środa, 14 sierpnia 2013

narastająco przed cudem (nad Wisłą)

22°C
Aktualnie: Bezchmurnie
Wilgotność: 0%

Kilka dni temu oglądam film z pierwszego półmaratonu Radzymin-Ossów z 1992 roku >>tutaj<<. To, że trasa wygląda inaczej, mnie nie dziwi. W większości miejsc są chodniki, nowe ronda, przy drogach nowe domy. Rozbawił mnie jednak aspekt motoryzacyjny. Nysy, Żuki, Syrenki, Polonezy, Kwadraty - czar po-PRL. Cudowne! Wracając do biegu - 12 śmiałków wówczas pobiegło. Teraz biega ponad sześćset. W 2013 roku na liście startowej przeddzień bieg statystyki zawodników wyglądają następująco:



Proporcja kobiet do mężczyzn już przestała mnie dziwić. Zazwyczaj tak wygląda. Patrząc na podział narodowościowy, nie mam złudzeń kto wygra... Generalnie kolejny bieg pod hasłem: Dogonić Kenijczyków.

Dwa dni przed startem ostatnie truchtanie. Miało być osiem kilometrów. Postanowiłam, że spróbuję je pobiec w tempie narastającym, bo na obozie ze strategii "leżałam i kwiczałam". Trzeba wyciągnąć lekcję i odrobić pracę domową. Ambitnie, a co?!

Łatwo nie było. Nogi rwały do przodu, a ja je zwalniałam. Garmin ustawiony na średni czas co kilometr szalał trochę, aby po pięciuset metrach uspokoił się i zaczął podawać czas jak trzeba. Kryzysowy był czwarty kilometr, bo złapała mnie kolka (było nie podjadać przed wyjściem!). Chciałam ją wytrzymać do końca tego dystansu i zrobić sobie przerwę, ale gdy wytrzymałam 300-400 metrów, to przeszła, więc biegłam bez przerw.

BNP (czyli bieg o narastającej prędkości lub jak kto woli "Biegnij nie Pixxxol") wyszło jak widać. Ideału nie ma... ale postęp widzę i w głowie zaczęło się układać, co widać po piątym.


Totalnym zaskoczeniem było, że im więcej biegnę, tym więcej sił mam i nie konam... Miałam przebłysk, aby dociągnąć do dychy i zobaczyć jak się ułoży, ale rozsądna ja stwierdziła, że katować się nie ma co. Będzie czas na próby wszelakie.

Po wtorkowych przygotowaniach, środa miała być dniem laby i super-kompensacji. I była! Czuję nadal poobozowe zmęczenie. Śpię dużo, jem jeszcze więcej...

Chociaż trasę Ossów-Radzymin znam dość dobrze, jako że rodzinne klimaty to są, to chciałam ogarnąć strategicznie całość. Na stronie organizatora (ROKIS Radzymin) biedniutko. O biegu prawie nic. Tylko regulamin. Zero szczegółów o trasie, jakoś nie dziwi mnie że bieg przymiera... Na forach sporo gorzkich komentarzy... Znam bieg tylko od strony kibica, więc ciężko mi się do nich odnieść przed startem. Narzekanie na przejazd kolejowy, który potrafi się zamknąć w trakcie nagminne... Niestety zapomniałam, sprawdzić czy z rozkładu jazdy trafia się pociąg w czasie, gdy będę pokonywać dziesiąty kilometr.  Cóż, będzie co ma być! 

Ustaliłam z Kołczem, że biegnę albo (wariant I) równo od startu do mety na czas 2:10:00 - 2:15:00 albo (wariant II) zaczynam wolniutko wg ostatniej życiówki tempem 6:44, potem zwiększam je do 6:20-6:25 aż do 6:08 w drugiej połowie. Mam się nie wyrywać od początku na tempo pięć z hakiem, bo się niepotrzebnie zakwaszę i dotrę do mety (jak zawsze) jak trup. Generalnie piątki z przodu Kołcz zabronił. Mam dochodzić POWOLI!

Łatwo mówić, gorzej zrealizować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz