Czytam regulamin 8. Półmaratonu Warszawskiego (takie zboczenie legislacyjne, zupełnie nie wiem skąd...), no i po zaznajomieniu się z limitami czasu, które wyglądają dla mnie i tak jak UFO, pochlebia mi, że jak nie dojdę to mnie na metę dowiozą. Zawsze coś. Wiekowo się łapię, a to ważne! Termin biegu sam w sobie symboliczny - Palmowa Niedziela :) oczami wyobraźni już widzę te owacyjne powitania na stadionie, a właściwie na błoniach, bo na stadionie kończy się tylko maraton.
Nie pociesza jedynie ta uwaga pod mapką: "Przed rokiem ścianą płaczu okazał się podbieg pod Agrykolę na 14 kilometrze. Tym razem udało się ominąć ten fragment, ale i tak podbiegu nie unikniemy. Będzie on za to łagodniejszy - ulicą Belwederską".
Punkty odżywiania i pakiety startowe wzmogły we mnie szacunek do sprawy i lekko wystraszyły. Poważnie zabrzmiało jeszcze że obowiązują mnie przepisy PZLA, cokolwiek one mówią. Na koniec piszą o nagrodach, piszący regulamin zna technikę kija i marchewki, oj zna :) Rozumiem, że jak mnie dowiozą na metę to z medalu nici... Akapit o statuetkach i nagrodach finansowych oraz ich opodatkowaniu pominęłam, nie dla psa kiełbasa... Z postanowień prawie końcowych widzę, że w tym biegu o Rumunowaniu mowy nie ma (biegnie tylko ten co ma numer), ale mocz na doping może zostać pobrany jak u profesjonalnych biegaczy... No no...
Już wiem, czym się różni czas netto od brutto. Dużo wiem, a ciągle nie mam zdiagnozowanej stopy czy normales czy supin, a co za tym idzie dobrych butów, które to mi się wypomina... Wiem nawet to, że Szewińska robi "bach!" na start a ja będę ruszać z ronda Wiatraczna, jak reszta będzie już na Nowym Świecie!
Rejestracja na stronie zawodów i... cudeńko! Pytanie na pokrzepienie serc i dusz "Najlepszy wynik uzyskany w oficjalnych zawodach na 10km w ostatnich trzech latach"; czuję się jak w programie: MAMY CIĘ! Dobrze, że edycji tego pola można dokonać na 28 lutego :)
Mam poczucie, że to szaleństwo... W głowie mi się nie mieści, że będę w stanie biec 2 czy 2,5 godziny i nie wyląduję w kostnicy lub na intensywnej terapii, a z drugiej strony... spróbować warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz