sobota, 8 grudnia 2012

pierwsza jaskółka...

Coraz lepiej moje ciało znosi potreningowe zakwasy. Odczuwam jeszcze czasem pobolewanie w dziwnych partiach ciała, których nie podejrzewałam, że mogą boleć, ale jest znośnie. Po każdym powrocie do domu błogosławię możliwość kąpieli w ciepłej wodzie. Widzę, że po bieganiu mam dużo energii do działania i generalnie "chcemisię".

Zostałam pouczona, że biegnąc oddycha się przez usta. W rzeczy samej tak! Pisząc, że lepiej oddycha się przez nos, mam na myśli moje mordercze sapanie w czasie marszu odpoczynkowego (nie od razu Rzym zbudowano, prawda?). Wtedy lepiej się dotlenić przez nos, co by nie nawdychać się zimnego powietrza w moje kruche, delikatne i ekskluzywne gardło...

Sobota bez biegania na bank, a i niedziela tyż prawdopodobnie, się nie wyrobię... Żal...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz