niedziela, 10 lutego 2013

pogoń


-1°C
Aktualnie: Przewaga chmur
Wiatr: płn.-zach. z szybkością 6 km/h
Wilgotność: 80%



Niedzielne wybieganie za mną. Było 10 km. Miał być Most Siekierkowski (i ciut większy dystans), ale pies biegnący luzem wybrał sobie nowego towarzysza, skądinąd sympatycznego gościa w czerwonej czapce, i zamiast za mną, pobiegł za nim. Plany biegowe zmieniły się w jednej chwili. Jestem bardzo ciekawa swojego tempa, gdy uskuteczniałam pogoń za psem szczytem Wału Miedzeszyńskiego! 

Śmiać mi się z psiaka chciało, bo miał opór przed schodami na Wał. To były chyba jego pierwsze tak wysokie schody w życiu i gdyby nie ciacho, namowy i sugestywna pomoc, to by sam z siebie nie wszedł.

Wycieczka biegowa w kiepskim tempie przebiegła (7:57 min/km), jestem zmęczona po wczorajszych zawodach. Czułam to. Dość często maszerowałam. Gdy goniłam uciekiniera było, co prawda, nawet 4:52 min/km i to w śniegu po kostki, ale to nie mój dzień na rekordy. Poranny trening ma jednak to do siebie, że spotyka się innych biegaczy (dziś wyłącznie płci męskiej), którzy sympatycznie się pozdrawiają. Na Wał to ja jeszcze wrócę!

Bohater dnia poniżej... Tu już się kąpał w śniegu po całym dystansie.







Generalnie jest znowu zima, biegnie się po śniegu lub lodzie. Zdjęcia są w odcieniach szarości, ale wyjątkowo dziś widno. Zdjęć z Wału nie ma, a było ładnie. Pogoń mnie dość znacznie zajęła, że nie było czasu na fotografowanie.







2 komentarze:

  1. Cytując klasyków "A gdyby Cię Niemcy z psami gonili..." to może i szansa na życiówkę by była :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. By była ;) ja się bardziej zastanawiałam, co powiem w domu jak wrócę bez psa...

    OdpowiedzUsuń