wtorek, 4 czerwca 2013

WTC - sztafeta 4x400

21°C
Aktualnie: Bezchmurnie
Wiatr: płn.-wsch. z szybkością 14 km/h
Wilgotność: 60%

Gdy na Endomondo zobaczyłam, że grupa Biegam na Tarchominie szuka obsady do sztafety, pomyślałam sobie "Czemu nie?". Zgłosiłam się, trójka chętnych już była. Przez płciową aklamację zostałam wybrana kapitanem drużyny i tak nie pozostało nic innego, jak stawić się na Agrykoli i pobiec.

Miejsce i zawody WTC mi znane, w końcu to tu wyżyłowałam życiówkę na kilometr. Z nowości, trafiłam przed startem do szatni (tam dostępne były toalety) i chyba do dziś pozostaję pod wrażeniem. Nie ważne, że o mały włos nie weszłabym do męskiej, bo pomyliłam lewo z prawo. Oko mi zbielało, że można udostępnić tzw. pełen węzeł sanitarny.

Przy rejestracji sztafety ustaliliśmy kolejność. Nie chciałam być pierwsza ani ostatnia. Wpisałam się jako druga, przede mną był Kamil, po mnie Mirek, na końcu Wojtek.



Kilka fotek sprzed biegu poniżej.






Atmosfera rywalizacji unosiła się jak zwykle w powietrzu, a mnie brakowało strategii na bieg. To że dam z siebie wszystko było wiadome, ale jak się biega 400 metrów? Ze szkoły średniej pamiętam tylko, że 300 metrów to był dystans, którego wybitnie nie lubiłam. Wypluwałam płuca, bo chciałam go przebiec sprintem jak mój koronny dystans 60 metrów...

Zaczęłam zatem od rozgrzewki z dwójką ze sztafety... Pobiegliśmy do Łazienek. Wspólne trzy kilometry, mnie starczyło, panowie wrócili dokręcić więcej.


Wylegując się na leżakach czekałam, aż nadejdzie godzina zero. Na starcie był szybki instruktaż zmian. Wyznaczono nam strefę przekazania pałeczki. No i START! Kamilowi udało się skończyć okrążenie na drugiej pozycji. Bardzo sprawnie przekazaliśmy sobie pałeczkę. Zaczęłam lekko biec a on finiszując przekazał mi ją. Myślę, że na pierwszych 10 metrach zostałam wyprzedzona przez jednego z zawodników. Gnałam przed siebie, aby nikt inny nie dał rady mnie wyprzedzić i... w połowie stadionu miałam wrażenie, że straciłam siłę do biegu. Poczułam się jak na zwolnionych obrotach kasety VHS... Głowa chciała szybciej a nogi nie dawały rady. Zaczęłam oddychać. Niby proste, a jednak miałam poczucie, że do tej pory biegłam beztlenowo. Kilka haustów powietrza i lepiej, choć tej pary co na początku już nie dałam rady z siebie wykrzesać... Na ostatniej prostej dołożyła mi inna biegaczka.

Przekazałam pałeczkę Mirkowi i mogłam w końcu pooddychać! Dwie minuty z kawałkiem intensywnego wysiłku a potem płuca bolą okrutnie!

Mirek zmieniał się z Wojtkiem. Nie wyszło im przekazanie pałeczki, bo każdy z nich myślał, że to się "samo" robi, ale Wojtek szybko ją chwycił z ziemi i w nogi! Skończyliśmy na trzeciej pozycji wśród pięciu zespołów sztafetowych.  Nasz wynik: 5:08,0. Jedenaste miejsce na szesnaście zespołów.

Wychodząc ze stadionu zastanawialiśmy się kiedy kolejna edycja, tak nam się ta sztafetowa rywalizacja spodobała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz