poniedziałek, 30 czerwca 2014

czerwiec miesiącem trudu i znoju

Czerwiec był intensywny. Wiele treningów, wybiegane 142 kilometry i powrót do formy. To twało i na to trzeba było zapracować. Ciężko zapracować.



Z obozu biegowego z Pienin w Bieszczady wróciłam bez kontuzji (relacja >>tu<<). To cieszyło. Powoli zaczęłam się wdrażać do treningów, początkowo samodzielnie, później wróciłam na klubowe spotkania.

Niejako z marszu wystartowałam 7 czerwca w GPW na Siekierkach (>>tu relacja<<). Dzięki zającom wybiegałam nawet przyzwoity czas. Tego samego dnia miałam jeszcze przygodę z BnO (relacja ze Starego Miasta >>tu<<) i to dla mojego kolana było już ciut za dużo. Skończyłam kuśtykając. Dość szybko jednak się z tego utykania wykaraskałam, bo w sobotę za tydzień byłam już w Złotoryji, aby w niedzielę bawić się w najlepsze w błocie. Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów wymęczył mnie i wybawił maksymalnie (relacja >>tu<<). Był moment, gdy kolano lekko się odezwało, ale zaraz potem przemierzałam rzeczkę i wychłodziłam je. Od tamtej pory cisza...

Bieg Wulkanów pokazał moje słabości i obiecałam sobie, że moje wizyty na treningach BootCamp będą regularne. Moje ręce, plecy, obręcz barkowa pozostawiają wiele do życzenia... Komandosem może i nie będę, ale w bieganiu mocny korpus się przydaje.

Pod koniec czerwca na Pozdamczu chadzałam zatem jak kaczka...


... trzymałam podpory tyłem...

... aby potem biegać po skarpie między skarpami i sapać niemiłosiernie ze zmęczenia.

Czerwiec ogłaszam miesiącem trudu i znoju. Pauza spowodowana bólem lewego pasma (drugi maraton, drugie pasmo) nie była długa, ale nadwątliła jakość moich treningów. Bieganie jednostek treningowych przychodziło z trudem, dużo mnie to kosztowało. Chęci były, ale sił za grosz. Po dwudziestym, treningi w Łebie (czterysetki), krosowe wybieganie w Elblągu, czy też wizyty na trasie Zimowych Górskich Biegów w Falenicy, szły już w miarę, ale ciągle czułam, że to nie to... Ostatni czerwcowy start to BnO na Morskim Oku w Warszawie (relacja>>tu<<) udowodnił mi samej, że potrafię i przyspieszyć jak trzeba i wspiąć się biegiem na skarpę również.

Na lipiec patrzę z nadzieją, że będzie łatwiej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz