2°C
Aktualnie: Zachmurzenie
Wiatr: płn.-wsch. z szybkością 14 km/h
Wilgotność: 100%
Wiatr: płn.-wsch. z szybkością 14 km/h
Wilgotność: 100%
Kalendarz treningowy nie wybiera, jak trzeba iść pobiegać, to nie ma, że przebacz! Bez zbytniego jednak przymusu, po dość intensywnym dniu i kolacji z Pasta Arrabiata w roli głównej, wyszłam pobiegać po przedmieściach Wakefield.
Było już ciemno, nie wiedziałam czego się można po brytyjskich uliczkach małego miasta spodziewać, więc "z pewną taką nieśmiałością" ruszyłam przed siebie. Dość szybko odnalazłam spokojne osiedle, które zupełnie przez przypadek sprostało potrzebom treningu siłowego, który na ten dzień przeznaczony był. Górka, z którą się początkowo zmagałam wyglądała jak poniżej (proszę mi uwierzyć, to było WZNIESIENIE), ale po okrążeniu osiedla i dwóch kilometrach za mną, zachciało mi się więcej i ruszyłam za podautostradowy wiadukt. No i tam miałam prawdziwe wzniesienie, pewnie ponad kilometrowe, z kilkoma zawijasami nawet.
Jak się zerkło w drugą stronę od owego wzniesienia, to się miało Wakefield jak na dłoni... Fotografia nie oddaje uroku oświetlonego w dolinie miasteczka, ale pokazuję chociaż namiastkę.
Widoki były wszędzie porównywalne, bo ciemne, ale przy jednym z przystankowych koszy na śmieci, spotkałam lisa (lub lisicę), chciałam nawet jego/ją sfotografować, jednakże akuratnie Endomondo odezwało się z informacją o kolejnym kilometrze i zwierz uciekł w pole...
Tuż po spotkaniu z lisem, minęłam krematorium, aż zbiegłam w dół do miasteczka, aby innym osiedlem wrócić do hotelu. Mam dość dobre poczucie orientacji w terenie, więc jak gołąb z kompasem w głowie, poruszałam się po nowej okolicy. Niebezpieczeństwa na mnie żadne nie czyhały. Na ulicach było pusto. Spotkałam może z czterech gości z psami na spacerach, mijało mnie sporo aut, do woli mogłam też nazaglądać się na wąskich uliczkach do brytyjskich domów, bo zasłon czy rolet, to oni jednak nie uznają.
W sumie przebiegłam 8 km w czasie ciut dłuższym niż godzina w tempie 7:54 min/km, były podbiegi (tempo 4:11 min/km), żadnych kolek, przykrości, zmęczenia ponad miarę. Z czystym sumieniem mogłam iść spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz