wtorek, 20 sierpnia 2013

ultra-maratońska i wegańska lektura

Scott Jurek to postać, którą kojarzy każdy biegacz. Scott jest trochę Polakiem, bo jego babka (nie pamiętam, z czyjej ze strony) była Polką. Jest znanym ultra-maratończykiem, co znaczy że biega dystanse dłuższe niż maratony (tj. więcej niż 42.195 km). Znany jest również z tego, że jest weganem. Jego przypadek potwierdza, że weganie prowadzą zdrowe i aktywne życie.

fot. wyd. Galaktyka

Scott przestał jeść mięso i inne produkty odzwierzęce, gdyż chciał unikać kontaktu z wysoko przetworzoną żywnością. Według niego zdrowe odżywianie ma bezpośredni wpływ na nasze samopoczucie i formę. W książce można znaleźć wiele przepisów na wegańskie specjały, po zaznajomieniu się z nimi pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to że w naszych realiach trudno by było je przygotować. Składniki czasem brzmiały dla mnie bardzo egzotycznie. Czy ktoś kupuje na co dzień olek kokosowy, proszek ze spiruliny czy kaszkę owsianą? Ja nie.

Oprócz mnóstwa wskazówek dotyczących diety, opowieść Scotta to niekończące się bajanie o wygranych przez niego startach (West States 100 na 160 km czytelnik zna od podszewki), przygotowaniu do nich, supporcie w trakcie i kibicowaniu na mecie innym uczestnikom. Poświęca również czas na przyjrzenie się biegowym przyjaźniom.

Ultra-maratony i weganizm to nie są działki, które mnie na tym etapie interesują. Wyczytywałam zatem między wierszami wskazówki dla "normalnych" biegaczy. Książka obfituje w garść informacji dotyczących techniki i fizjologii biegu. Scott podkreśla, jak istotne dla biegaczy oprócz mocnych nóg, są również wzmocnione plecy i brzuch. Sporo czasu poświęca "strefie lądowania" na śródstopiu a nie na pięcie, ale również rozciąganiu po treningu czy zawodach. Według niego biegacz nie będzie notował postępów bez treningów szybkościowych i interwałów. Jurek namawia do oddychania przeponą i utrzymywania odpowiedniej postawy ciała w czasie biegu. Sporą część książki zajmuje również trening mentalny biegacza.  

To kolejna moja "biegowa" lektura, znacznie łatwiej czytało mi się o Scott'cie niż o plemieniu urodzonych biegaczy Tarahumara. Zdecydowanie teraz zwracam uwagę na to, co jem, na to wpłynął Pan Jurek z pewnością, na moje bieganie wpływu raczej nie miał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz