna.
|
Fot. Boot Camp Polska |
Na rozgrzewkę podbieg pod Górkę Szczęsliwicką i pompki, przysiady po drodze.
|
Fot. Boot Camp Polska |
O, tu widać moją pompkę.
|
Fot. Boot Camp Polska |
Zbieg z górki raz przodem, raz tyłem. Ustaliliśmy się w rzędzie, co druga osoba w przód, co druga w tył, złapaliśmy się pod ręce i w dół. Ja skończyłam przewrotką, poleciałam przez bark. Uśmiech nie schodził mi z twarzy! A później było przechodzenie przez tunel z trzydziestu osób. Tunel był zbudowany z ludzików w podporze, dołem raczkiem kolejno wszyscy przechodziliśmy. Zbeształam się tam z błotem! ... dlatego miło było w końcu zobaczyć światełko w tunelu i wyjść na powierzchnię!
To nie koniec rozgrzewki... Potem było "oporowanie". Najpierw tyłem, a potem przodem. Aneta nie jest łatwym zawodnikiem...
|
Fot. Boot Camp Polska |
No i zaczęły się schody... Podzieliliśmy się na grupy i zaczęliśmy trening właściwy. Podciągania, podnoszenia, liny, przechodzenia rękami po drążkach. Tak... jestem cieniasem :)
|
Fot. Boot Camp Polska |
Potem zmiana stacji i wskoki, pompki na jednej ręce i przysiady na jednej nodze. Do tego przechodzenie w tunelu i... pająk! Pierwszy raz miałam przyjemność.
Na sam koniec w podziale na drużyny, ku uciesze spacerowiczów i naszej własnej, przemieszczaliśmy się w jednym czasie z jednej strony pająka na drugą.
|
Fot. Boot Camp Polska |
W trakcie przechodzenia się działo! Łaskotanie, bujanie, ogólna wesołość...
|
Fot. Boot Camp Polska |
Zacząć tak sobotę jest bosko! Zakwasy barków i karku pojawiły się w niedzielę rano, kulminacja jak zwykle około 15:00. Wzmocnienie obręczy barkowej się kłania, oj kłania...
No bo dobry trening nie jest zły :) ale tak czy siak dobra zabawa i frajda są najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńAAAAAbsolutnie się zgadzam!
UsuńAle czad!
OdpowiedzUsuńCo racja, to racja :) dobry (bo mocny) trening w świetnym towarzystwie. Polecam!
Usuń