poniedziałek, 14 stycznia 2013

bardziej Marry niż Krwawa dla mnie


Po niedzielnej dyszce zauważyłam podrażnienie na bliźnie na udzie, poobserwuję ją trochę, a potem ewentualnie zacznę zaklejać, jeśli to od poruszania spodniami po skórze... Swędzi! A nie bardzo mogę się drapać, bo to pod pośladkiem prawie! Generalnie nielekko mi się wstawało, ale już kwadrans na chodzie załagodził pobolewania pleców, ud i łydek.


Trener zawyrokował: "skurcze wynikają z braku suplementacji… Musisz włączyć jakiś Vigor albo Bodymax… a pić tylko Krwawą Marry, ale bardziej krwawą niż Marry, bo wódka osłabia i zabiera wodę z Twojego i tak wysuszonego organizmu, a Ty prawie nie masz tyłka, zupełnie jak biegaczki maratońskie < 3h30min"Nie ma to jak kilka słów postronnego obserwatora. Ustaliliśmy też, że drętwienie nóg nie powinno mieć miejsca. A ja nie ściskam stóp sznurówkami. No, ale jest!

Jestem też "zapisana" na bieg Wedla, znaczy się zapisy już zamknięte, ale organizatorzy obiecują, że pozwolą każdemu pobiec, tyle że trza wystać swoje w dniu zawodów. O Grand Prix Warszawy też myślę, dycha musi mi wejść w krew. A potem połówka w Wiązownej (jako Rumunka prawdopodobnie, bo "z pewną taką nieśmiałością" to będzie start), gdzie "dowleczemy Cie tam do mety choćby za tyłek!". No i jak się sprawię to trener obiecał w warszawskiej połówce: "tylko uśmiechy, kwiaty, goździki, medale na Narodowym". Tak lubię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz