sobota, 22 marca 2014

Kabaty na rekonwalescencji

W zasadzie miałam nie biec. Dopiero co wyszłam z zapalenia oskrzeli, ale... (1) potrzebne przetarcie przed maratonem, (2) szkoda odpuścić lokatę w generalce, (3) już wróciłam do treningów po chorobie i jest nieźle.

Stawiłam się zatem na starcie, ale dla tych, którzy biegają dłużej niż godzinę. Standardowo zaczęłam spokojnie (tempo 6 min/km), aby potem przyspieszać i wyprzedzać na trasie. Dopóki nie dogonił nas peleton, miałam od innych zawodników doping, bo rozkręcałam się z każdym kilometrem i miałam siły do gnania przed siebie.



Zgasłam w okolicach 7-8 kilometra. Byłam zmęczona, oblewały mnie poty. Biegłam jednak najszybciej jak potrafiłam. Standardowo płot na dziewiątym był ścianą płaczu, ale udało mi się ukończyć z czasem 56:53, czyli tylko pół minuty gorzej jak dwa tygodnie temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz