0°C
Aktualnie: Bezchmurnie
Wiatr: płn.-zach. z szybkością 23 km/h
Wilgotność: 44%
Wiatr: płn.-zach. z szybkością 23 km/h
Wilgotność: 44%
Dziś GPW w nowej odsłonie. Trzeci (z dziewięciu) bieg w cyklu 2013. Nowa trasa, do tego goście (Handlowcy, Restauratorzy i Producenci FMCG oraz HoReCa), tylko zimowe okoliczności przyrody zostają bez zmian... Wczoraj w trakcie pakowania dostałam radę co wziąć. Brzmiała krótko i treściwie: "Bierz tylko stringi i czapkę!", żeby to takie łatwe było... Tymczasem okutana od stóp do głów przybyłam do biura zawodów.
fot. A.
Jeszcze rano zastanawiało mnie jak organizatorzy rozwiążą kwestie przebieralni w szczerym kabackim polu w tej temperaturze. Jednak zaraz po przybyciu na polankę za Tesco moje wątpliwości rozwiały się natychmiastowo... Szatnią był widoczny na zdjęciu poniżej namiot. Przed startem miałam problem ze zdjęciem kurtki, w której w końcu pobiegłam, i na samą myśl, że miałabym się przebierać w warunkach arktycznych uznałam, że będzie bez przebierania.
Warunki do biegu malownicze. Świeciło jaskrawe słońce, było jednak pewne ale... ziąb i mroźny, przeszywający wiatr.
Trasa nowa, choć ponoć stara. Jak mam wyrazić swoją opinię, to wolałam poprzednią ze startem u zbiegu Moczydłowskiej i Leśnej. Bieg na okrągło jakoś bardziej do mnie przemawia.
Dziś absolutnie najgorzej biegło się odcinek "agrafki" między trzecim a czwartym (ze sporym hakiem) kilometrem. Powracający z nawrotki biegli tą lepszą częścią wąskiej ścieżki, która była wydeptana, a zdążający tam taplali się w śniegu po kostki, w którym nogi się rozjeżdżały. Był to odcinek bardzo integracyjny, bo można było podziwiać biegaczy i mijać się z nimi niemal łokieć w łokieć. Miałam wówczas odczucie dość sporej intymnej zażyłości z innymi, bo zapachy buzowały a feromony się unosiły nad skierowanym do mety tłumem biegaczy.
Drugi trudny odcinek był na skraju lasu (właściwie w dwie strony), gdzie i sypki śnieg i mocno wiejący mroźny wiatr skutecznie zatrzymywały prędkość. O przyspieszeniu na finiszu nie było mowy. Tam zresztą o mały włos nie wjechała we mnie narciarka biegaczka, która gnała w przód patrząc w ziemię, jak dobrze, że odrobina refleksu i sił witalnych we mnie została i uskoczyłam spod jej toru jazdy.
Były, rzecz jasna, również przyjemne odcinki. Bieg w kierunku Jeziorek już po raz kolejny mnie urzekł. Było bardzo przyjemne ciepełko i maksymalne nasłonecznienie. Odcinek ten pretenduje na miano "mojego ulubionego".
fot. Joanna Parfianowicz
Generalnie biegło się dość opornie. Przez 80% czasu marzyłam o zmianie warunków. Niby ja innych w bieganiu nie znam, ale śnieg dość mnie zmęczył swoją obecnością w tym roku. (Pewną argumentacją za wiosną są też lżejsze biegowe ubrania czekające na swoją premierę, ale to wspominam zupełnie na marginesie).
Analizując zapis Endomondo widać, że ruszyłam z kopyta, a pod koniec wlokłam się niemiłosiernie. Mnie się zawsze wydaje, że po szóstym kilometrze to ja nowych sił witalnych dostaję, ale statystyki mi po raz kolejny pokazują, że tylko mi się wydaje...
Dzisiejszy bieg skończył się z czasem: 01:08:51. Życiówek zatem nie pobiłam. Dobrze, że meta osiągnięta.
Po biegu, w oczekiwaniu na losowanie upominków (byli tacy wśród nas, co czekali na puchary), ucinaliśmy sobie pogawędkę z debiutującą na zawodach A. (nota bene, świetny debiut!), dzisiejszym Zwycięzcą oraz W., który przed startem podszedł do mnie, upewniając się, że Radosne bieganie to na pewno ja i przypomniał, że znamy się z Falenicy i portali społecznościowych wszelakich. W tak zwanym między czasie przewijali się przez nasze wesołe grono inni biegacze, z którymi wymienialiśmy uwagi i stan przygotowań do półmaratonu warszawskiego, który już w następną niedzielę. W tym czasie zdążyłam wyschnąć po biegu, więc szatnia faktycznie nie była mi dziś niezbędna.
Mimo, że nie udało mi się złowić zestawu upominków FMCG (mówią, że kto ma szczęście w losowaniach ten nie ma w miłości), dostałam z pakietów do wygrania owsiankę od Dżoli i cukierka od Zwycięzcy.
Najmilszą jednak chwilą po biegu był powrót do wygrzanego słońcem auta! Dzisiejszy dzień sponsorowało hasło: Zimność nad zimnościami i wszystko zimność! Brrrr...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz