środa, 6 lutego 2013

wprawka przed Wedlem


-2°C
Aktualnie: Przewaga chmur
Wiatr: zach. z szybkością 11 km/h
Wilgotność: 93%


Na sobotę planuję pobiec w Biegu Wedla... jako że w Skaryszewskim biega się 9 km w pięć pętelek, zbadałam okoliczny teren i przygotowałam trasę 1,8 km. No i pobiegłam... Pobiegliśmy. Pies był również. Nawet przez pierwsze trzy pętle bez smyczy, ale trasa zaczęła mu się nudzić, więc kończył pod nadzorem. Zbyt daleko zostawał w tyle, a ja nie miałam przecież czasu nań czekać! Tłumaczyłam mu, że to on jest ze mną a nie ja z nim! Kółka jednak to nie jest to co niedźwiadki lubią najbardziej! Nuda panie, nuda!

Wróćmy jednak do mnie. Do połowy dystansu był miodzio. Szło. Zaczynam zazwyczaj spokojnie, bez wyrywania się z zbyt szybkim tempem (W głowie Skarżyński "Biegacza poznajemy po tym jak kończy a nie jak zaczyna!"). W 4,5 km pojawiła się kolka. Przy sercu. Po lewej stronie, jak za nastoletnich czasów, jak wypadał płatek zastawki mitralnej.... Lekko mnie to skonfudowało. Z dobry kilometr starałam się ją wybiegać, dotlenić i... udało się! Do tego stopnia, że po siódmym kilometrze mogłam przyspieszyć! Wiatr we włosach poczułam wtedy! 

Całą trasę zrobiłam w godzinę z hakiem. 

Ważne jednak, że ciągle biegłam! Nawet kolkę wybiegałam! Czad!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz